Rozdział 10

419 24 7
                                    

Dzisiaj mam iść na kolacje do rodziców Evana. Nie obejdzie się od lekkiej paniki. Od rana wybierałam ubranie, w którym pójdę. Po paru godzinnym zastanawianiu, zdecydowałam sie na czarna sukienkę przed kolano, do tego czerwone szpilki i lekki makijaż, włosy zostawiłam rozpuszczone.

Evan przyszedł punktualnie, ubrany w jasne spodnie i czarną koszulę, włosy jak co dzień w artystyczny nieład, nie mogłam powstrzymać sie od uśmiechu, wyglądał cudownie.

- dzień dobry księżniczko - poczułam jego cieple usta na swoich - ślicznie wyglądasz - złapał moje biodra przyciągając do siebie - gotowa? - szepnął cicho przyprawiając mnie o dreszcze

- ta-tak - jęknęłam. Tak działał na mnie jego dotyk.

Zamknęłam drzwi od domu i poszliśmy do auta Evana. Jechaliśmy w ciszy, a ja w głowie miałam przebieg całej kolacji dobra i zła wersje. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Evana:

- nie bój się - położył dłoń na moim kolanie i lekko sie uśmiechnął - mały gest ale przy nim czułam sie spokojniejsza, wszytsko będzie dobrze. Lily nie myśl juz o tym! - skarciłam się w myślach.

Po godzinie byliśmy na miejscu, wyszłam z auta i zaczęłam sie jeszcze bardziej stresować, a może mnie nie polubią?

- spokojnie Lily, będzie dobrze - Evan przytulił mnie pocieszająco, ale prosto mu mówić, bo to nie on spotka ich pierwszy raz w życiu.

- chodźmy - złapałam go rękę i pociągnęłam w stronę domu, chce mieć to wszytsko za sobą. Evan otworzył drzwi on domu, a po chwili przywitała nas piękna blondynka, jej uroda robiła wrażenie

- jesteście już! - krzyknęła z wielkim uśmiechem na twarzy i odrazu mnie przytuliła - jestem Molly Eyse

- Lily Black, miło mi Panią poznać - uśmiechnęłam się, a po chwili na moja szyję rzucił się młody chłopak

- cześć, cześć - krzyczał rozbawiony z całej sytuacji - jestem Josh brat Evana - był podobny do ich mamy, blondynek z dużymi zielonymi oczami

- cześć, a ja Lily - wesoły pobiegł w głąb domu

W nasza stronę szedł starszy mężczyzna, już go gdzieś widziałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.. miał na ustach uśmiech dopóki mnie nie zobaczył. Zatrzymał sie i przyglądał uważnie a gdy zobaczyłam jego oczy, już wiedziałam skąd go kojarze. Z kawiarni, to za nim wyszedł wtedy Evan.

- dzień dobry jestem Lily - odezwałam się patrząc na niego z nieśmiałym uśmiechem

- Mason - odwrócił się i poszedł w swoją stronę.

Nie wiedziałam o co mu chodziło, przecież chyba nic nie zrobiłam? Chciałam jak na szybciej wyjść, ale nie chciałam zawieść Evana, więc wzięłam sie w garść i poszłam za P. Molly do salonu, zatrzymał mnie Evan i szepnął w ucho

- przepraszam za niego - spojrzałam na niego i widziałam jego smutne oczy. Nie chciałam żeby to tak wyglądało , ale co ja mogłam zrobić? Nie wiedziałam o co może chodzić jego ojcu.

- nic sie nie stało - pocałowałam go w usta i pociągałam w stronę salonu gdzie już wszyscy byli.

Zajęliśmy miejsce przy dużym sole, obok mnie siedział Evan a po drugiej stronie Josh. Na przeciwko ich ojciec, z poważna miną, nie patrząc ani razu w moja stronę. Jego żona usiadła obok niego z całkiem innym wyrazem twarzy, cieszyła się i zagadywała wszystkich. Opowiadałam o swojej szkole i o tym jak poznałam się z Evanem.

- a kim chcesz zostać w przyszłości? - zapytała sympatyczna kobieta, Evan musiał odziedziczyć po niej tak piekny uśmiech

- chciałabym być adwokatem - choć rodzice chcieli przepisać na mnie swoją firmę, musieli się liczyć też z moimi marzeniami, zawsze marzyłam o swojej własnej kancelarii

- oo, to życzę jak największych sukcesów, oby wszytsko poszło po twojej myśli - uśmiech nie schodził jej z twarzy. Chciałabym, żeby jej mąż też był tak miły jak ona.

- dziękuje

Po zjedzonym obiedzie Josh pobiegł do swojego kolegi a mama poprosiła swojego drugiego syna aby pomógł jej w kuchni. Zostałam sama z człowiekiem, który jak myślę mnie nie polubił. Spojrzał na mnie chyba drugi raz dzisiaj i wyszedł na ogródek nie mówiąc nic.

O nie, musi mi wytłumaczyć o co chodzi, nic mu nie zrobiłam! Wyszłam na dwór i podeszłam do niego

- o co Panu chodzi? - zapytałam wprost, nie lubię nie wytłumaczonych spraw

- zostaw mojego syna - powiedział tak cicho, ze ledwo usłyszałam. Choć chyba wolałabym tego nie usłyszeć

- dlaczego? - zapytałam zaskoczona i wkurzona tym co mówi

- twoja mama to Susan? - ale skąd on o tym wie, zna ją?

- tak, a co to ma do rzeczy, zna ją Pan? - pytałam ale nie usłyszałam odpowiedzi, stał zamyślony i wpatrywał sie w jedno miejsce przed sobą.

Usłyszałam jak Evan mnie woła i juz wiedziałam, ze się nie dowiem, nie chce rozmawiać przy nim,

- Lily, wracamy już - Evan położył ręce na moich biodrach i pocałował w usta, na co jego ojciec spojrzał w naszą stronę, pokręcił głową i poszedł nie mówiąc juz nic.

- stało się coś? - zapytał z troską w oczach , ale nie mogłam mu powiedzieć jeszcze nie teraz jak sama nie wiem o co chodzi

- nie nic, idziemy? - spojrzał na mnie i wiedziałam, że mi nie uwierzył, ale nie dowie się tego dzisiaj

- tak - złączył nasze dłonie i poszliśmy jeszcze pożegnać sie z matka chłopaka. Cudowna kobieta , ma niesamowite poczucie humoru, już ją uwielbiam. Na koniec Josh przybiegł pożegnać sie z nami, przytulając nas mocno, jak na takiego małego chłopczyka, miał dużo siły. Wsiedliśmy do auta, Evan puścił muzykę, która oboje lubiliśmy i wracaliśmy do domu.

WHISPER *zawieszone*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz