Długo wahałam się między otworzeniem drzwi od gabinetu z numerem trzynaście, a zwykłą ucieczką do własnego pokoju i zakopania się po głowę w kołdrę. W końcu byłam takim tchórzem.
Bitwa myśli w mojej głowie. Kłótnia rozumu i serca. Pląsająca po moich kościach niepewność, sąsiadujący jej zalążek strachu. Zagryzana do krwi warga. To wszystko składało się w burzę, która miotała i rzucała mną od środka, próbując chyba rozerwać na pół. Nie odpuszczała.
Wśród mroku i zamętu zdarzały się także blade przebłyski odwagi, na krótki moment rozpraszające ciemne chmury. To właśnie dzięki jednemu z nich rozsunęły się drzwi.
— A może zagramy o to w kości? Fujowy w tym jestem, więc pewnie wygrasz, ale...
— Stul już pysk.
— Ogay, bez spiny. Bo ci żyłka trzaśnie.
Siedzący pod ścianą Minho zwiesił smętnie głowę. Kajdanki połyskiwały na jego nadgarstkach, za to lufa karabinu mierzyła go czujnym wzrokiem, jakby tylko czekając na pretekst do strzału. Śmierć w postaci czarnego żołnierza krążyła wokół niego. Obserwowała ruchy. Podjudzała.
Chłopak jednak nijak reagował na jej zaczepki.
Wzrok uniósł dopiero w momencie, w którym talerz z hukiem wylądował na blaszanym stoliku. Nie pamiętałam swoich wcześniejszych kroków. Wszystkie myśli i wspomnienia przepędziło wrogie spojrzenie ciemnych oczu, skąd pioruny bombardowały moje serce. Zgarbiłam się nieco.
— Możesz już iść — rzuciłam wreszcie w stronę żołnierza. Broń aż mu opadła z wrażenia. — Nie będziesz mi już potrzebny.
— Jesteś pew...
— Jak najbardziej — nawet nie dałam mu skończyć. Niczego bardziej nie byłam pewna jak tego, że chciałam zostać z chłopakiem sam na sam. Potrzebowałam tego. — No już, myk myk.
Żołnierz stał jeszcze przez chwilę jak kołek. Nie widziałam jego twarzy zza czarnego kasku, ale czułam na skórze jego wzrok, który wypalał dziurę na środku mojego czoła. Raz spojrzał nawet na Minho, choć ten w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.
— Woli mnie. Takie życie, stary.
Chyba wtedy puściły mu nerwy, bo sekundę później już zasuwały się za nim drzwi.
Zostaliśmy sami. Ja, Minho oraz moje dudniące w piersi serce. W tamtym momencie dotarło do mnie, że jednak nie byłam na to gotowa. Cholera jasna.
Rozejrzałam się nieporadnie wokół; po ustrojstwach, które tamtego dnia miały mieć fajrant w pracy, bo nie mnie było w głowie ich używanie. Ogarniałam już ich mechanikę. Douczono mnie. Ale nawet w koszmarach nie śniło mi się stosowanie ich na ludziach.
W takiej sytuacji więc jedynie wykręcałam ze stresu palce. Napięta atmosfera ciążyła mi na ramionach, jednocześnie mnie też dusząc. Coraz ciężej się oddychało. Cisza krzyczała. Czy krzyk ciszy w ogóle istniał? Wtedy tak.
Krzyki ciszy były nie do zniesienia.
— Ty się tak nie cykasz?
Wyrwana z głębokiej zadumy spojrzałam półprzytomnie na Minho, mrugając szybko oczami. Chłopak przyglądał mi się spod zmarszczonych brwi.
— Niby czego? — prychnęłam. Właśnie wtedy zaczynałam panikować.
— No wiesz — zaczął niby obojętnie. — Ja bym się bał znaleźć w jednym pokoju z kimś takim jak ja — Minho cedził wolno słowa, budując nie tylko ogólne napięcie, ale też to w moim podbrzuszu. — Wręcz szczałbym pod siebie.
CZYTASZ
Doktorek I Szczurek • Minho TMR
FanficTo była dopiero dziwna reakcja; chemia pomiędzy panią doktor a laboratoryjnym szczurem. minho x famele oc [książka jest powiązana z moją inną opowieścią: "Inne Oblicza Lęku"; znajomość tamtej nie jest konieczna do przeczytania tej książki] okładkę...