Rozdział I

40 1 0
                                    


Rozdział I


Annabelle siedziała sobie przy barze w Lumière i sączyła drinka rozglądając się po dosyć popularnym lokalu w mieście. Przyozdobione czerwonymi neonami białe kolumny oraz zwisające czerwone, satynowe wstęgi nadawały burleskowy klimat miejscu. Okrągłe, czarne stoliki stały naokoło ogromnego parkietu, z kolei bar, zlokalizowany po lewej stronie od wejścia, zachęcał do przybycia ścianą pełną alkoholi.

-Witam – nagle, koło dziewczyny przysiadł się jakiś wysoki i mocno umięśniony mężczyzna, lecz natura przyoszczędziła mu włosów na głowie. -Można?

-Po chuj pytasz o zgodę, skoro już usiadłeś, debilu? - skwitowała nieznajomego Annabelle i sięgnęła po łyka swojego krwawej Mary.

-U, jakaś ostra, lubię takie – odparł mężczyzna i podrapał się po brodzie. - Ja i moi kumple – pokazał na stolik po drugiej stronie parkietu. - chcielibyśmy cię poznać. Dołączysz?

-Niech pomyślę... -Annabelle udawała zainteresowaną. - Nie. Wypierdalaj.

Mężczyzna był zawiedziony. Odszedł bez słowa od uśmiechniętej tryumfalnie dziewczyny.


-I jak ci się podoba? -spytała Monique, która właśnie wyszła z zaplecza dla kelnerów i nie przypominała siebie. Zamiast czapki na głowie ozdabiającej jej rude włosy, miała kapelusz, zamiast koszuli w kratę i jeasnów, ubrana była w elegancką, czarną sukienkę koktajlową, a włosy, zazwyczaj spięte gumką w luźny kok, dzisiaj swoimi pięknymi lokami były wisienką na torcie jej wyglądu.

-Jest zajebiście –odparła Annabelle odkładając drinka. - Gdyby nie towarzystwo bezkarkowych kretynów, byłoby idealnie.

-A, oni – pokazała palcem na grupę osób, którą widziała nie raz w klubie. - Fakt,przychodzą tylko, by przeruchać lokalne tancerki po pracy. A one się im dają.

-Może to i lepiej, że Dominique tu nie ma – westchnęła szatynka. - Byłoby znacznie gorzej, żeby i ona wpadła w wir pracy jako...

-Dziwka? - podsumowała bezpretensjonalnie Monique. - Fakt. Jedna w rodzinie wystarczy - i pokazała na siebie.

-Monique, ja...

-Wiem, że nie o to ci chodziło – uprzedziła ją rudowłosa i uśmiechnęła się. - Na swoje szczęście ja zerwałam z tamtym życiem, chociaż nimfomance jest ciężko pracować w takim miejscu...

-Tym bardziej się tobie dziwię, że zdecydowałaś się na to – i pokazała na lokal pełen pijanych, obcych npców.

-Życie to ciągła walka ze sobą, Annabelle – dziewczyna posmutniała. - Poza tym, chciałam coś robić, poza katowaniem się na siłowni i puszczaniem się naokoło.

-No cóż... - Annabelle poczuła nagle na sobie czyjś wzrok i zadławiła się swoim drinkiem. Monique również zapaliła się czerwona lampka widząc nadchodzącą grupę co najmniej dziesięciu mężczyzn w ich kierunku. Wyjęła awaryjnie swój motylkowy nóż, który miała zawsze przyczepiony przy udzie.

-Dobry wieczór – jeden z nich, który wyglądał na lidera w grupie podszedł do lady myląc Monique z kelnerem. - Poproszę trzy stoliki w strefie VIP, do tego najdroższy alkohol w klubie i... - spojrzał na wystrojoną dziewczynę. - Macie może jeszcze takie ślicznotki jak ty, czy jesteś jedyna w ofercie?

-Proszę pana – Monique starała się być grzeczna. - To jest klub, a nie burdel i jeśli pan chciałby kogoś jako panią do towarzystwa, zapraszam trzy ulice dalej, najlepsze kurwy w mieście.

HEADSPACEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz