Rozdział ma miejsce przed wydarzeniami z pierwszej części. Więc formalnie to jest część pierwsza.
__________________
Czasami Gabryś zastanawiał się jakim cudem były jeszcze takie dziedziny, w których miał za małe wpływy. Wprost nie do pomyślenia. Pieniędzy miał jak motyli w piwnicy i otwierały mu prawie każde drzwi. A tych co nie otwierały, mógł zawsze wyłamać łomem z garażu.
Okazało się, że miłości nie da się ani kupić, ani wyłamać. Miłość to perfidna przyjaciółka, którą już starożytni Rzymianie słusznie zaliczyli do chorób psychicznych. Niewiarygodne, co robiła z człowiekiem. Ale Gabryś jak mało kto wiedział, że miłość była także jak wojna. Składały się na nią bitwy, które raz się przegrywało, raz wygrywało, a czasem wynik był trudny do rozstrzygnięcia. I jeśli wróg już długo się nie poddawał, należało wziąć go podstępem. Gabryś doskonale o tym wiedział, bo właśnie podstępem się posłużył, by wyciągnąć Emily po raz pierwszy na randkę. Specjalnie rozpruł jej kraniec swetra, który miała włożyć na siebie po WF-ie na studiach, by nitki zaczęły się sypać. Jeśli Emily nie chciała pod koniec dnia mieć jedynie włóczki wełny, musiała pobiec do jedynego znanego jej krawca. Jego. A w zamian za szybkie naprawienie problemu, musiała pójść z nim na kawę.
Zepsuł, zszył, zwyciężył.
Tak samo należało podejść Marinette i Adriena, by mogli się bliżej poznać i zżyć. By stworzyli fundamenty pod zdrowy, stały związek, a nie taki jaki stworzyli on z Emily. Kompletnie nie znał jej, gdy pytał się czy bolało jak spadła z nieba. Teraz już wiedział, że wyłoniła się z czeluści piekieł.
Tylko jak mówił, nie miał wystarczających wpływów. O ile mógł bardziej lub mniej kontrolować poczynania swojego złotowłosego Roszponka, o tyle Marinette była zmienną wolną. Dla niego.
– I mówisz, że to ty jesteś Władcą Ciem? I po to, aby zeswatać nasze dzieci?
Sabine Cheng zaczęła głośno się śmiać. Tom Dupain opluł się herbatą. Gabriel uśmiechnął się najuprzejmiej jak mógł, choć palce nerwowo bębniły mu o stół w kuchni Dupain-Chengów. Siedzieli już tutaj prawie godzinę i Gabriel wyjawiał małżeństwu swoje plany. Powiedział prawdę o Władcy Ciem, tożsamości Czarnego Kota, ale największą bombę zostawił na koniec.
– A wasza córka jest Biedronką.
Tom Dupain upił spokojnie herbatę. Sabine sprawdziła godzinę.
– No ba. Głupi by się nie domyślił – odezwała się matka Marinette. – No dobrze. Pomożemy panu, ale chcemy czegoś w zamian.
– Poza zięciem, który jest modelem? – spytał ironicznie.
Tom zmarszczył brwi. Nie odezwał się prawie w ogóle od początku rozmowy i Gabryś rozpoznał w nim swojego druha pantoflarza. I to już mu wiele dało. Wystarczyło przekonać Sabine, a Toma też będzie miał w kieszeni. Wiedział z doświadczenia. Może i Tom wyglądał na głowę rodziny, ale to jego żona była szyją.
Sabine spokojnie pociągnęła kolejny łyk herbaty.
– Nie wiem czy pan wie, ale Marinette jest rozchwytywana. Ostatnio przyprowadziła nam syna Jaggeda Stone'a. Znając jej szczęście, mogłaby upolować nawet jakiegoś księcia. A w porównaniu z takim... Model nie brzmi już tak obiecująco.
Gabryś zazgrzytał zębami.
– Czego zatem oczekujecie?
– No nareszcie. Chcę torebkę od Chanel. Dla Toma krawat od Gucciego, bo nie możemy mu znaleźć żadnego ładnego w sieciówce. A, i może autograf królowej Elżbiety.
