- Raven Black, osiemnaście lat, brunetka, ciemne oczy, nie ma chłopaka. Jej ojciec zmarł rok temu, matka cztery lata temu. Ojciec bawił się w narkotyki i kobiety, zostawiając w klubie duże długi. Zmarł w wypadku, natomiast matka na raka. - Powiedział Ashton, kładąc na stole kartki ze wszystkimi imformacjami i starymi zdjęciami. Nachyliłem się nad nimi, kładąc dłonie po bokach ciemnego drewna i patrzyłem na to wszystko, unosząc do góry brwi.
Co ja robię ze swoim życiem? Dlaczego tak bardzo chcę wiedzieć o niej więcej? Nie potrafię sobie odpowiedzieć na te pytania. To dlatego robię to wszystko.
- Okey. Nie mów, że tylko tyle. - Oznajmiłem wykręcając do niego głowę. Facet naprawdę zna się na rzeczy, wystarczy dać mu konkretny temat, a on znajdzie wszystko. Na pewno ma tego więcej, ale lubię sprawiać, że się irytuje. Wtedy tak zabawnie marszczy czoło.
- Żartujesz sobie ze mnie? - powiedział i na jego czole pojawiła się ta zmarszczka, a ja już prawie się na to uśmiechnąłem. Prawie. Wzruszyłem ramionami, czekając, aż powie mi więcej.
- Jej znak zodiaku to lew, urodziny ma 28 lipca, odziedziczyła po rodzinie dom i po matce ukryty wcześniej przed ojcem majątek. Podobno niezła sumka. Dość szybko ukończyła szkołę, bo w wieku lat 17 osiągnęła pełne wykształcenie, wyprzedzając innych o parę lat. Podobno bardzo mądra, ale nie chwali się tym. Strasznie dużo czasu poświęcała na naukę. Gdyby tylko chciała mogłaby pracować dla wielu niezłych firm. - Bardzo mądra? Dużo czasu poświęcała na naukę? Wiedziałem, że jest grzeczną dziewczynką. Wyobraziłem sobie ją w eleganckiej białej bluzeczce, wpasanej w krótką, niebieską spódniczkę w kratkę i czarnymi podkolanówkami. Włosy miałaby spięte w niesforny kok, a na twarz nałożony taki sam lekki makijaż jak zawsze. Mądre, uczynne i grzeczne dziewczyny są takie podniecające.
- Coś jeszcze? - zapytałem, wyrywając się z moich wyobrażeń. Pięknych wyobrażeń.
- Stary, ja się dopiero rozkręcam. Jej najbliższa rodzina - ciocia, od strony matki mieszka w USA. Nie mają dobrych kontaktów. Dziewczyna w czwartki po południu chodzi do swojej ulubionej kawiarni, tej na Golden Rode. Jej najbliźsi przyjaciele to Isaac Lerman i Lily Roberts. Wiem jeszcze, że pracuje na recepcji w burdelu, gdzie jak zdążyłem się domyślić, ją spotkałeś. Oczywiście nie jest tam z własnej woli, tylko przez jej zmarłego ojca. Chyba wspominałem o jego długach, ona je teraz tak spłaca. - po tym co usłyszałem, zastanawiałem się dlaczego, gdy matka zostawiła jej kupę kasy, po prostu nie spłaci tego długu tymi pieniędzmi? To muszę już ustalić sam. Teraz nadszedł czas na pytanie, które męczy mnie od samego początku.
- Dziewica? - spytałem, oblizując usta. Tak bardzo chciałem wiedzieć. Irwin na moje pytanie przewrócił oczami.
- Kurwa, serio? Wiem tylko, że nie ma penisa.
Nawet jeżeli jest dziewicą, Raven Black i tak wyląduje w moim łóżku, gdzie będę ją pieprzył tak długo i mocno, że nigdy tego nie zapomni. Podjąłem decyzję, nie mam zamiaru bawić się w uczucia.
- To tyle? - niestety będę musiał sam się tego dowiedzieć. Ale chłopak się postarał.
- To wszystko masz na kartkach, są tam jeszcze jakieś pojedyńcze informacje. Mam też kilka zdjęć. Chcę jeszcze wysłać Peters'a by zrobił więcej. Wykonać? - Nie mam zamiaru pozwolić, by Peters łaził za nią cały dzień i patrzył się na nią, bo nigdy nie wiem jakie będzie miał wobec niej zamiary. Nie ufam temu chujowi.
- Czułbym się lepiej gdybyś to ty zrobił te zdjęcia.
- Ale dostałbyś je dopiero na środę. - Irwin podrapał się po podbródku, a ja w myślach przewróciłem oczami. Dla niego to naprawdę dużo czasu jak na zlecenie, a dla mnie to najszybsza robota jaką kiedykolwiek by ktoś wykonał. Założyłem ręce na klatce piersiowej i zaśmiałem się lekko.
- Chłopie dziś poniedziałek. Wytrzymam jeden dzień. Przynajmniej zdążę przejrzeć te dokumenty.
- No to spodziewaj się mnie jeszcze w środę po 18:00. Zrób placek.
- Placek? - Ten człowiek nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
- Moja wina, że mam na niego ochotę, a nie mam czasu sam sobie zrobić? Więc załatw ten pierdolony placek na tę pierdoloną środę, a będziemy kwita. - powiedział wystawiając w moją stronę swój palec wskazujący. Już wiedziałem co z nim jest.
- Niech zgadnę, twoja siostra w mieście.
- Tak cholera. I znów łazi mi po domu, zawracając mi dupę.
- Znam ten ból. - Wiem jak to jest, bo zamiast irytującej starszej siostry, mam równie irytującego przyjaciela, który często bez uprzedzenia wpada mi do domu i obrabia lodówkę. Tak, mówię o Michael'u, no bo gdybym miał w to wplątywać Hemmings'a, moja wypowiedź tak szybko by się nie skończyła.
- No i nie chce zrobić mi tego pierdolonego placka, więc stary ufam, że postarasz się o ten placek na środę. - Dokończył chłopak, a ja jak zwykle mu ustąpiłem. Jest moim przyjacielem tak jak Hemmings i Clifford, mimo tego jak bardzo działaliby mi na nerwy, czuję się za nich odpowiedzialny. Są dla mnie jak bracia.
- Dobra Irwin. Odwaliłeś dziś kawał dobrej roboty.
- A czy kiedykolwiek moja robota nie była dobra?
Właśnie to nas najbardziej łączy. Ta wrodzona ,,skromność".- Słuszna uwaga.
***
- A mógłbyś załatwić bananowy? - Zapytał chłopak, gdy wychodził. Oderwałem wzrok od kartek i zdjęć o dziewczynie, które mi przyniósł i spojrzałem na niego. Zasłużył.
- Mógłbym. Nawet wezmę największy. - Po tych słowach na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Calum, czasami jesteś na serio najlepszy. - Oznajmił, a ja posłałem mu lekki uśmiech i machnąłem na pożegnanie. Gdy wyszedł, od razu kontynuowałem czytanie tych wszystkich kartek, na których opisane było życie dziewczyny, o której ostatnio myślę za często.
***
Cześć kochani! Długo mnie nie było, ale przecież was uprzedzałam. Rozdziały będą w dużych odstępach czasu, ale ej, spójrzmy na to z innej strony... Przynajmniej BĘDĄ!No wiecie, kiedyś na pewno.
Ps. Czy wy też tak bardzo tęsknicie za Zayn'em?
CZYTASZ
R U Mine? »» Calum Hood
Hayran KurguOna jest recepcjonistką w domu dla prostytutek. Codziennie przychodzi tam wiele mężczyzn. Mimo tego, że nie mogą jej dotknąć, to i tak nienawidzi tam przebywać. Musi tam pracować ze względu na swojego zmarłego ojca, który miał tam długi, o których d...