- Cześć sąsiedzie! - szatyn niskiego wzrostu ochoczo macha ręką, wylewając przy tym odrobinę piwa, mocząc koszulkę. - Cholera jasna, niech to szlag! Ani minuty nie mogę być czysty!
Harry śmieje się cicho pod nosem, ociężale wstaje z trawnika biorąc dziecko na ręce. Brunetka podąża za nimi.
- Harry Styles, a to mój syn Noah i żona Delilah. - przedstawia się ciepło, ściskając drugiemu mężczyźnie rękę.
- Bardzo miło mi poznać. Louis Tomlinson. - zastygają w dość ciasnym uścisku obserwując siebie nawzajem. - Och i oczywiście to moja córka Giselle i Eva, żona. - wskazuje kolejno na pojawiające się osoby u jego boku.
Kobiety wymieniają się serdecznymi pochlebstwami, prześciagając się w słowotoku mądrości na temat mody, fryzjerów i kosmetyczek. Harry i Louis rozmawiają na temat ich dzieci i przeprowadzki.
Harry zauważa, że mała Giselle jest niezwykle podobna do ojca. Louis to (całkiem) przystojny facet, ma włosy w kolorze dojrzałego orzecha laskowego z jaśniejszymi refleksami. Oczy niczym głębia oceanu w pogodny dzień i komiczne zmarszczki dookoła oczu gdy się śmieje. Conajmniej dwudniowy zarost, malutkie, zgrabne i niesamowicie gładkie dłonie. Jest niższy od Harry'ego o conajmniej kilka centymetrów.
Dziewczynka kurczowo trzyma nogawkę jego szortów, ubrana w ogrodniczki koloru żółtego i białą koszulkę z koronkowym rękawem. Jej czapeczka zwrócona jest daszkiem do tyłu, co tylko wywołuje u bruneta rozbawienie. Rozumie, że próbuje upodobnić się do ojca, nosząc na nogach Vansy w tym samym odcieniu co on.
Udaje, że nie zwraca uwagi na nieśmiałe zaczepki Noah, który wsadza palce pomiędzy deski płotu aby połaskotać ją po ręce. W jej policzkach pojawiają się małe dołeczki, takie same jakie posiada Harry, a zadarty nosek marszczy się coraz bardziej gdy śmieje się z chłopczyka.
Eva jest blondynką; jej włosy w słomianym odcieniu idealnie kontrastują z zachodnią amerykańską urodą i niebieskimi oczami. Harry również wróży, że ich córka nie będzie wyższa od ojca i matki, gdyż kobieta zrównuje się wzrostem z mężem.
- Co was tu sprowadza? Opowiadaj przyjacielu. - Louis zawiesza jedną rękę przez płot, uważnie czekając na jego odpowiedź.
- Chętnie opowiem ci więcej przy piwie i grillu. Wpadniecie jutro do nas około 17? To świetna okazja żeby się bliżej poznać. - mamrocze pod nosem, bo w głębi serca miał nadzieję, że zabierze się do papierkowej roboty związanej z otwarciem nowego punktu wypożyczalni w Hollywood.
Szatyn oblizuje usta, na których pozostały kropelki piwa i patrzy z zainteresowaniem na Harry'ego. - Oczywiście, że tak. Dzieci poszaleją na tym wspaniałym domku na drzewie. - puszcza mu oczko i wskazuje palcem na obiekt.
- Tak racja, czyli do jutra. Będziemy na was czekać. Wybacz za moją nieuprzejmość, ale podróż okazała się bardzo męcząca. - przeciera palcami oczy, by uwierzytelnić swoje zmęczenie, jednocześnie nie zwracając na dwuznaczne zachowanie drugiego mężczyzny.
- Rozumiem, do jutra Harry. - klepie go jeszcze po ramieniu i żegna się z resztą rodziny, burząc ład na głowie Noah.
Harold (bo tak pieszczotliwie nazywa go jego druga, lepsza połowa), kieruje się w stronę tarasu mając nadzieję, że po dłuższej kąpieli opadnie na niezwykle miękki materac i uda się w głęboki sen.
- To był strasznie, ale to strasznie długi dzień. - włóczy nogami po zimnej podłodze, a chłód otula całe jego stopy, poczynając od palców aż po same pięty.
- Mogę położyć Noah do spania. - oferuje jego żona, kiedy on tylko kładzie jej palec na usta, uniemożliwiając dalsze mówienie. - Ale..
- Żadne ale. Idź weź kąpiel, ja się nim zajmę. Wyglądasz gorzej niż ja. - po czym dostaje kuksańca w bok, a Delilah znika w sypialni. - Czas na kąpiel mistrzu! W twojej nowej, prywatnej łazience! - podrzuca małego do góry, robiąc obrót wokół własnej osi, po czym wpycha go sobie pod pachę i niesie na koniec korytarza.
CZYTASZ
Cockblocker [Larry]
FanfictionGdzieś w Hollywood, na Hillcrest Road, zaczyna się właśnie nowe życie biznesmena Styles'a, który na pierwszym miejscu stawia zawsze dobro swojej rodziny. Albo opowieść o Harrym i Louisie, gdzie ten drugi zostaje bardzo skutecznym i prywatnym 'cockb...