Rozdział 5.

3.1K 65 8
                                    

Wraz z nadejściem grudnia, nadeszły mocne opady śniegu. Uczniowie zachowywali się, jakby ktoś rzucił na nich czar. Rozmarzeni i pełni świątecznego nastroju.

Jednak, gdy nastał tak bardzo upragniony dzień wszyscy zaczęli czuć magię Świąt.
Spojrzała jeszcze raz na kalendarz, a uśmiech nie opuszczał jej ani na minutę.
Szósty grudnia - Mikołajki. To właśnie dzisiaj uczniowie wraz z nauczycielami mieli dzień wolny od zajęć, aby wspólnie udekorować zamek. Hermiona spojrzała jeszcze raz w lustro i wygładziła rękoma sukienkę. Związku z tym, że był to dzień wolny uczniowie nie musieli zakładać swoich szkolnych mundurków. Jednak, gdy jeszcze raz spojrzała na siebie w lustrze musiała przyznać, że zaszalała. Czerwona sukienka z długim rękawem przyjemnie opinała się na jej piersiach i w talii, po to aby od bioder rozkloszować się. Sięgała jej delikatnie nad kolanem, a rękawy, dekolt w serce, jak i dół sukienki zakończone były białym, puchatym futerkiem. Szeroki, czary pasek z złotą klamrą idealnie podkreślał wcięcie jej talii. Nogi ozdabiały biało-czerwone pończochy samonośne, z dwoma białymi pomponami na gumce - można było je porównać do laski cukrowej. A na stopach czerwone baleriny z takim samym pomponem. Delikatny makijaż podkreśl jej duże brązowe oczy, a czerwona szminka dodawała seksowności. Włosy wygładziła do lekkich fal i zostawiła rozpuszczone. Wyglądasz jak mikołajka -pomyślała. Brakowało jej tylko jednego elementu.
- A gdyby tak .. - podeszła do swojego kufra i rozpoczęła poszukiwania. Po chwili wyjęła swój biały kapelusz na lato. Chwyciła za różdżkę i nagle w jej dłoni pojawiła się czerwona puchata czapka z białymi dodatkami. Ubrała ją i wyszła z swoich komnat kierując się w stronę Wielkiej Sali. Kiedy weszła do Sali nie było osoby, która nie spojrzała na nią. Ślizgoni dekorowali stół nauczycielki, a Gryfindor zajął się ogromną choinką, którą jak co roku zajmowała honorowe miejsce za stołem.
- Hermiono, wyglądasz świątecznie - opiekunka jej domu miała na sobie taką samą czapkę jak ona.
- Mam prośbę, policzysz, czy aby na pewno wszystkie dekoracje zostały przyniesione przez skrzaty? - spojrzała na nią ufnie.
- Oczywiście Pani Dyrektor - kobieta przekazała jej plik kartek z całym wypisanym asortymentem świątecznych ozdób, wskazała na pudła i uciekła w stronę błoni.
Hermiona przejrzała je i zabrała się do pracy. Po jakiś 30 minut miała połowę za sobą, gdy nagle do sali przybył Mistrz Eliksirów.
Ich wzrok automatycznie spotkał się ze sobą. Zobaczyła jak mierzy ją wzrokiem, gdy jego klatka piersiowa napełniła się gwałtownie powietrzem, a oczy pociemniały - wiedziała, że ma przechlapane. Jak nigdy nic podszedł do swoich podopiecznych i zaczął nadzorować ich pracę.

Po około godzinie Hermiona sprawdziła wszystkie pudła i pudełeczka. Po przeliczeniu zauważyła, że brakuje paru łańcuchów oraz dwóch pudełek bombek. Zapisała swoje notatki na kartce i rozejrzała się po sali. Choinka była już prawie skończona. Piękne ozdoby w kolorach wszystkich domów mieniły się w świetle kolorowych lampek. Stół nauczycielki też prezentował się pięknie. Uczniowie zaczęli powoli zbierać się po wykonanej pracy. Kiedy stała przy wielkich drzwiach, rozejrzała się po sali ale nigdzie nie było Snape'a. Pewnie musiał wyjść jak byłam zajęta - pomyślała i ruszyła w stronę swoich komnat.
Gdy weszła już na drugie piętro i zaczęła kierować się do wschodniego skrzydła poczuła jakiś ruch za sobą. Obejrzała się ale nikogo nie było. Wzruszyła ramionami i kontynuowała swój marsz. Nagle zobaczyła jak drzwi od starego składziku się otworzyły i poczuła mocne szarpnięcie za ramię, które wepchnęło ją do niego. Drzwi zamknęły się z hukiem, a w środku panował mrok. Już nabierała powietrza do płuc, aby zacząć krzyczeć, gdy poczuła tak bardzo znajomy jej zapach jaśminu.
- Raczę Ci nie testować mojej cierpliwości - warknął do jej ucha, łapiąc ją w tali.
- Co Ty sobie myślałaś, ubierając się w ten sposób?! - był zły.
- Każdy w sali rozbierał Cię wzrokiem. Nikt nie ma prawa patrzeć w ten sposób na to co jest moje - ugryzł ją mocno w ucho, na co zapiszczała. On nie był zły, był wściekły.
- Severusie ja ..
- Zamknij się, zanim przestane panować nad sobą - to nie była prośba. Nigdy nie wiedziała go tak zezłoszczonego. Czuła jak ściska ręce na jej tali, jak dyszy pełen złości.
- Tak bardzo chcesz, żebym się  z Tobą pieprzył? Myślałem, że zrozumiesz dlaczego nie wziąłem Cię pierwszego dnia. Dlaczego pomimo Twoich błagań nie zrobiłem tego. - mówił jej do ucha przez zaciśnięte zęby.
Stali tak w całkowitej ciemności, pełni emocji, frustracji, napięcia. Nie widziała go ale była pewna, że w oczach czai się furia.
- Nie prosiłam Cię o to - jej głos był spokojny, opanowany. Strasznie ją to frustrowało, że nie mogła go zobaczyć. Ale czuła, że ciemność w jakiś sposób pozwala mu na  większą swobodę w słowach.
- Nawet pierwszego dnia, gdy twoje dłonie doprowadzały mnie do szaleństwa - sięgnęła po jego rękę i pogładziła ją kciukiem.
- Chciałam tego. Później tylko przekonałeś mnie w mojej  pewności. W dniu, gdy wyjaśniłeś mi swój powód, stwierdziłam, że masz racje. Ale później ..- zrobiła krok w jego stronę.
- Wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Chce, żebyś pokazał mi jak to jest poczuć pełną rozkosz - drugą ręką dotknęła jego policzka.
Nagle przygwoździł ją swoim ciałem do zimnej ściany. Czuła na piersiach jego napięty oddech.
- Weź mnie - przyciągnęła go za kark do swoich ust.
- Pieprz mnie, zerżnij mnie. Właśnie tego chce - westchnęła w jego usta, po czym wpiła się w nie. Całowali się mocno i szybko. Czuła jak jego mięśnie karku powoli się rozluźniają. Jego ręce zaczęły błądzić po jej piersiach, brzuchu, żeby zacisnąć się na pośladkach.
- Idź do siebie i czekaj na mnie - warknął w jej usta i momentalnie zniknął. Drzwi od składziku otworzy się gwałtownie wpuszczają do swojego wnętrza światło dnia. Nie pytając o nic, poprawiła swoją sukienkę i ruszyła w stronę komnat.

Praktyka - SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz