(...) Polewamy się szampanem

465 45 35
                                    

Spoilery do Pana Gołębia 72.
_____________
Gabryś był przeszczęśliwy. Kręcił piruety po całym gabinecie jak baletnica, prawie strącając wszystko z półek. Udało się. Udało!

Nie tylko jemu towarzyszył szampański nastrój. Nathalie właśnie odwoziła do domu państwa Dupain-Cheng, którzy obalili (sami!) trzy butelki szampana i ledwo stali na nogach. Gabryś przy okazji sam się trochę też wstawił.

– Panie Ramier, mój geniuszu! – darł się na całe gardło, gdy stracił równowagę i klapnął tyłkiem o podłogę. Zaniósł się pijackim rechotem. – Mój cudzie pieprzony! Załatwię ci to sanktuarium dla gołębi! Załatwię ci wszystko, co zechcesz!

Może jednak należy wykreślić pierwsze zdanie. Gabryś nie był przeszczęśliwy. On był nawet nie w siódmym, ale w ósmym niebie. Jakby zjadł ambrozję i zjechał po tęczy na jednorożcu.

Kolejna reklama z Adrienem w roli głównej miała być jednym z mniej istotnych elementów Operacji Adriennette. Gabryś starał się bombardować dziewczynę informacjami o jego synu ile tylko mógł i najbardziej kreatywnie jak mógł, ale jakby mu na złość dziewczyna nie reagowała. Gabryś prawie dostał zawału na myśl, że mogła się odkochać. Co ten bałwan mógł zrobić? Użył jakichś kolejnych sucharów matki? Popisał się, że umie polizać swój łokieć? Emily czasami też tak mu chciała zaimponować. Podczas jednego wyjścia do restauracji chciała mu zaprezentować jak robi powitanie słońca. W pozycji horyzontalnej, po trzech Sex on the beach.

Gabryś pamiętał jednak, jaki efekt wywarła na Marinette poprzednia reklama Adriena. Postanowił zafundować jej jeszcze większe emocje. Bądź co bądź, Adrien miał czym się pochwalić.

Ku wielkiemu zaskoczeniu pana Agreste Marinette uprzedziła go. Sama przedarła się na basen, niestety razem z Salami... Gabryś miał już soczyście kląć, gdy niezdarność panny Dupain-Cheng doprowadziła do jednego z najbardziej spektakularnych momentów w historii. Gdy jego bałwan spadał razem z Marinette do wody, Gabriel musiał wyłączyć sobie mikrofon, bo piszczał z wrażenia. Zdążył nawet zrobić screenshota. Oprawi go w ramkę obok zdjęcia z fontanny.

Wszystko zepsuł jednak gniew tego producenta. Totalnie popsuł Gabrysiowi humor, więc postanowił wkroczyć do akcji. To był 72 raz, gdy zaakumanizował Pana Gołębia. Niestety, wszystko zaczęło się walić od początku.

– Uchylaj się, idioto! – jęknął Gabryś, gdy gołąb trafił jego syna. – Masz jeszcze sprawne kolana! Tak ciężko się uchylić?! I jak wy macie spędzać razem czas?

I na dodatek Marinette odebrała mu Pana Gołębia. Już na zawsze. Lecz wtedy... Gabryś znalazł potencjalnego sojusznika. Salami. Był z niej dumny i nawet powoli zaczynał ją lubić.

– Nie wymawiaj mi się tu lekcją chińskiego, bałwanie! – syknął Gabriel, ukryty pośród gałęzi na drzewie. Pochylił się trochę naprzód, patrząc przez lornetkę. – I tak sam je odwołujesz. Lepiej gdybyś poszedł z nią na spacer. – W tym momencie Adrien walnął się drzwiami. – O, chyba przeszła na ciebie jej niezdarność. Żebyś tylko jutro nie miał guza, ofermo. Trochę klasy trzeba przy niej pokazać, a ty się walisz w łeb.

Gabriel strzelił facepalm'a. Ścisnął mocniej lornetkę, czując że przechyla się w przód. Zamachał rozpaczliwie rękami, próbując chwycić się gałęzi, ale i tak przechylił się jak papużka na drążku. Sekundę później wylądował w krzakach. Gdyby to nie była bajka, miałby jakiś poważny uraz.

– I właściwie miałbyś, gdyby nie było mnie w pobliżu.

Gabriel otworzył oczy. Świat jeszcze trochę wirował, ale dostrzegł opierającą się o drzewo nastolatkę w pasiastej piżamie. Wygramolił się bez jej pomocy z krzaków i we dwoje ruszyli ulicą jak gdyby nigdy nic. Minęli jakiegoś gapiącego się na nich dzieciaka.

– Co, faceta na drzewie nie widziałeś? – zapytała dziewczyna.

Dzieciak wskazał w nią palcem.

– Ty masz na sobie piżamę?

– A nawet jeśli to co? U niektórych jest teraz pierwsza w nocy. Nie oczekuj, że będę wypindrzona jak na herbatkę u królowej.

Gabriel przewrócił oczami. Pociągnął dziewczynę w pasiastej piżamie za sobą. Zerknął w stronę domu Marinette.

– I nie podwiozłeś jej, baranie.

– Naturalnie, że nie – przytaknęła jego towarzyszka. – Zawsze coś im staje na przeszkodzie. Mimo to powinniśmy świętować. Jesteśmy o krok bliżej do Adriennete. – Wyciągnęła zza pleców butelkę szampana. – Patrz, co mam. Chodźmy po Toma i Sabine. Świętujemy.

– Jak? Skąd?

Dziewczyna westchnęła ciężko. Gabryś nigdy nie zajarzy o co chodzi z byciem Autorką i władzą absolutną.

Genialne Plany GabrysiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz