Prolog

121 4 0
                                    



-Verka, zlituj się, nie chce mi się tam iiiiiść – Ashton marudził już po kilkugodzinnym chodzeniu po mieście i szukając przygód ze swoją ekipą.Dziewczynie coraz bardziej puszczały nerwy. Nie dość, że od godziny szukała miejsca, o którym wujek Michael jej opowiadał, to jeszcze ma na głowie jęczącego i marudzącego Ashtona.

-Shut up your mounth! - odpowiedziała Véronique próbując zatuszować swoją złość i znów zerknęła na mapę. - Albo Michael zrobił nas w chuja, albo to miejsce zapadło się pod ziemię!

-Albo jesteś ślepa – pojechał jej Lucio opierając się o ścianę pobliskiej kamienicy i obserwując padającego na pysk przyjaciela. -Wracajmy już, Ash nie da rady dalej chodzić.

-On wiecznie nie daje... - nastolatka spojrzała na blondyna.

-Przepraszam...- chłopak usiadł na ziemi i skulił się, chowając głowę pomiędzy kolana.

-Oh my God, again... - westchnęła nastolatka, zdjęła z siebie różową kamizelkę i również przycupnęła na ziemi wcześniej kładąc kawałek ubrania na ziemi. Rozłożyła mapę i kompas próbowała rozszyfrować miejsce, gdzie się znajdują. - A więc minęliśmy tę rzekę – palcem przesuwała niczym wskazówką. - Przeszliśmy wzdłuż lasu i trafiliśmy do kolejnego miasta. Tam powinniśmy skręcić tam...

-I skręciliśmy źle – zza ramienia wysunęła się głowa ubranej w białą, koronkową lolicią sukienkę Nanako spoglądająca na mapę.- Poszliśmy w prawo zamiast w lewo.

-I KNEW IT! - Véronique zgniotła mapę i rzuciła nią na chodnik. - I HATE MY ORIENTATION!

-Masz to po oj... - Lucio nie zdołał dokończyć, gdy tuż przy jego głowie pojawił się różowy TAURUS 82 W.

-Nie wspominaj mi o nim – zawarczała przez zęby blondynka. - One more word and you'll dead.

-Ok, fine – chłopak przesunął broń spomiędzy skroni. - Nie chcę cię drażnić.

Véronique uśmiechnęła się pod nosem, po czym zabezpieczyła broń trzymaną w lewej ręce i schowała do kieszeni.

-Jest późno, wracajmy, bo na pewno Michael, Annabelle i Chris będą się martwić – podsumowała Nanako spoglądając na nocne,rozgwieżdżone niebo. - Nie znamy tego miasta, nie wiadomo, jak ludzie będą na nas reagować.

-Ja chcę do domu – Ashton wstał wreszcie z ziemi.

-No to nas zaprowadź, geniuszu – Véronique pokazała na wyrzucony kawałek papieru.

-Zostaw go w spokoju – Lucio staną w obronie przyjaciela. - Nie jego wina,że nas źle poprowadziłaś.

-Ja wiedziałam od początku, że źle idziemy... - nabąknęła Nanako bawiąc się kunajem w ręku.

-I NIC NIE MÓWIŁAŚ, ŻMIJO?! - wrzasnęli jednocześnie Lucio i Véronique.

-Tak jest zabawniej – dziewczyna uśmiechnęła się. - Nie sądzicie?

-Ty mała...! - blondyna wyciągnęła broń i strzeliła w stronę brunetki, jednak ta sprytnie przemieniła się w latającą wiewiórkę, podfrunęła do Véronique i zaatakowała ją sztyletem.Dziewczyna wybroniła się blokując atak metalową lufą.

-Dziewczyny...- Ashton bezskutecznie próbował załagodzić dwie walczące dziewczyny ze sobą.

-DOSYĆ!- Lucio wreszcie wrzasnął i swoją mocą odseparował jedną od drugiej tworząc tarczę pomiędzy nim. - Nie czas na walki i kłótnie, mamy wrócić do domu! Współpracujmy!

HEADSPACEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz