Rozdział 14

286 25 17
                                    

Nie kryli zdziwienia, kiedy rzeczywiście udało im się przejechać bez szwanku. Trzy godziny, które były czasem ich podróży do Pierwszej Strefy, minęły im już we względnej ciszy, kiedy jedynie mulatka, jak się okazało Jennie, podśpiewywała sobie pod nosem piosenki z radia, które akurat w nim leciały.

Pierwsza Strefa już od samego początku emanowała bogactwem. Mimo, że Ana i Chris byli tu już drugi raz i tak nie mogli wyjść z podziwu. Te wszystkie oszklone, wysokie wieżowce, hologramowe reklamy, mnóstwo drogich samochodów (swoją drogą ten, którym jechali strasznie się wyróżniał), pełno bogatych ludzi, którzy załatwiali swoje sprawy...

Wręcz ciężko było uwierzyć w różnicę, która panowała między strefami. Mimo, że Piątka produkowała wszelkie urządzenia dla Pierwszej Strefy, sami nigdy nawet nie śnili, że mogliby być w ich posiadaniu i korzystać z takich luksusów. Oczywiście zdarzały się pewne przekręty i czasem znalazł się ktoś, kto zapragnął wyposażyć się w najlepszą technologię, jednak kiedy został złapany, kara nie była łaskawa.

~Bo my nie dosięgamy im do pięt.

Ana momentalnie przestała patrzeć się za szybę.

Podział ludzi w Avii istniał od zawsze, była nawet przekonana, że pozostanie on na wieczność. W końcu jak ktoś, kto nie miał w ogóle pojęcia, co to hologramowy telefon, miałby nagle zacząć funkcjonować w świecie Pierwszej Strefy? Choć tak bardzo tego nienawidziła i tak nie była w stanie niczego zmienić.

- Jesteśmy – oznajmiła Jennie, zatrzymując się przed jednym z wieżowców i zerkając na swoich pasażerów przez lusterko.

Nie umknęło im, że tuż pod szklanymi drzwiami stał Pierwszy wraz ze swoim wianuszkiem strażników, choć w tych stronach mówiono na nich raczej "ochroniarze". Chris i Ana posłali sobie wymowne spojrzenia, po czym czarnowłosa szybko wyszła z pojazdu i otworzyła drzwi swojemu władcy, kłaniając się przed nim lekko.

Chris nie lubił tego typu „powinności". Traktował Anę jak przyjaciółkę i chciał, by tak pozostało, jednak jego pozycja zmuszała ją do ciągłego usługiwania mu. Choć, jak zażyczył sobie Chris, robiła to tylko przy ludziach.

Dwójka przybyłych z lekką niepewnością podeszła bliżej i ukłoniła się Pierwszemu w geście szacunku. Asher Carter zmarszczył brwi na widok Any, choć przecież przypuszczał, że tak będzie.

- Cieszę się, że jednak postanowiłeś do mnie zawitać, Piąty – rzekł na powitanie.

Jego idealnie dopasowany, czarny garnitur ze złotymi wstawkami zdecydowanie górował nad ciemnofioletową koszulą Chrisa oraz oficjalnym mundurze Any. Różnica między nimi, a chociażby ochraniarzami Pierwszego, którzy się w nich wgapiali, była wręcz kuriozalna. Ana nie mogła dopuścić do siebie myśli, że ktoś takiego pokroju chciał się z nimi spoufalać.

- Zapraszam do środka. Kontrakt czeka – powiedział zadowolony Pierwszy, powoli wchodząc już do środka.

- Kto powiedział, że go spiszemy, Pierwszy? – spytał Chris twardo, nie mogąc znieść tonu władcy.

Asher Carter zatrzymał się w półkroku i z lekkim uśmiechem odwrócił się do Piątego.

- Nie sądzę, byś fatygował się tu, gdybyś nie miał zamiaru go spisywać – odparł jak gdyby nigdy nic. – Zresztą po tym, co ci zaoferuję, nawet przez chwilę nie pomyślisz o innej opcji.

Ana zacisnęła zęby. Jedno było pewne – nie ufała Pierwszemu ani odrobinę.

***

Nawet nie chciała rozmyślać nad bogactwem Pierwszego. Nie dość, że ten, jak i kilka innych wieżowców w pełni należało do niego, to jego „dom", o ile można tak go nazwać, był urządzony w taki sposób, że tym z biedniejszych stref oczy niemal wypadały z orbit. W dodatku po całym wieżowcu kotłowali się ochroniarze oraz służba. Ten człowiek był wręcz okropnie bogaty. Nie dość, że dostał wszystko w spadku od poprzedniego władcy, to jeszcze sporo zdołał osiągnąć zupełnie sam.

WładczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz