Rozdział 19

526 29 2
                                    

Zabiłem paru. Nagle nie wiadomo skąd pojawili się kolejni. Jeden z nich wytracił moją tarczę, która polecała parędziesiąt metrów ode mnie. Przekaźnik tego nie załatwi. Było ich zaraz więcej. Już po mnie.
-To my jesteśmy twoim najgorszym koszmarem.
Powiedział, był dumny że udało mu się mnie pokonać. Nawet nie zauważył, że jego pomocnicy zniknęli. Co się dzieje?

Gdy już zamachnął się żeby dźgnąć mnie prosto w serce, jego uśmiech nagle zrzedł. A ostrze przeszyło go na wylot, oczy zrobiły się puste i upadł. Prosto na mnie! Szybko go z siebie zrzuciłem i zacząłem się rozglądać. Pusto. Kto mnie uratował? Spojrzałem na rękojeść ostrza, miało wygrawerowane ,,Adnihilo". Chwila? Czy naprawdę? Nagle z cienia wyszła... ona. Podeszła do mnie.
-Kapitanie.
I wyciągnęła rękę. Złapałem ją i wstałem.
-Jednak zdecydowałaś się pomóc?
Powiedziałem z uśmiechem. Nie kryłem radości. Właśnie jej nam brakowało, z nią wygramy.
-Nie mogę przecież pozwolić, żeby nam legendę zabili.
Zaśmiałem się.
-I bycie... Avengersem. Zobowiązuje.
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Wróciła!
-A więc witamy spowrotem w Avengers.
Przytuliłem ją. Ona się spięła, a potem westchnęła.
-Tęskniłem za tobą.
Przyznałem.
-Tsaa. Nie... a z resztą. Masz dwie sekundy. Raz. Dwa. Koniec.
Poklepała mnie po plecach i odsunęła się. Pochyliła się nad ciałem i wyciągnęła sztylet.
-Kiedy ty wygrawerowałaś to słowo?
-To słowo, to jest „adnihilo" po łacinie unicestwiać. I jest na każdej mojej broni. A ty walczysz tylko z tarczą?
Wyciągnęła pistolet.
-Łap.
I rzuciła w moją stronę.
-Dzięki. Przyda się.
Do nas zbliżały się kolejne wampiry.
-No patrz, masz szansę pokazać mi jak na prawdę walczysz.
Zakpiła.
-No to patrz i podziwiaj.
Mówiąc to strzeliłem do nadchodzących wampirów. I zaczęła się kolejna walka. Skończyły mi się naboje. A tarczy nadal nie miałem. Nagle, wampiry się uniosły nad ziemią i po chwili, trafiły w nią z wielką siłą.
-Chyba jednak pomogę. Ale i tak nieźle jak na ciebie Staruszku.
-Odezwała się ta najmłodsza.
Powiedziałem.
-Z której strony nadciągają?
-Północ.
Wyciągnęła jakieś kulki.
-Trzeba je umieścić, na północy, południu, wschodzie i zachodzie miasta.
-A co to?
-Dzięki temu utworzy się pole siłowe. Znikam, gdy uruchomię pole, załatwimy resztę wampirów. Potem weźmiemy się za resztę. Zaraz dołączę.
-Jesteś pewna, że nie potrzebujesz pomocy?
-Dam sobie radę.
Uniosła rękę. Po chwili była w niej moja tarcza.
-Weź ją i wiesz co robić.
Po czym zniknęła
-Ludzie, zmiana planów. Zaraz uruchomi się pole siłowe, więc zwalczymy wampiry w mieście.
Powiedziałem do słuchawki.
-Ale nadciągają z każdej strony! Jak uruchomimy pole?!
Wrzasnął Stark.
-Wróciła.
Powiedziałem tylko.
-No to zmienia plan rzeczy. Te! Świstak! Uważaj! Za tobą!
No i pobiegłem ratować ludzi.
-Może cię podrzucić?
Nagle koło mnie pojawił się Tony.
-Pewnie.

Ja i Tony czekaliśmy na północy. Z oddali było widać kolejne oddziały nadciągające.
-Gdzie ona jest?!
-Nie wiem. Ale nie możemy ich wpuścić do miasta.
Nagle pojawiła się przed nami. Ułożyła kulkę przed nami.
-Cofnąć się!
I zrobiła coś na zegarku. A przed nami pokazało się pole siłowe. Wampiry próbowały przedrzeć się przez nią. Ale im się nie udawało.
-Nareszcie! Co tak długo?!
Wrzasnął Tony.
-A to że od południa też nadciągały. Załatwiamy tych którzy są w mieście. Potem załatwimy tych tutaj. Nie ma szans, że się przedrą.
-Ta jest!
I odleciał.
-Masz jakiś pomysł, żeby się ich pozbyć prawda?
Spytałem. Bądź co bądź, ale poznałem ją na tyle, że wiem kiedy coś kombinuje.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani!
Wielkimi krokami zbliżamy się do końca. Także bardzo chce wam podziękować za to że jesteście. Planuję jeszcze jakieś dwa rozdziały, jak wyjdzie zobaczymy przy pisaniu.
Całusy, wasza Anonimka!
Ps. Zapraszam do mojej drugiej książki ,,Nivel".
<3

Pozbawiona skrzydeł Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz