To było mało powiedziane, że Gabriel miał plan. To już była cała intryga.
– Eee, tata?
Adrien już miał wsiadać na tylne siedzenie samochodu, gdy zauważył rzecz zupełnie nieoczekiwaną i zupełnie nie na miejscu. Bowiem na miejscu kierowcy zamiast cichego Goryla, siedział sam Gabriel Agreste.
– Wsiadasz?
– A... Tak. – Młodszy Agreste szybko starał się zreflektować. Usiadł z tyłu, niepewny co się właśnie działo. Ojciec popsuł mu plany. – Coś się stało?
– Czy nie mogę odebrać własnego syna z sesji? – zapytał nonszalancko Gabryś i ruszył sprzed pracowni fotograficznej.
– Nie... Znaczy... Możesz. Po prostu... Nie spodziewałem się. Nie wiedziałem, że w ogóle masz prawo jazdy.
Gabryś nie skomentował niemrawej odpowiedzi syna. Oczywiście, że miał prawo jazdy. Kiedyś. Zabrali mu, gdy szesnasty raz z rzędu wjechał w hydrant przy komisariacie.
Ludzie, każdemu się mogło zdarzyć. Musiał jedynie zdać jeszcze raz, tylko że okazało się to trudniejsze niż myślał. Za pierwszym razem nie ustąpił pierwszeństwa, za drugim nie przepuścił jakiejś babuleńki na pasach, za trzecim zapomniał o kierunkowskazie... Nie pamiętał, co tam było za piątym, siódmym i dziewiątym, ale za dziesiątym podejściem tak się wkurzył, że wyrwał egzaminatorowi ten zasrany kwitek i sam wstawił sobie "negatywny". Po tym już go nie chciano więcej oglądać w ośrodku ruchu drogowego. Zadowolił się więc prywatnym szoferem.
Tymczasem... Gabryś sprawdził czy ma włączone wszystkie wymagane światła, czy nie paliła się jakaś kontrolka, mogąca być wskazówką, że znów zapomniał o ręcznym i postara się jechać powoli i zgodnie z przepisami. Nikomu nie powinna stać się krzywda.
– Ciesz się, że przyjechałem – odezwał się, zaciskając dłonie na kierownicy. – Twój ochroniarz wziął dziś wolne. A zapowiada się na burzę.
– Taa... Mam szczęście.
Gabriel dobrze wiedział, że jego syn był doskonale świadom nieobecności Goryla i chciał ją wykorzystać. Planował zerwać się po sesji, która skończyła się przed czasem i poszwendać z tym całym Milo. Co to, to nie. Gabriel nie pozwoli na to.
Zerknął w tylne lusterko. Adrien pisał coś na telefonie. Pewnie powiadamiał tego Nero, że jednak nie udało się. Gabriel uśmiechnął się pod nosem. Był mistrzem psucia planów innych. Raz przełożono nawet ślub na późniejszy termin przez niego. Choć ten incydent wyszedł akurat na dobre. Para rozeszła się kilka dni później. Powinni byli mu dziękować. Nie było ślubu, nie mieli dzieci. Nie było papierkowej roboty. I to dzięki komu?
Stanęli na światłach w korku. Podszedł do nich jakiś naganiacz, chcąc zaoferować swoje chińskie podróbki. "Zawsze nagabują człowieka", westchnął ciężko Gabryś, wciskając pedał gazu, jak tylko zapaliło się zielone.
Gabriel odbił w bok. Celowo przejechał koło domu Alyi, wymownie zwalniając. Nathalie przed chwilą wysłała mu wiadomość, że Marinette właśnie wyszła od koleżanki. Gabriel dostrzegł ją od razu. Zerknął w lusterko, ale jego głąb dalej patrzył w komórkę.
– Ale lunęło – zaintonował głośno, gdy deszcz zaczął uderzać w szybę. Gabryś zaczął szukać włącznika do wycieraczek, wciskając i pociągając co popadnie. Ten to kierunkowskaz, ten też, ten to awaryjne, ta gałka to do świateł, ach, to klakson. Pociągnął dźwigienkę i na szybę poleciał płyn do spryskiwaczy. Wycieraczki jeden raz zgarnęły wodę i płyn z szyb, w porę, żeby zobaczył wbiegającą na pasy Marinette.
CZYTASZ
Genialne Plany Gabrysia
FanfictionRelacja z dnia premiery "Genialnych Planów Gabrysia". Opowiada Nadja Chamack: - Proszę państwa, przed widownią rozwija się czerwony dywan. Flesze aparatów co chwilę migają. Środkiem idzie jedyny, niezastąpiony Gabrie- - STOP! *okrzyki zdumienia* - J...