— To nie może być tak proste... — wyszeptałam, patrząc przed siebie tępo.
— O czym mówisz? — spytał Remus, zerkając na mnie pytająco, podobnie jak Kingsley i Jim.
— Skoro był w stanie zrobić horkruksa z Nagini... — wymamrotałam pod nosem, czując, że coś w tym rozumowaniu jest złe. — Merlinie, czy byłby w stanie zrobić horkruksa z człowieka? Albo przynajmniej... jego części?
Twarz Remusa zaczęła zmieniać kolory szybciej, niż zdołałam nadążyć. To oczywiste, że Voldemort byłby w stanie poświęcić swojego sługę, którego zawsze miał przy sobie. A kiedy ten umarł, jego ciała nie dało się już zniszczyć.
— Myślisz o...
— Metalowa ręka Glizdogona — szepnęłam czując podniecenie i adrenalinę. Merlinie, brakowało mi tego. Przysunęłam się bliżej, przykładając dłoń do policzka. Myśli pędziły w mojej głowie z prędkością światła, a ja próbowałam poukładać je w jeden spójny ciąg. Coś jednak było nie tak. — Sam ją stworzył, dlaczego właściwie miałby jej nie odebrać?
— Wiesz, gdzie się teraz znajduje? — spytał Kingsley, przysłuchujący się do tej pory rozmowie, a ja pokręciłam przecząco głową. W pewnej chwili jednak zmarszczyłam brwi.
— Chociaż... Nie, ręka nie pasuje — mruknęłam, zwracając na siebie uwagę mężczyzn. — Sami-Wiecie-Kto miał obsesję na punkcie wierności, to chyba jest oczywiste. Ręka sługi, który chciał go zdradzić byłaby nieodpowiednia.
— Zdradzić? — powtórzył Remus, przyglądając mi się bacznie. Uchyliłam usta, zerkając na niego.
— Przyszedł do lochów, gdzie Malfoyowie przetrzymywali Harry'ego i Rona — wyjaśniłam spokojniej, nie spuszczając wzroku z Remusa. — Harry powiedział, że ręka rzuciła się na niego, kiedy chciał im pomóc w ucieczce.
Nastąpiła dość długa, nerwowa cisza. Remus zmarszczył brwi, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. W pewnym momencie wstał i wyszedł z pomieszczenia, a ja opadłam głębiej w kanapę, czując, że może błędem było angażowanie w tę sprawę większej ilości osób. Naraziliśmy ich na niebezpieczeństwo, wcale nie dając w zamian nic dobrego. Sztuczną, fałszywą nadzieję. Pochyliłam się do przodu, opierając łokcie na udach i chowają twarz w dłonie.
— To zawsze jakiś początek — mruknął Jim, pocierając dłonią gęstą brodę. Wykrzywiał usta, co jakiś czas zaciskając je w linię, jakby porzucał kolejne nietrafione pomysły. — Kiepski, nie ma co, ale zawsze jakiś.
— Hermiono, zapomniałbym na śmierć — odezwał się nagle Kingsley, szperając w połach swojej fioletowej szaty. Wertowałam słowa zapisane na kartkach otwartego notesu, który spoczywał w dłoniach ojca Remusa i dopiero po chwili zobaczyłam, że czarnoskóry czarodziej wyciąga w moją stronę różdżkę. — Severusa — wyjaśnił.
Otwarłam usta, chcąc podziękować, ale moja ręka w połowie drogi się zatrzymała, a ciałem wstrząsnął szok. Niemożliwe... Zamarłam, wpatrując się w magiczny przedmiot jak zaklęta.
— Różdżka...
— Tak, różdżka Snape'a — powiedział Kingsley powoli, mrużąc jednocześnie oczy. Jim poruszył się obok mnie, przypatrując się nam pytająco. — Hermiono?
Wstałam, czując nagle jak olśnienie przejmuje moje myśli. Podeszłam do okna i zaczęłam chodzić w kółko, wydeptując w dywanie wyraźnie ślady. Nie wiedziałam, której myśli uczepić się najpierw, zaczęły pojawiać się w mojej głowie tak nagle, że miałam kompletny mętlik.
— Nie, to by było za proste... — wymamrotałam. — Niemożliwe... Chociaż... Właściwie czemu nie...
— Hermiono? — Spojrzałam z szeroko otwartymi ustami na Remusa, który pojawił się w pomieszczeniu. Podbiegłam do jego ojca i usiadłam na kanapie, odbierając od niego notatnik. Zaczęłam nerwowo wertować strony w poszukiwaniu interesujących mnie zdań, chcąc znaleźć potwierdzenie swoich przypuszczeń. — Co się dzieje?
![](https://img.wattpad.com/cover/266534003-288-k175108.jpg)
CZYTASZ
III Rebelianci ✔
FanficZagrożony świat czarodziejów wymaga natychmiastowego ratunku. Hermiona Granger i Severus Snape w desperackich próbach odnalezienia rozwiązania znajdują o wiele więcej, niż początkowo sądzili. ~ Wszyscy bohaterowie oraz świat przedstawiony należą w c...