a/n: omg ten lubię
···
Noc od zawsze budziła we mnie lęk. Być może to przez to, że w dzieciństwie Andy na każdym kroku straszył mnie potworami, które jako swój dom upodobały sobie mrok. A przecież to właśnie w nocy było go najwięcej. Była pusta, chłodna i taka cicha, że aż za głośna. I nie ważne, ile razy mama opowiadała mi o cudowności gwiazd czy opiekuńczym księżycu, ja i tak do dwunastego roku życia spałam z zapaloną lampką tuż przy łóżku. Światło było mi miłe.
Byłam jak ta róża: bez światła ja kuliłam swoje płatki.
Tamtej jednak nocy, kiedy mrok patrolował długaśne korytarze, ja nie bałam się wcale.
Minęłam kolejny zakręt. Smuga światła latarki, którą zaciskałam mocno w dłoni, przecięła w poprzek wielkie drzwi z kołatką na środku, aby zaraz do nich wrócić i się tam zatrzymać. Ja dotarłam na miejsce jako druga. Bez ociągania wyszperałam z kieszeni zmiętą karteczkę, na której krzywym pismem odznaczał się nie tylko ciąg z pięciu cyfr, ale także rysunek odwróconej zetki na szachownicy.
Nie sądziłam, że Andy będzie kazał zmienić kody aktywujące do izolatki. Naprawdę nie chciał, abym brnęła w to dalej. A co robiłam ja jako jego młodsza siostra? Oczywiście, że na złość jemu.
Wszystko dzięki Kevinowi pierdole, od którego wyciągnęłam nowe hasła.
Chwilę później drzwi już były otwarte. Po kilku głębszych wdechach odważyłam się zajrzeć do środka, czując nie tylko kopa odwagi, ale też szybsze bicie własnego serca. Bo niby byłam pewna swego, ale też się trochę bałam. A kiedy dostrzegłam siedzącego w rogu pustego pomieszczenia chłopaka ze spuszczoną głową, nie wiedziałam już czy do niego podbiec, czy może dać nogę.
Wątpliwości... nienawidziłam tego, że wtedy były ode mnie silniejsze.
— Co przeskrobałeś?
Brunet raptownie uniósł głowę i choć w izolatce było jeszcze ciemniej niż na korytarzach, światło latarki pozwoliło mi zobaczyć jego twarz. Blada skóra, zapadnięte policzki, wielkie wory tuż pod oczami – Minho nie wyglądał najlepiej, ale też nie było tragedii. Bałam się, że po dniu ciągłych badań mógł wyglądać o wiele gorzej. Mimo tego moje serce i tak zapłakało.
Minho jednak uśmiechnął się zadziornie, niczym nie pokazując, że przeszedł przez tortury.
— Dziabnąłem doktorka tym waszym szpikulcem — odparł z dumą.
— W udo. Prawie rozciąłeś mu nerw i...
— Też jestem zawiedziony! Wyżej celowałem.
Przewróciłam oczami. Nie mogłam powiedzieć, że widok cierpiącego Kevina nie był dla mnie przyjemny; w końcu karma do niego wróciła. Gorzej, że to ja musiałam go potem opatrywać.
Uh... jaki on miał wtedy obleśny uśmiech. Bo przecież prawie tam go dotykałam. Sekundę dłużej, a prócz dziury w ciele miałby też ją w zębach.
— Okej zabijako — wślizgnęłam się do środka, podchodząc nieco bliżej. — Teraz ja się tobą zajmę.
— Ty też będziesz chciała zgrillować mi mózg? — Minho zmarszczył brwi. Cwany uśmiech nie przestawać tańczyć na jego ustach. — Ciężko będzie. Mam czachę ze stali — popukał się po głowie.
— Nie, mam inne sposoby — też się uśmiechnęłam. Potem wyciągnęłam do niego rękę. — Zaufaj mi.
Dłuższą chwilę Minho spoglądał raz na moją twarz, a dwa na rękę, aż wreszcie za nią chwycił. Ogień zapłonął pod moją skórą. Niedługo później stał już na nogach, nieudolnie ukrywając, że osłabiony organizm gibał mu się na lewo i na prawo.
CZYTASZ
Doktorek I Szczurek • Minho TMR
FanficTo była dopiero dziwna reakcja; chemia pomiędzy panią doktor a laboratoryjnym szczurem. minho x famele oc [książka jest powiązana z moją inną opowieścią: "Inne Oblicza Lęku"; znajomość tamtej nie jest konieczna do przeczytania tej książki] okładkę...