V

2.9K 213 117
                                    

Mętlik w głowie Harry'ego trwał jakiś miesiąc. Zaskakiwały go nieoczekiwane dźwięki. W przypadkowych odstępach czasu jego ręce trzęsły się tak bardzo, że musiał odsunąć się od biurka, zamiast ryzykować upuszczenie jakiegoś cennego przedmiotu. Nękały go sny, które wahał się nazywać koszmarami, ponieważ nie były przerażające, tylko wywołujące poczucie winy.

W jednym powtarzającym się śnie wystąpił Colin Creevey. We śnie Harry pobiegł w kierunku boiska do quidditcha. Colin rzucił się za nim, z aparatem zakrywającym twarz, mówiąc: „nie zostawiaj mnie! Nie odchodź!”. Kiedy Harry się zatrzymał, Colin opuścił aparat i stał się taki, jak w bitwie o Hogwart. Był bardzo blady, nieprzyzwoicie spokojny i powtórzył słowa.

Harry budził się z tych snów, po prostu nienawidząc siebie. Nie przestraszyły go ani nie wywołały paniki, dlatego nie nazwał ich koszmarami. To były tylko sny o ludziach, którzy go potrzebują, a nie otrzymują pomocy.

Usiadł, a kociak otworzył zaspane oczy i ziewał. Brunet drapał go za uszami, aż zaczął mruczeć. Przez cały miesiąc, kot był zawsze przy nim. Harry był tak przytłoczony, że tak naprawdę nie myślał o tym, że zwierzę to Draco Malfoy.
Każdej nocy Ślizgon stresował się, zmieniał i zasypiał w jego łóżku. Malfoy stresował się, wtedy kiedy jego współlokator czuł niepokój. To było dziwne.
Budził się z Harrym i zasypiał z Harrym, tak łatwo, tak dyskretnie.

Być może Potter szybciej zauważyłby, że było inaczej, gdyby zachowanie Draco zmieniało się, kiedy był człowiekiem. Ale tak się nie stało. Arystokrata był ostrożnie przyjacielski, nieufny wobec żartów. Nadal miał przyjaciół przez cały czas i relaksował się wokół nich. Przy nich czuł się bezpiecznie. Harry był zbyt zajęty, by nie utonąć we własnych myślach. W jego głowie była tylko praca, wojna, klątwa i Draco Malfoy.

Draco był zwykle sobą rano. Miał tendencję do wymykania się bez większego zamieszania, ale od czasu do czasu zostawał na chwilę, nie całkiem dotykając Harry'ego i obserwowali się nawzajem. To było oczywiście dziwne i na początku Harry się o to martwił - o to, czy robi z siebie głupka - ale Draco nie wspomniał o tym, Harry też nie, więc stało się to czymś, co przerodziło się w rutynę.

Powoli sytuacja się poprawiała. Zawsze to robili, co było jednym z powodów, dla których Harry czuł się tak głupio, że miał ochotę schować się pod ziemię, ale po pewnym czasie było lepiej. Może brunet zaczął mu ufać?

Kiedy Harry wstał, Draco już nie spał. Czuł, że go obserwuje, zamknął oczy, a coś kojącego usiadło na jego sercu.

— To nie wojna była żywa — wydusił blondyn, a Harry otworzył oczy. — To tylko bycie młodym.

— Możliwe.

— Ja też za tym tęsknię. Oh, żywość. Ale to, że byliśmy młodzi podczas wojny, nie oznacza, że ​​wojna była odpowiedzialna za wszystko, co było piękne w naszej młodości.

— Och, skurwielu — powiedział Harry. — Rozumiesz wszystko co mówię, kiedy jesteś pieprzonym kotkiem!

Był bardziej rozbawiony niż zirytowany, ale twarz Draco zbladła całkowicie i jednym szybkim ruchem stoczył się z łóżka.

— Przepraszam — mruknął napiętym i przestraszonym głosem.

— Hej, no — powiedział Harry.

— Nie wszystko rozumiem. Przepraszam.

— Draco — powiedział Potter, wstając z łóżka i idąc do miejsca, w którym stał Ślizgon, ubrany w swoje ubranie z poprzedniego dnia, z pochyloną głową.

— Powinienem ci powiedzieć — wyglądał, jakby coś przegrał, stracił.

— Czy klątwa się zmieniła? — zapytał Harry.

scaredy cat ★ drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz