Pokój Życzeń nie wyglądał tak, jak go zapamiętałam. Był brudny, zniszczony. Zainfekowany. Wszędzie walały się losowe przedmioty, pozostawiane przez uczniów latami ich obecności w szkole. Będąc znów między murami Hogwartu nagle zdałam sobie sprawę, że nie czuć już tej magii, tego majestatu. Zniknął wraz z rozpoczęciem rządów śmierciożerców i jak na dłoni było widać, że zamek trawi choroba.
Rozglądnęłam się dookoła, przypominając sobie swoją ostatnią wizytę tutaj. Ciemność jaka go spowijała nie była w stanie zakryć szkód, jakie wyrządziliśmy paląc go doszczętnie. Drzwi były wyważone, ukazując pogrążony w mdłym świetle świec korytarz. Przełknęłam ślinę, starając się nie wydawać z siebie żadnych dźwięków.
Wolnym krokiem podążyłam za Snape'em, który szedł w stronę wyrwy w ścianie. Niespodziewanie odskoczył w bok, ciągnąc mnie za sobą i przyciskając do ściany, zakrywając jednocześnie usta dłonią. Popatrzyłam w jego oczy ze strachem, czując jednocześnie ucisk spowodowany jego bliskością.
Usłyszałam jednostajne, miarowe kroki na korytarzu i nagle kątem oka, wciąż ukryta w ciemnym zaułku, zobaczyłam maszerujący pochód uczniów. Jak żołnierze, jak skazańcy idący na szubienicę. Echo równomiernych kroków roznosiło się po wysokim sklepieniu i odbijało się na wszystkie strony, raz po raz przerywane warknięciem. Zmarszczyłam brwi, wychylając się lekko. Wiedzieliśmy, że część uczniów — między innymi tacy, którzy nie wyjeżdżali na wakacje — zostanie, co było głównym założeniem naszego planu. Ale szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się ich od razu zobaczyć. Właściwie... Sama nie wiem, czego się spodziewałam. Ręka Snape'a wciąż obejmowała moje ciało tak, że w razie potrzeby był w stanie wciągnąć mnie za siebie.
I wtedy zobaczyłam coś, przez co najpierw miałam ochotę zwymiotować, a potem uderzyć coś z całą siłą. Amycus Carrow, którego twarz wyryła się w mojej pamięci ze względu na swoją brzydotę, szarpał za ramię jakąś drobną dziewczynkę, której jasne włosy kołysały się pod wpływem jego ruchu. Łkała pod nosem, a mężczyzna zdawał się nic sobie z tego nie robić. Pchnął ją pomiędzy innych uczniów i z paskudnym uśmiechem tryumfu odwrócił się w stronę kogoś, kto stał koło niego.
— Będziemy tak stać bezczynnie? — szepnęłam najciszej, jak umiałam i spojrzałam na Snape'a z niedowierzaniem. Przyłożył mi dłoń do ust z taką siłą, że ciarki przeszły mi wzdłuż kręgosłupa.
— Ani słowa — wycedził ledwo słyszalnie. — Nie po to tu jesteśmy.
Wydęłam usta, doskonale wiedząc, że ma rację i czując złość z tego powodu. Kiedy Amycus i jego towarzysz zniknęli gdzieś w korytarzu, Snape wychylił się, wciąż obejmując moją dłoń i skierował różdżkę w górę.
— Dwoje — mruknął pod nosem, po czym skierował różdżkę na jednego z mijających nas uczniów. — Imperio.
Niewysoki, dość szczupły chłopak wyprostował się nagle i zatrzymał, wywołując małe zamieszanie wśród uczniów. Cofnął się dwa kroki, delikatnie wsuwając w wyrwę przy Pokoju Życzeń. Zanim jednak Snape zdążył do niego podejść, z końca korytarza usłyszeliśmy czyjś krzyk:
— A ty niby dokąd?!
Poczułam jak Snape całym ciałem napiera na mnie i wsuwa jeszcze głębiej w dziurę. Jego różdżka wystrzeliła w górę, rzucając na nas zaklęcie kameleona dokładnie w chwili, gdy ciało Alecto Carrow pojawiło się w polu widzenia. Jej małe, świńskie oczka lustrowały chłopaka z taką nienawiścią, że poczułam skurcz w żołądku, a kiedy jej pulchna dłoń uczepiła się rąbka jego szaty miałam ochotę krzyknąć.
— Myślisz, że jesteś cwany? — syknęła kobieta, przybliżając twarz chłopaka do swojej. Będący wciąż pod działaniem Imperiusa nastolatek nawet nie mrugnął okiem, więc kobieta zmarszczyła oczy, przyglądając mu się badawczo.
CZYTASZ
III Rebelianci ✔
Fiksi PenggemarZagrożony świat czarodziejów wymaga natychmiastowego ratunku. Hermiona Granger i Severus Snape w desperackich próbach odnalezienia rozwiązania znajdują o wiele więcej, niż początkowo sądzili. ~ Wszyscy bohaterowie oraz świat przedstawiony należą w c...