Margot i Dominique nie zastały Monsoon w swoim domu, ponieważ dziewczyna od rana była razem z Claire w laboratorium.
-Myślę, że za niedługo znajdziemy patent na to - powiedziała szatynka do swojej siostry patrząc na fiolkę z niebieską substancją. - Myślisz, że to na pewno się uda?
-Gorzej, jeśli nie... - westchnęła Claire i popiła herbatę z cytryną. - Monsoon?
-Słucham cię.
-Jesteś absolutnie pewna, że tego chcesz? - spytała kobieta odstawiając kubek.
-Jestem - ze śmiertelną powagą odpowiedziała w głosie Monsoon. - Mam takie same powody jak ty.
-Skoro tak...
Claire postanowiła odetchnąć w samotności od reszty laborantów na zapleczu swojego laboratorium. Pomiędzy budynkami znajdowała się mała przestrzeń ze śmietnikami, gdzie często wychodziła, by nabrać dystansu do wszystkiego.
-Claire - nagle, z rozmyślań wyrwał ją znajomy głos, a gdy odwróciła się, ujrzała Michaela. - Wiedziałem, że tu będziesz.
-Michael... co tu robisz, przecież...
-Masz natychmiast zaprzestań prac razem z Monsoon! - Michael wrzasnął, a z oczu popłynęła mu łza, którą dyskretnie starł rękawem.
-Niby dlaczego...
-BO JESTEŚMY RODZINĄ DO JASNEJ CHOLERY!
Mężczyzna starał się nie przeklinać, więc jeśli unosi głos i przeklina oznacza to, że jest naprawdę poważny.
-Nie pozwolę ci, byś razem z Monsoon popełniły samobójstwo! Wiem, co kombinujecie! Chcecie zniknąć bez tworzenia nowych splitów, durny nie jestem. Błagam cię Claire, zaprzestań tego! Utrata Grega i Brie to nie powód, by siebie uśmiercać!
-A może właśnie jest, co?! - Claire też wybuchnęła. - Mnie też nie powinno być, zrozum! Obydwie z Monsoon jesteśmy demonami przeszłości, zamieszchłego życia, nie powinnyśmy istnieć! ZWŁASZCZA JA! MARTWA CÓRKA!!!
-Claire... - Michael chciał przytulić do siebie niemal płaczącą dziewczynę, jednak ta otarła łzy i odepchnęła jego dłoń.
-Nie pocieszaj mnie. Wiesz, że tak jest. A teraz wybacz, jestem bliska znalezienia trucizny, więc za niedługo... wszystko się zakończy!
Szatynka chciała odwrócić się i wejść do budynku, jednak Michael dopiął swego. Złapał ją bez jej zgody i przytulił od tyłu mocno.
-Claire, nie wydurniaj się! - Michael prawie płakał. - Nie chcę jeszcze ciebie tracić, dobrze...? Utrata Brie była wystarczająco boląca... Ani ciebie, ani Monsoon, nie pozwolę, by któraś z was umarła, zrozumiałaś to? Błagam cię...
Michael puścił Claire i spojrzał jej prosto w oczy.
-Nie umieraj. Nie zostawiaj mnie.
Między nimi nastała niezręczna cisza. Claire nie wiedziała, co miała odpowiedzieć, a Michael był swoim zachowaniem oburzony.
-Zastanowię się - po kilku minutach odpowiedziała, gdy dostrzegła w drzwiach od zaplecza głowę Monsoon szukającą swojej siostry. Minęła bez słowa Michaela i zamknęła metalowe drzwi na klucz.
***
I'M BORED! - Véronique siedziała w salonie i oglądała telewizję obok czytającej książkę w salonie Agnès.
-To może poczytaj? - zasugerowała jej szatynka podkładając pod nos jedną z książek jej stosiku leżącym na stoliku kawowym.
-Ja nie czytam... - odparła nastolatka i położyła się na kanapie. - Czemu Ashton musiał iść z Raven, a Lucio nie ma ochoty się widzieć ze mną?
-Ashton poszedł za Arthura, bo ten poszedł z Margot na spacer, by z nią porozmawiać - rzekła Agnès. - A z Lucio nie wiem, co się dzieje. Jest jakiś nieswój... Hope? - nagle dziewczyna zauważyła wychodzącą z pokoju dziewczynek dwunastolatkę. - Wiesz może, co się dzieje z Lucio?
-Nie mam pojęcia - odpowiedziała dziewczynka biorąc żelki z tajnej skrytki Nanako. - Nanako mówi, że Lucio się zabujał w kimś.
-Pss, niby w kim? - spytała Vera.
-W Ashtonie.
Véronique i Agnès wytrzeszczyły oczy na wieść o tym.
-Ale mówię tylko to, co Nanako twierdzi.
-Nanako jest zbyt szczera, by kłamać... - Agnès zastanowiła się przez chwilę nad tymi słowami.
-Jesteś pewna, że chodzi o Ashtona...? - blondynka wydawała się być dziwnie zaniepokojona.
-Nie wiem, braciszek mało co komukolwiek mówi, ale Camille mówiła Nanako, że słyszała od Murielle, że raczej chodzi o Ashtona. Bo niby o kogo innego?
Véronique poczuła, jak żołądek jej się zaciska w gardle.
-W sumie to oni pasują do siebie - powiedziała Agnès i zamknęła książkę. - Może powinnam z nich zrobić parę w opowiadaniu? - w jej oczach zaświeciły się oczka. - Byliby ładną parą!
Od razu nabrała ochoty do pisania, toteż momentalnie poszła do pokoju, by móc w spokoju frontować i pisać swoje opowiadanie na wattpadzie. W międzyczasie Véronique została sama ze swoimi myślami, aż w końcu zrezygnowana stwierdziła, że faceci są beznadziejni, poszła do pokoju Nanako i Camille, by spędzić czas z dziewczynkami na oglądaniu anime.
***
-Spójrz! - Margot pokazała na wiewiórkę siedzącą na ziemi i jedzącą żołędzia. - Jaka ona słodka!
-Jest urocza - Arthur szedł za rękę ze swoją dziewczyną.
Rozmowa nie była ich najmocniejszą stroną w związku, jednak poczucie bezpieczeństwa i stabilności był dla Margot najważniejszym czynnikiem. Czuła się przy Arthurze bezpiecznie, równie bezpiecznie, jak niegdyś przy Nathanielu. Brakowało jej tego uczucia.
W końcu obydwoje siedli na kocyki, który zabrali ze sobą i zaczęli jeść kanapki, które przyszykował im na randkę Chris.
-Arthur? A co by się stało, żebym nagle zniknęła? - spytała wreszcie Margot.
-Znów chcesz zwiewać? - spytał zaniepokojony chłopak.
-Nie... po prostu zniknąć, że... mnie nie będzie. Coraz częściej chcę tak po prostu zasnąć na wieki... a z drugiej strony wiem, że mi nie pozwolicie, zwłaszcza Annabelle. Nie wiem, co mam robić...
Arthura zaniepokoiły te słowa. Przytulił mocno dziewczynę i ucałował w głowę.
-Nie rób mi tego, kochanie - poprosił szatyn. - Słuchaj, jeśli ty znikniesz, ja tak samo...
-Weź przestań - Margot prychnęła. - Ty chociaż jesteś im potrzebny. A ja? Same problemy, najbardziej straumatyzowana, najgorsza, do tego gwałciciel i oprawca...
-Nieprawda - Arthur próbował wykminić. - Zrobimy tak, jak zaleciła nam terapeutka. Przyjdziemy do domu i każde z nas powie, co najbardziej w tobie lubi. Zobaczysz, będzie tego masa!
-Jasne...
-Jeśli nam nie wierzysz, wierz chociaż terapeutce. Dobrze?
Margot chwilę zastanowiła się.
-Zobaczymy, co będzie na następnej wizycie. Na razie poczekam ze znikaniem do tego momentu... możemy się tak umówić?
-No i super, że dajesz szansę sobie pomóc - Arthur uśmiechnął się i wtulił Margot jeszcze bardziej. - Pamiętaj, że masz pomoc z naszej strony zawsze i wszędzie.
-Wiem to, jesteście cudowni - Margot była szczęśliwa, że posiadała troskliwą rodzinę w głowie.
***
Jak to powiedziała terapeutka - ci w Headspace przyjaciele i rodzina są równie ważni, co na zewnątrz!
***
CZYTASZ
HEADSPACE
FantasyTa historia, z boku, wydaje się być dziwna. Dla nas - jest to nasza rzeczywistość. Miejsce, w którym każdy z nas, z alterów, zwane inaczej Headspace może się wydawać jedynie wyobraźnią. Dla nas - to dom, w którym czujemy się bezpieczni. I dla każdeg...