Rozdział 21

275 21 13
                                    

Wizyta minęła dość szybko. Władcy wiedzieli, że już za trzy dni odbędzie się spotkanie władców, do którego Pierwszy musiał się przygotować. Zapewnił ich, że wzmocni ochronę, jednak i tak nie mogli przewidzieć, co się wydarzy.

A miało wydarzyć się wiele.

Chris dowiedział się także co nieco o wizytach w poszczególnych strefach. Jak się okazało, Pierwszy zdołał zobaczyć dość sporo interesujących rzeczy. Ludzie z Siódemki żyli o wiele lepiej, niż im się z początku wydawało. Może nie był to poziom chociażby Piątki, ale mieszkający tam artyści zaczęli być nieco bardziej doceniani przez wyższe strefy. Podobno coraz częściej kupowano od nich dzieła i usługi muzyczne, za które dostawali sporo pieniędzy. Ana nigdy nie pomyślałaby, że kultura wróci na dobre tory, a przynajmniej zbliży się w ich kierunku.

Co, jeśli jednak nie miało się żadnego talentu, który zostałby doceniony w tamtych rejonach? Odpowiedź była oczywista. Tamte osoby niczym nie różniły się od ubogich i bezdomnych z Piątej strefy. Czyli nie wszystko zmierzało w dobrą stronę...

Szóstka analogicznie w miarę dobrze sobie radziła, jednak Asher wyznał, że jeśli kryzys nadal będzie się utrzymywał, za jakiś czas plony będą niewystarczające dla populacji. Ana miała nadzieję, że do tego nie dojdzie, a kryzys związany z kiepskimi zbiorami, zostanie już za niedługo zażegnany.

Co do innych stref – te radziły sobie tak, jak zwykle. Czwórka nie napotykała żadnych trudności, mimo niedawnej śmierci władcy, choć przydałoby się zapewnić więcej miejsc w tamtejszych szpitalach. O Trójce i Dwójce nawet nie wspominając – tam zawsze wszystko szło po myśli władców.

Mogło być gorzej, to prawda. Jednak Ana miała ogromną nadzieję, że będzie coraz lepiej.

- Wiesz, musisz nabrać jedzenie na widelec i włożyć do gęby – mruknął opryskliwie Lucas, podczas wspólnej kolacji.

Czarnowłosa przewróciła tylko oczami. Przyzwyczaiła się już do dogryzek, gdy czasem pogrążała się w swoich myślach. Nie miała jednak zbytniego apetytu, więc zamiast kończyć jeść, odłożyła sztućce i oparła głowę na ręce.

- Dziewczynka nie jest głodna?

- Lucas, zajmij się sobą – wtrącił Anthony, zanim chłopak zdążył dopowiedzieć coś jeszcze.

Ana w duchu cieszyła się, że przynajmniej on, Jake i Finn byli po jej stronie.

- A ty co? Jej ojciec?

Kobieta zacisnęła pięści, jednak na twarzy utrzymała swoją naturalną obojętność.

- Jak widać dojrzalszy od ciebie – odparł Tony, jak gdyby nigdy nic upijając łyk herbaty z kubka.

Lucas momentalnie zamilknął i do końca kolacji nie odezwał się ani słowem. Ana mierzyła go czujnym spojrzeniem, nie mając pojęcia, co tak go ruszyło.

Była jednak pewna, że nawet on miał swoje tajemnice i problemy.

***

O dziwo czas mijał jej zadziwiająco szybko i zanim się obejrzała, minęły dwa dni. Dość spokojne dla niej dni, bo tak naprawdę niczym się nie wyróżniały za wyjątkiem dodatkowych treningów z żołnierzami w zakresie walki-wręcz i strzelania. Zawsze spod przymrużonych powiek przyglądała się umiejętnościom żołnierzy. Musiała przyznać, że niektórzy byli naprawdę dobrzy, a w szczególności Collin, który niedawno do niej zagadał. Tony miał rację, siedemnastolatek wyróżniał się na tle swoich rówieśników, a co za tym szło, w przyszłości mógł okazać się niezwykle przydatnym żołnierzem.

Jednak Ana dziwiła się, dlaczego to akurat ją próbował naśladować, nie żeby mu to nie wychodziło. Nie mogła zrozumieć, co skłoniło go do kopiowania kogoś, zamiast wypracowania sobie własnej techniki. Może było mu tak łatwiej? Co nie zmieniało faktu, że miał do wyboru naprawdę wielu utalentowanych żołnierzy, ale to akurat ją postanowił wybrać, choć przy niektórych wypadała raczej średnio. Nieco jej to schlebiało, musiała przyznać. Ale bała się, że mógł mieć w tym jakiś ukryty motyw.

WładczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz