16 | Zmiana dowódcy

435 31 74
                                    

a/n: napisałam kołysankę. nie jestem jednak geniuszem, więc pisałam pod ukradziony podkład. kto nie oglądał zaplątanych niech posłucha, by znać potem melodię. uwaga: moja jest dłuższa o dwie zwrotki.

···

Czułam się jak szczur w klatce. Ściany od siebie dzieliły może cztery kroki, głową prawie szorowałam po suficie, za to śliska podłoga już nie raz spróbowała mnie połamać. W tym wszystkim najgorsza jednak była ciemność. Panoszyła się w każdym kącie, przyszywając chłodem na wskroś moje dygoczące ciało. Z jej odmętów dobiegały mnie szepty. Niewyraźne, bardzo głośne. Podśmiewały się. A ja się bałam.

Ciemność śmiała się ze mnie z każdej strony.

Po strzale Connora urwał mi się film. Odczuwałam ból rwących mięśni oraz wspomnienia płynącego w moich żyłach prądu, ale wszystko inne było tylko czarną plamą. Jakby wyrwano mi wtyczkę. Natomiast kiedy podłączyli ją z powrotem, mnie już otaczał mrok i chłód. Nie trudno było zgadnąć, że trafiłam do izolatki.

Wpakowali.mnie.do.izolatki.purwa.

Nie wiedziałam, co dalej planował Andy i Connor.

Nie wiedziałam, czy Skylar zdołała uciec.

Nie wiedziałam jaki los czekał Minho, Sonyę, Cody'ego i Arisa.

Nie wiedziałam... nie wiedziałam ile tak naprawdę czasu zostało mnie.

Tak naprawdę to nic nie wiedziałam.

Zanim cokolwiek się wydarzyło, minęły godziny. Choć może były to tylko minuty, a nawet sekundy; w ciemnościach czas płynął wolniej. W końcu jednak drzwi odskoczyły z cichym sykiem, by potem wpuścić smugę światła do środka, tym samym rozpraszając mrok. W progu stanął zamaskowany żołnierz. Broń zwisała z jego ramienia.

Strach przez kilka następnych sekund paraliżował mnie od środka, podobnie jak w głowie pytania co z nami zrobią?, dopóki mężczyzna nie zdjął kasku. Bo pod nim chował się Andy.

— Andy! — pisnęłam i w kilku krokach znalazłam się przy nim, uwieszając się na jego szyi. Nie czekając długo Andy oddał uścisk, tak zapierająco dech. Bardzo tęsknie. — Mój Boże, jesteś cały — westchnęłam z ulgą.

Andy był nie tylko rodziną, rodzonym bratem, ale też albumem wspomnień. Bo tylko on jeszcze tak przyjemnie pachniał domem. Nie prochem, nie śmiercią. Domem, który pamiętałam dzięki niemu.

I to jego dobro stawiałam ponad własne.

— Teraz powinnaś się martwić o swoją głowę.

Tamte słowa odbiły się echem jeszcze kilka razy w moich uszach, przez co ich znaczenie rosło w sile i grozie. W końcu odsunęłam się nieco od niego, równocześnie nadal trzymając się blisko. Był taki ciepły. Piwne oczy natomiast, zazwyczaj zdystansowane i ostrożne, wtedy były tak wylewne w emocje. Pełne troski, miłości... oraz smutku.

— Na co ci to wszystko było? — westchnął. Wolnym ruchem zaczesał kosmyk moich włosów za ucho. — Trzeba było siedzieć cicho. Przeczekać to wszystko.

— Czekać na co? — spytałam. Nie zdążył odpowiedzieć, gdy kontynuowałam: — Na śmierć? Bo my i tak umrzemy, Andy. Wszyscy. Bez wyjątku — przed kolejnymi słowami uśmiechnęłam się lekko. — Dobrze mi z myślą, że wcześniej zrobiłam coś dobrego. A przynajmniej próbowałam.

To była prawda. Odkąd uwierzyłam w słowa Minho, że naprawdę jakkolwiek im pomagałam, mnie raźniej było znosić samą siebie. Koszmary wciąż przychodziły z mrokiem, racja. Ale już nie każdej nocy i nie z taką straszną miną. Sercu oddychało się łatwiej. I duszy było jakoś lżej; poczucie winy poluzowało swoje kajdany, dzięki czemu nie gardziłam sobą już tak bardzo, jak mi się należało.

Doktorek I Szczurek • Minho TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz