4. Pętla

636 55 5
                                    

Stałam w salonie, ściskając w rękach cekinową torebkę i przyglądałam się Claire, która gładziła moje włosy. Snape kręcił się na piętrze, a jego nerwowe kroki co chwila przerywały ciszę, która powoli zaczynała mnie irytować.

— Ciociu, przestań. Wszystko będzie w porządku — powiedziałam cicho. Drzwi sypialni trzasnęły, a kobieta odwróciła się tyłem do mnie, zerkając na profesora, który w ekspresowym tempie pokonał schody.

— Obiecujesz? — rzuciła w przestrzeń, na co ja przełknęłam ślinę. — Nie możesz. Żadne z was nie może.

— Obiecuję — odparłam nieco łamiącym się głosem. Chciałam grać twardą, ale za sztuczną odwagą czaił się strach. Mieliśmy udać się do Hogsmeade i niepostrzeżenie spróbować przemknąć do Hogwartu, co było tylko czubkiem góry lodowej. Nie mieliśmy pojęcia, co będzie potem. Co zastaniemy ani do czego będziemy zmuszeni.

— Możesz zostać, jeśli cię to przerasta — stwierdził obojętnie Snape, zerkając w moją stronę. Od czasu, kiedy pokazał mi swoje wspomnienia, w których pojawiło się kilka nieproszonych scen, nie rozmawiał ze mną ani razu. Oznajmił, że dzisiejszego wieczora wyruszymy do Hogsmeade i to była cała wymiana zdań, jaką odbyliśmy. Ja nie naciskałam, on nie wyszedł przed szereg.

— A później zamartwiać się, dopóki pan nie wróci? — prychnęłam, siląc się na nonszalancki ton. — Nigdy w życiu.

Jego oczy nieco się zwęziły, ale udałam że tego nie widzę.

— Hermiono, proszę — zaczęła ciotka. — Proszę, uważaj na siebie. Nie rób niczego pochopnie i...

— Wiem — przerwałam, mocno obejmując jej ciało. — Wrócimy cali i zdrowi.

Wyswobodziłam się lekko z objęć Claire, widząc rozczulającą troskę na jej twarzy. Rozumiałam jej obawy — teraz, po tylu latach udało nam się zawiązać kontakt, a ja zamierzałam udać się w miejsce pełne śmierciożerców. Zupełnie jakbym podawała się im na złotej tacy.

Snape skinął mi głową, dając znak, że już czas. Podeszłam do niego, poprawiając kurtkę i wsunęłam dłoń pod jego ramię. Jego spięte ciało mnie zaskoczyło, strach na moment mnie opuścił, a w sercu pojawiła się nadzieja. Mając go przy sobie, nic mi się przecież nie stanie. Był przerażająco inteligentnym człowiekiem, nie wyobrażałam sobie sytuacji, z której nie umiałby znaleźć wyjścia. Tak, przyznałam w myślach, czułam się z nim bezpiecznie.

— Severusie — mruknęła na odchodnym Claire. — Przyrzeknij mi, że wrócicie cali i zdrowi.

— Ciociu... — zaczęłam cicho, ale kobieta szybko mi przerwała:

— Proszę. Chyba o tyle możesz zrobić.

Spojrzała na Snape'a, który spiął się jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe. Zerknął na mnie przelotnie, a jego wargi rozchyliły się lekko, kiedy powiedział:

— Odstawię Hermionę całą i zdrową.

Zanim Claire zdążyła odpowiedzieć, poczułam szarpnięcie w żołądku, wirowanie powietrza wokół, świst i dzwonienie w uszach. Grunt uciekł spod moich stóp, a ja wczepiłam się w ramię profesora z siłą, o jaką się nie podejrzewałam. Kiedy wylądowaliśmy w ciemnej alejce pogrążonego we śnie miasteczka, mruknęłam na wydechu:

— Nie musiał pan tego robić. Ciotka histeryzuje, bo...

— Nie zrobiłem tego dla niej — warknął pod nosem, rozglądając się po okolicy. Poczułam ukłucie w sercu, ale zanim zdążyłam zastanowić się, co dokładnie oznaczają jego słowa, zauważyłam dwie postacie zmierzające w oddali ku nam. Przełknęłam ślinę i przywarłam do Snape'a, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że wciąż trzymam jego ramię. Odsunęłam się w głąb alejki, besztając w myślach. Miałam skupiać się na misji, mieliśmy dostać się do Hogwartu, a ja nie mogłam przestać o nim myśleć. To mnie kiedyś zgubi.

III Rebelianci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz