17. Pierwsze uderzenie

598 49 3
                                    

— Aberforth — powiedział Remus, kiedy nagle zatrzymaliśmy się w półmroku nocy. Hogsmeade pogrążone w kompletnej ciszy, bez żadnych oznak życia, wydawało się przerażające. Wioska, która kojarzyła się z życiem i była pewnego rodzaju sercem czarodziejskiego świata zamieniła się w opuszczone, jałowe przedpole bitwy.

— Tędy — mruknął starszy czarodziej, wskazując nam ręką drogę do swojej gospody. Severus jednak zacisnął mi rękę na nadgarstku, nie ruszając się ani o krok.

— Czekajcie — mruknął. — Ktoś tu jest.

Wstrzymałam oddech. Oczywiście, że spodziewaliśmy się zasadzki, ale nagle odeszła ze mnie cała odwaga, jaką miałam jeszcze w domu Lupinów. Zacisnęłam drżącą dłoń na różdżce, patrząc uważnie na Severusa. Podszedł do skraju budynku, wychylając się trochę, aby ocenić sytuację. Skinął głową, dając sygnał do ataku.

Zaklęcia zaczęły świstać w powietrzu szybciej, niż zdążyłam się zorientować. Starsi mężczyźni wyłonili się na mały placyk, stając w pierwszej linii ataku, a ja, Seamus, Hannah i piątka uczniów podążyliśmy za nimi, nie pozostając bierni. Miotaliśmy zaklęciami, uważając, żeby nie trafić naszych. Stanęliśmy naprzeciw przynajmniej dziesiątki śmierciożerców, którzy — zaskoczeni — zareagowali o pół sekundy za późno.

— Protego! — krzyknęłam, widząc, że śmierciożerca, który upadł jakimś cudem się podniósł i wycelował w Remusa różdżkę. Zaklęcie odbiło się rykoszetem i poszybowało w stronę nieba, ale ja na moment straciłam równowagę. Poczułam, że ktoś mnie popchnął i ciężko upadłam na ziemię, czując na sobie ciężar czyjegoś ciała.

— Hannah! — jęknęłam.

— Nic mi nie jest — szepnęła blondynka, podnosząc się i zanosząc kaszlem. Za jej plecami dostrzegłam śmierciożercę, który celował w nas różdżką, jednak w następnej sekundzie odleciał do tyłu, rażony zaklęciem któregoś z młodszych uczniów. Nie miałam teraz czasu na panikowanie. Skup się, Granger, poleciłam sobie. — Hermiona, krwawisz.

— To nic — warknęłam, czując dopiero teraz krew cieknącą mi z czoła. — Uważaj!

Pchnęłam ją za murek, rzucając się za nią, kiedy zielony promień światła przemknął tuż obok nas.

— Jest nas za mało — pisnęła Puchonka, wychylając się zza ściany.

— Avada Kedavra! — usłyszałam tuż za plecami i przerażona odwróciłam się, celując ręką w Kingsleya, który powalił zamaskowanego śmierciożercę. — Nic wam nie jest?

Zza niego nagle wyłoniła się grupka czarodziejów, którzy od razu przystąpili do walki. Odetchnęłam z ulgą, kiwając głową czarnoskóremu mężczyźnie. Podniosłam się na kolana i zerknęłam na pole walki, gdzie Remus i Severus stali w otoczeniu czterech zamaskowanych śmierciożerców, których krąg zacieśniał się wokół nich. Co sił w płucach ruszyłam w ich stronę.

— Ascendio! — wrzasnęłam, celując w kierunku śmierciożerców. Z natychmiastowym skutkiem jeden z nich poleciał na stojący obok budynek, a szklana szyba rozpadła się na małe kawałeczki, zasypując jego ciało. — Drętwota!

Szybka ocena sytuacji pozwoliła mi dostrzec, że dzięki wsparciu Kingsleya zyskaliśmy przewagę. Jego poplecznicy, którymi zapewne byli wspomniani wcześniej przez pana Lupina pracownicy Ministerstwa, obezwładnili śmierciożerców w zaskakująco krótkim czasie. Ciężko dysząc dopadłam do Severusa, którego czoło było mokre od potu.

— Jesteś cały? — spytałam, zerkając na niego z niepokojem, a Remus zaśmiał się chrapliwie, nabierając powietrza do płuc.

— Hej, ja też tu jestem — odparł. Zaśmiałam się, a stojąca obok Hannah zawtórowała mi. To była chwila, która dała nam nadzieję, że mamy szansę. Przebłysk euforii.

III Rebelianci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz