Rozdział IV

37 2 0
                                    


-I jak? - Monique koordynowała całą akcją za pomocą walkie-talkie jednocześnie poszukując zaginionej Margot. - Ok, przyjęłam. Nie przeszła fuzji z Arturem – przekazała reszcie ekipy informację.

-Tyle dobrego – Claire odetchnęła z ulgą. - Ashton, ty sporo chodzić z pozostałymi po mieście, masz pomysł, gdzie mogłaby pójść Margot?

Chłopak zaczął główkować.

-Może być w każdym pustostanie, chociaż gdybym był nią, poszedłbym zapewne w miejsce, które dobrze znam w realu, czyli... - w tym momencie wpadł na ten sam pomysł, co Lucio. - Tory!

-No tak, zawsze ją tam ciągnęło, fakt – Monique zgodziła się z chłopakiem, po czym wzięła krótkofalówkę. - Annabelle, sprawdzaliście tory?

-Właśnie Lucio nam podpowiedział to samo – dziewczyna odpowiedziała. -Idziemy sprawdzić.

-Aye!- Monique przypięła sprzęt do paska od spodni. - Robi się ciemno...


Faktycznie. Dzień minął, a po ich starym hoście ani śladu. Monique znając dobrze headspace'owe niebo, prowadziła resztę bez mapy wzdłuż granicy miasta przetrzepując wszystkie zakamarki i pytając okolicznych NPCów, aż zrobili pełne okrążenie. W pewnym momencie Ash zmęczony całą wyprawą, usiadł na chodniku.

-Przepraszam, nie daję rady – powiedział ledwo dysząc. - Za dużo nawet jak dla mnie.

-Rozumiem– Claire przycupnęła przy nim mimo brudu ulicznego. - Powinniśmy jutro wznowić poszukiwania, Monique. Po ciemku, nic nie zdziałamy.

Rudowłosa przyznała im rację.

-Mam nadzieję, że te tory to właściwy trop – odparła, po czym zrobiła słowiański przykuc przy ścianie kamienicy. - Wracajcie do domu odpocząć, ja muszę skoczyć do klubu. Weźcie też to – i wręczyła Claire krótkofalówkę. - Po drodze spróbuję jeszcze zajrzeć w parę miejsc.


Claire i Ashton przystali na propozycję i po krótkim odsapnięciu obydwoje pokierowali swe kroki w stronę domów, z kolei Monique po parunastu minutach była pod swoim lokalem.

„Oby nie było żadnej dramy, nie zdzierżę kolejnej" rzekła w duchu dziewczyna, po wzięciu głębszego oddechu weszła do środka przez zaplecze. Tam zdołała się przebrać w roboczy, seksowny strój i wyjść do pracowników. Na jej szczęście w środku okazało się być spokojnie.

-I jak tam? - spytała swojej prawej ręki Rogera, stojącego za barem i zmywającego szklanki.

-Jak widać, tłum – pokazał na tłumy na parkiecie. - Tylko dwie interwencję, jedna ta, co zwykle.

-Super. Zamienić cię? Widziałam, że nie byłeś jeszcze na przerwie w twoim czasie pracy - spytała barmana, a ten zgodził się na ten układ.

Przez godzinę robiła drinki gościom, dopóki Roger nie wrócił z przerwy i nie zaczął jej pomagać.

-A co u ciebie słychać? - spytał wysoki mężczyzna o wyglądzie typowego drwala.

-Moja przyjaciółka zaginęła... - odpowiedziała smętnie Monique. -Przetrzepaliśmy wszystkie zakamarki, martwię się o nią.

-Nie dziwię się. To miasto wciąga i to dosłownie - „pocieszył" ją Roger. - Oby się znalazła jak najszybciej, byle nie martwa.

„No, o to nie musimy się martwić" odpowiedziała w duchu Monique. - Witam, co mogę podać? - zwróciła się do czekających przy ladzie dwóch dziewczyn.

HEADSPACEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz