Rozdział XV

31 0 0
                                    


Margot wstała bardzo wcześnie, by ogarnąć front. Idąc jednak do salonu, zauważyła, że coś jest nie tak.

Na środku salonu siedział pies, duży owczarek niemiecki. Była tym widokiem na tyle zszokowana, że nie wiedziała, co się dzieje.

-Pies? - zdziwiona podeszła bliżej, jednak owczarek ani drgnął.

-O, hej - z pokoju wyszła Dominique i poszła po swoją poranną kawę z ekspresu. - Widzę, że poznałaś już Roxy.

-Roxy? - Margot zgłupiała całkowicie.

-Twój nowy split - dodała siostra i zaczęła głaskać psa. Widać, że ten zdążył zaakceptować sytuację i nie buntował się przy głaskaniu.

-Ale jak to...?

Margot nie pamiętała zupełnie momentu, kiedy Roxy powstała. Było to dla niej mega traumatyczne, kiedy znajoma powiedziała jej, że ma do niej nie przyjeżdżać, ponieważ mega niekomfortowo się przy niej czuje, a Margot, jak to ona, wzięła to mocno do siebie i usiłowała popełnić samobójstwo sądząc, że nie zazna nigdy więcej już szczęścia z powodu bycia systemem.

-Nieważne - dziewczyna postanowiła nie przypominać jej tej sytuacji. - Przywitaj się, Roxy - Dominique zachęciła suczkę, by ta pojawiła się przed Margot w formie ludzkiej. Szybko przemieniła się w metr osiemdziesiąt kobietę o krótkich, blond falowanych włosach i niezbyt przyjaznej aparycji.

-Hej - przywitała się, po czym siadła na kanapę i przyglądała się Margot z niechęcią.

-Coś nie tak? - spytała dziewczyna.

-Tak. Wszyscy myśleli, że jestem twoim zastępstwem, ale jak widać, wyratowałaś się, a ja jestem skutkiem ubocznych twojego durnego postępowania - warknęła dziewczyna z niechęcią. - Nie prosiłam się na ten świat, ale jak już powstałam, to będę teraz dzień i noc przy tobie, byś nie zrobiła sobie głupoty.

-Myślisz, że to konieczne...? - Margot czuła się bardzo niekomfortowo.

-Tak, ponieważ jesteś głupia - odparła szczerze dziewczyna. - Także traktuj mnie jak swój cień, do momentu, aż się nie ogarniesz - i wróciła do psiej formy, po czym stanęła przy nodze Margot jak na zawołanie.

-No ok... nie wiem, co się stało, ale niech będzie... - dziewczyna miała iść po kawę, jednak niechcący nadepnęła na ogon Roxy. - Wybacz mi.

-Ciamajda pozostanie ciamajdą nawet po pięćdziesięciu splitach - rzekła Roxy i podkuliła ogon. - Idź po tą kawę. - i ruszyła przed nią ostrożnie, by znów nie zostać zdeptana.

***

Véronique, Ashton i Lucio jak postanowili, tak poszli w stronę opustoszałego budynku na uboczu pierwszego miasta, który wyhaczyła w drodze do fabryki. Wieczorem, gdy wszyscy kładli się już spać, grupka umówiła się i bez wiedzy dorosłych ruszyła.

Początkowo nic nie zwiastowało, że ten wypad skończy się dla nich gorzej, niż zwykle. Czteropiętrowa kamienica świeciła pustkami, toteż wzięli swoje latarki i zaczęli eksplorować budynek w poszukiwaniu pozostawionych przez NPC przedmiotów. Budynek wyglądał tak, jakby ktoś w pośpiechu opuścił blok, po prostu wyszedł i nigdy nie wrócił, zostawiając wszystkie rzeczy, a mieszkańcy nie mieszkali w nim od co najmniej roku. Dopiero na ostatnim piętrze okazało się, że budynek był po pożarze, a ostatnie piętro było zrujnowane przez niszczycielski żywioł.

-Strasznie tu - rzekł Ashton przyglądając się spalonym zabawkom dziecięcym. - Vera, chodźmy stąd.

-Not yet... - rzekła blondynka i ujrzała na ziemi zwęglone klocki. - Chociaż wiemy, czemu ten budynek jest w ruinie.

HEADSPACEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz