~6~

541 31 27
                                    

Minęły cztery walone miesiące odkąd siedzę w domu. Mam już tego szczerze dość. Nie wykonałem żadnego zlecenia przez ten czas. Matka próbuję dostać sie do mojego pokoju ale jakoś jej to nie wychodzi. Może do niego wchodzic tylko Alluka.

A co do Gona... Myślę o nim dosłownie cały czas i nie mogę przestać. Miałem już trzy próby ucieczki, ale żadna się nie udała, dlatego dziś jest moja czwarta próba. Rodzice są dzisiaj zajęci, więc ma szanse. Jest 70% na to, że mi sie uda. 

Godzina 23, mogę wychodzić. Zabrałem swój plecack i wyszedłem z domu. 

                                                                                    Godzina później

Udało mi się. Jestem w mieście. Jestem w tym jebanym mieście. 

Biegłem ile sił w nogach do jego domu. Biegłem przez park w którym się poznaliśmy więc byłem już blisko. Na moje nieszczęście wpadłem na kogoś.

-Uh przepraszam nic ci nie jest?

-Wszystko w porządku- Czekaj ja znam ten głos... Podniosłem głowę i ujrzałem chłopaka.

-Gon?- To był on.

-Killua? Boże swięty Killua to ty- Chłopak odrazu się na mnie rzucił i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłem ten ucisk i przytuliłem go jeszcze mocniej. Poczułem, że moja bluza robi sie mokra. To znaczy, że Gon sie rozpłakał

-Gon mówiłem że wróce...-Gon rozpłakał się jeszcze mocniej.

-Tak strasznie tęskniłem Killua. Nie opuszczaj mnie już nigdy.

-Dobrze nie opuszczę cię już nigdy. Wstawaj, pójdziemy do ciebie.

-Okej t-to idziemy- Tak w ogóle to co on robi o tej godzinie w tym parku. Mogło mu się coś stać i jest strasznie zimno. Gon ma ubraną tylko bluzę, widzę jak się trzęsie z zimna.

-Chodź tu i daj mi rękę. Widzę, że jest ci zimno.

-Nie jest mi zimno... Może troszkę.

-Po prostu daj rękę.

-No d-dobrze- Wziąłem jego ręce i mocno trzymałem.

-Co ty w ogóle robisz o tej godzinie sam w parku. Mogło ci się coś stać no i jest okropnie zimno a ty masz na sobie tylko bluze, będziesz chory.

-Codziennie tu przychodziłem i jakoś nie byłem chory.

-Codziennie? Po co?

-No bo ja... Myślałem po prostu że kiedyś cię tu spotkam- Boże jaki słodki.

-Ajj Gon. Słodki jesteś, ale nie musiałeś tu codziennie przychodzić. Gdybym wrócił to pobiegłbym prosto do twojego domu. Chodźmy teraz do ciebie. Wypijemy kakao i pójdziemy spać dobrze?

-No dobrze. Kocham cię- Zatkało mnie. Gon powiedział to najciszej jak mógł, ale jak już mowiłem mam bardzo dobry słuch więc usłyszałem co powiedział. On serio mnie kocha? Mój boże Gon, ja ciebie też, weźmy ślub i zamieszkajmy razem nad morzem bo nie wytrzymam.

-Ja ciebie też- Odpowiedziałem cicho. Chłopak zrobił się cały czerwony. Wyglądał jak pomidor. Uroczy...

                                                                                      10 minut później

-No to jesteśmy. Idziemy wypić kakao a potem spać.

Weszliśmy do domu chłopaka, ściągneliśmy buty i poszliśmy zrobić kakao. Przez czas kiedy robiłem dla nas picie, Gon poszedł ubrać się w piżame.

-Już jestem. Kakao gotowe?

-Jeszcze chwilka i będzie. Oo piżama w pandy, uroczo wyglądasz.

-Nie prawda...

-Prawda prawda. Proszę, to twoje kakao.

-Dziękuje.

-Spoko. Dasz mi jakiś koc żebym mógł się przykryć w nocy?

-Chcesz spać na kanapie?

-No tak, a co?

-Śpij ze mną...

-Dobrze- Zauważyłem, że Gon często się rumieni.

Kiedy wypiliśmy kakao poszłem ogarnąć do łazienki, a Gon poszedł już do łóżka.

GON *POV*

Dalej nie mogę uwierzyć w to, że spotkałem Killue. To sen? Nie widzieliśmy się tylko jakieś cztery miesiące, a ja tak strasznie tęskniłem, ale nareszcie dzisiaj do mnie wrócił. Obiecał, że wróci i tak zrobił. 

-Już jestem. To jak? Gotowy na spanko?

-Tak, gotowy. Jestem już zmęczony- Killua podszedł i położył się do mojego łóżka. Mocno mnie przytulił i powiedział:

-Dobranoc Gon.

-Dobranoc Killua.

                                                                                            Rano

Obudziłem się ponieważ słońce zaczęło mnie razić. Tej nocy na szczęście nie miałem żadnych koszmarów. Obróciłem się i zobaczyłęm śpiącego Killue. Tak szczerze to myślałem, że to wszystko to jeden dobry sen. 

Killua wyglądał spokojnie kiedy spał. Nie chciałem go budzić. Poczułem jak chłopak mnie przytula. Dopiero zauważyłem, że Killua nie ma na sobie koszulki. Odrazu zrobiłem się cały czerwony na myśl, że przez całą noc byłem przytulony do jego nagiego torsu. Swoją drogą wygląda seksownie kiedy śpi bez koszulki... Dotknąłęm delikatnie jego nagiej klatki piersiowej i zacząłem jeździć po niej ręką.

-Mmm dzień dobry Gon- Usłyszałem, że chłopak już nie śpi i odrazu zabrałem rękę do siebie.

-Um dzień d-dobry Killua!

-Czemu zabrałeś rękę? To było przyjemne- Killua wziął moją rękę do siebie i położył ją na swojej klacie.

-Uh, wstawaj idziemy robić śniadanie.

-Ale mi się dobrze leży... Nie chce jeszcze wstawać.

-No to ty sobie leż a ja idę zrobic nam śniadanie.

-Dobrze... A co na śniadanie?

-Naleśniki mogą być?

-Mogą.

-No to idę.

-Chwilę poleżę i do ciebie przyjdę- Nie odpowiedziałem i poszłem robic śniadanie.

Standardowo wziąłem mleko, jajka, cukier i reszte składników. Wyciągnąłem patelnie do naleśników z szafki i położyłem na kuchenkę. Zrobiłem ciasto i zacząłem smażyć naleśniki.

Do kuchni wszedł ziewający Killua. Dopiero teraz zauważyłem, że spał też bez spodni. Był prawie całkiem nagi. Spojrzałem się na jego bokserki i zobaczyłem duże- nie Gon nawet o tym nie myśl...

-Gdzie ty się patrzysz Gon?

-A gdzie mam sie patrzeć? Patrze na podłoge przecież.

-Tak tak wmawiaj sobie. Idę ubrać jakieś spodnie.

-Idź i nie wracaj.

-Zawsze mogę wrócić do domu jak ci coś nie pasuje.

-Nie! Żartowałem przecież. Idź ubierz te spodnie, a ja zrobię ci kilka naleśników. A no i będziemy chyba musieli pogadać później.

-O czym gadać?

-Zobaczysz.

  ~~~~~~~~
Dzień dobry, dobry wieczór
(●'◡'●)ノ
Wybaczcie że nie było rozdziału przez tyle czasu ale nie miałam siły by go napisać...
Dajcie znać czy wam się podoba.
Pozdrawiam serdecznie moje żabki
( ˘ ³˘)♥︎

𝑴𝒊𝒔𝒔𝒊𝒐𝒏 𝑭𝒂𝒊𝒍𝒆𝒅~ 𝑲𝑰𝑳𝑳𝑼𝑮𝑶𝑵Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz