Londyn. Od zawsze chciałam tu przyjechać, ale nigdy nie miałam na to czasu, szkoła, nauka, przyjęcia wyprawiane przez rodziców... A teraz, zostawiłam wszystko i przyjechałam tutaj, do jedynej osoby która mogła mi pomóc w tej sytuacji.
Stałam na dworcu i czekałam na jak zawsze spóźniającego sie brata. Po dwudziestu minutach czekania silne ręce przytuliły mnie do siebie, od razu zatopiłam się w tak znanym mi uścisku.
- jak zawsze spóźniony - spojrzałam na jego twarz i odrazu na mojej twarzy zagościł uśmiech. Jego cudowny uśmiech i duże oczy w kolorze ciemnego oceanu, zauroczyłyby wiele dziewczyn.
- przepraszam - powiedział z uśmiechem i odebrał moja walizkę idąc w stronę wyjścia - księżniczko - Bret od małego nazywał mnie księżniczka tak jak i tata, ale on juz chyba o tym zapomniał, przez swoja prace i ciągłe wyjazdy nie rozmawiamy juz tyle co kiedyś, ale Bret zawsze pamięta - co się stało? - szłam tak bardzo pogrążona we wspomnieniach, że dopiero teraz zauważyłam, ze stoimy przed jego autem a moja twarz jest mokra od łez. Podeszłam do niego i przytuliłam, nie chciałam już go puszczać, chciałam zeby mój świat był bezpieczny, normalny, a tylko w jego ramionach mogłam zapomnieć o stachu, o tym co mnie wokół otacza, kłamstwach.
Wsadził mnie do auta po czym zajął miejsce pasażera i bez słowa ruszyliśmy do domu, Bret nigdy na mnie nie naciskał siedział ze mną w ciszy dopóki mu sama nie powiedziałam. Był jedyna osobą której mogłam wypełni zaufać i o wszystkim powiedzieć.
Po chwili byliśmy przed dużym apartamentowcem, Bret nie dość że się uczył, jeszcze miał własną restaurację, od małego go podziwiałam, zawsze tak jak on dążyłam do swoim marzeń.
Otworzył drzwi do swojego mieszkania i wpuścił mnie przodem. Było duże i nowocześnie urządzone, salon połączony z kuchnia robił ogromne wrażenie, może z powodu wyjścia na duży taras z którego bylo widać cały Londyn. Mieszkanie dzielił z kolegą, o którym wczesniej mi wspominał
- gdzie twój kolega? - usiadłam na kanapie, rozglądając sie po salonie, a brunet robił coś w kuchni, po chwili przyszedł z ciepłym kakałem i usiadł obok mnie
- jest w naszej restauracji, powinien być wieczorem - spojrzał na mnie i czekał, aż się odezwę
- poznałam chłopaka, ma na imię Evan - przez oczami miałam twarz chłopaka i jego ciemne oczy w których sie zakochałam - jest przystojny, miły, opiekuńczy - na mojej pojawiły się łzy - i jest moim a właściwie naszym bra..bratem - opowiedziałam mu wszystko co sie stało przez te pare pieprzonych dni, nie umiałam wytrzymać i rozpłakałam sie jak dziecko. Gdy spojrzałam na brata był nieobecny, wpatrywał się w jedno miejsce i nic sie nie odzywał, to mnie jeszcze bardziej dobijało - Bret! proszę - płakałam jeszcze bardziej, prosiłam i sama nie wiedziałam o co, zeby to nie było prawdą czy o to by się odezwał, by coś powiedział do mnie o tym wszystkim.
Ale on wstał i nie odzywając sie nic wyszedł. Wyszedł i nie powiedział mi nic, zostawił mnie samą. Bylam na niego wściekła, nie tylko on był w takiej sytuacji, przyjechałam tu by mi pomógł a nie uciekał. Zwinęłam sie w kulkę i płakałam przez dlugi czas aż zasnęłam na kanapie.
*
Obudziłam się rano przykryta kocem, którego wczoraj nie miałam, ale nie myśląc o tym wstałam z kanapy i poszłam w stronę kuchni, siadłam przy wyspie kuchennej i nie wiedziałam co zrobić, gdzie jest Bret, czy w ogóle wrócił wczoraj..
- cześć - na te słowa prawie spadłam z krzesła - przepraszam, nie chciałem Cię przestraszyć - Bret podszedł do mnie i odrazu mnie przytulił - przepraszam - szeptał w moje włosy - przepraszam, nie powinienem był wczoraj Cię zostawiać, ale to - przerwał i spojrzał mi głęboko w oczy - to wszystko jest popierdolone - dopiero wtedy zobaczyłam jak wygląda, jego włosy na wszystkie strony, podkrążone oczy, ubrany w to samo co wczoraj i jeszcze ten zapach.. zapach wódki i papierosów. - Od dziecka nasi rodzice byli dla mnie wzorem, zawsze marzyłem, że moja rodzina bedzie taka jak nasza, kochająca... - po jego policzku spływały pojedyncze łzy, nie musiał już nic więcej mówić, czułam to samo co on, przytuliłam się do niego i sama już płakałam.
- musimy porozmawiać z matka - powiedział cicho wycierając moje łzy. Wiedziałam o tym ale nie chciałam z nią rozmawiać było to dla mnie trudne
- poczekajmy jeszcze, chociaż dzień, proszę - jeden dzień może nie wystarczy na tak duży ból, ale chociaż trochę sie oboje pozbieramy
- ale tylko jedne dzien - przytulił mnie ostatni raz i cicho szepnął w ucho kocham cie te słowa , od niego pozwalały mi nie załamywać sie jeszcze bardziej
CZYTASZ
WHISPER *zawieszone*
Teen Fictionprzeszłość? o niektórych rzeczach z przeszłości powinno mówić sie SZEPTEM. Lily miała spokojne życie. Dobra uczelnia, piękny dom, dobre kontakty z rodzicami, kochający brat, przyjaciele na których zawsze można polegać.. Do czasu. Jej życie przewróc...