I znowu kłaniały się wpływy. Skąd u licha miał wziąć autograf od samej królowej Anglii? Adrien kosztował go więcej niż przypuszczał. Ale już chyba łatwiej będzie mu zdobyć ten autograf niż spiknąć Marinette z jego synem w pojedynkę.
– Stoi.
Sabine triumfalnie wyprostowała się na krześle i wyciągnęła do niego rękę.
– Dobrze się robi z panem interesy, panie Agreste.
***
Zgubili policję dopiero na autostradzie. Samochody policyjne osiągały prędkość nie wyższą niż sto czterdzieści na godzinę. Samochód Gabrysia – dwieście dwadzieścia. Nawet taka noga z matematyki jak projektant wiedział, że różnica była na tyle duża, że nie dogonią ich.
Był tylko jeden problem. Kończyło im się paliwo.
Gabryś zjechał na jakiś najbliższy zjazd, padło akurat na drogę do McDonalda. Zajechali na parking przy fastfoodzie. Na oparach wtoczyli się na miejsce parkingowe i samochód właśnie wtedy im zdechł.
Gabriel wysiadł z Nathalie na zewnątrz. Podzielili się sprawiedliwie obowiązkami: Nathalie zadzwoni po szofera i nowy samochód, skontaktuje się ze znajomym szefem policji i zagrozi, że nie dostaną więcej darmowych mundurów, jeśli sprawa z hydrantem i pościgiem nie pójdzie w niepamięć, a potem skombinuje lawetę i zadzwoni do Sabine jak tam się miały dzieciaki. W tym czasie Gabriel pójdzie zamówić im dwa Happy Meale.
Jakimś cudem Nathalie i tak wyrobiła się pierwsza. Gdy wracał z dwoma zestawami i kubkami kawy, jego asystentka już opierała się o maskę z założonymi rękami. Przez ostatnią noc i w ferworze emocji jej kok całkiem się rozleciał. Odgarnęła swoje rozpuszczone włosy na plecy, by nie wpadły jej do przyniesionej przez Gabrysia kawy. Zostawiła też w samochodzie swój nieodzowny żakiet i stała teraz tylko w samym golfie. I Gabryś musiał przyznać, że było jej w tym zabieganym wydaniu uciekinierki naprawdę ładnie.
Wręczył jej kawę i Happy Meala, a potem oparł się obok. We dwoje zajadali się hamburgerami, patrząc na śmigające przez autostradę samochody. Dochodziła jakaś czwarta rano i zaczęła się wreszcie robić szarówka. Agreste zerkał od czasu do czasu na swoją asystentkę.
Gdyby nie ona, nie zaszedłby tak daleko. To ona uratowała mu tyłek, kiedy prawie wpadł przed superbohaterami i utworzyła emopotwora. To ona przynosiła mu meliskę, kiedy myślał, że tym razem to naprawdę już koniec. To ona bez zbędnych pytań pomagała mu realizować każdy kolejny ekscentryczny plan. To ona obsługiwała Google Maps, żeby nie skręcił za wcześnie lub za późno (każdy kierowca wiedział, że na tej aplikacji nie można było polegać). To ona nie nazwała go szaleńcem, że bawił się w swatkę.
Była z niej fantastyczna przyjaciółka.
Zgarnął ich papiery po bułkach i frytkach i wyrzucił je do kosza. Wrócił do Nathalie popijającej kawę. Dopiero zauważył, że dygotała z zimna.
– Żakiet mi przemókł – odpowiedziała na jego niezadane pytanie. Faktycznie, długo stała w tamtej ulewie.
Bez namysłu ściągnął swoją marynarkę i narzucił ją na nią. Oparł się z powrotem obok niej, trochę bliżej niż poprzednio. I nawet nie przemknęło mu przez myśl, że przecież miał ją zapytać co u Adriena i Marinette.
CZYTASZ
Genialne Plany Gabrysia
FanfictionRelacja z dnia premiery "Genialnych Planów Gabrysia". Opowiada Nadja Chamack: - Proszę państwa, przed widownią rozwija się czerwony dywan. Flesze aparatów co chwilę migają. Środkiem idzie jedyny, niezastąpiony Gabrie- - STOP! *okrzyki zdumienia* - J...