Chapter seven

13 0 0
                                    

- Chryste, Eva, przycisz ten telewizor! Głowa mi pęka! - Louis snuje się po domu jak cień. Nie przespał prawie całej nocy. Nadal wypiera się wszystkich zachowań, myśli i uczuć. Nie planował zbajerować sąsiada, później płakać mu w ramię gdy opowiadał o swoim poprzednim życiu. 

- Odpieprz się. - fuka kobieta, omiatając tylko wzrokiem posturę męża, który wygląda nędznie tak samo, jak każdego poprzedniego dnia. 

Wraca więc do porannego pilatesu. 

Nie wie, co w nim pokochała. Co w nim wtedy widziała. Żałuje każdej spędzonej z nim chwili. Chce się wyrwać z tego domu, pragnie tylko wrócić do objęć swojego kochanka. 

Louis patrzy na żonę z obrzydzeniem. Dobrze wie, że go zdradza. Potrafią zachować się w towarzystwie innych ludzi, choć pamięta kiedy przyłapał w ich łóżku innego mężczyznę. Do tej pory widok nie potrafi zniknąć sprzed oczu, co sprawia że każda minuta w tym domu w jej towarzystwie przyprawia go o myśli samobójcze. 

W kręgu nienawiści, zdrady i chłodu kręci się mała Giselle, która nie ma zielonego pojęcia o ciężkiej sytuacji rodziców. Jest zbyt mała, żeby zrozumieć dorosłych. A oni nie chcą jej w to mieszać. Choć rozwód wisi na włosku, przeciągają go w nieskończoność, bo żadne nie ma serca rozbijać sztucznie szczęśliwej rodziny.

- Zły humor, co? Nie ma dla Ciebie dzisiaj czasu? - prycha pod nosem szatyn, nalewając do szklanki świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy. 

- Kurwa, o co Ci chodzi? Twój sąsiad jeszcze nie przetrzepał Ci porządnie dupy? - stoi w rozkroku trzymając ręce na biodrach. Jest zawzięta, źrenice przypominają te kota podczas słonecznego dnia. W każdej chwili może ponownie go zaatakować. 

- Przeginasz, E. Spójrz na siebie. Nie potrafisz nawet ukryć romansu. Zbyt długo to trwa. Twoje drugie życie i nasze małżeństwo. Szykuj się na pozew. Zostaniesz z niczym. 

Marszczy brwi, bo horda prawników i adwokatów wypuści kobietę z sali rozpraw nagą. Bez grosza przy duszy, praw do dziecka. Bezdomną i biedną.  

- Nie martw się o mnie. Greg potrafi o mnie zadbać, jest zupełnym przeciwieństwem ciebie. Spójrz, na siebie. Wyglądasz jak siedem nieszczęść, a Twoim jednym osiągnięciem jest córka i firma. Nie masz mi nic do zaoferowania. Nikt Cię nie chce, Louis. Jesteś zerem. 

Jesteś zerem.

Jesteś zerem.

Jesteś zerem.

- Kurwa skończ! - krzyczy, rzuca szklanką w ścianę. Sok rozbryzguje się na przepięknej, pastelowej farbie w kuchni, oblewając sprzęty. 

Eva się wzdryga, patrzy już z przerażeniem. 

- Masz szczęście, że mała jest w przedszkolu. Doprowadzasz do tego, że posuwam się do rzeczy, których nigdy bym nie zrobił. Jesteś skończona, rozumiesz? Zapamiętaj moje słowa, a teraz pakuj się. 

- Louis, co ty wygadujesz? - podchodzi do niego, próbując łapać za ręce. 

- Nie dotykaj mnie, kobieto! - szarpie nią za ramiona i w szale rzuca na kanapę. - Wyciągasz ze mnie najgorsze zachowania! Spójrz gdzie teraz jesteśmy, widzisz? Nikt nie kazał Ci się ze mną wiązać pięć lat temu. A ja byłem głupi. Byłem zmęczony, wkurwiony, miałem złamane serce. Wydawałaś się być idealna. Taka miła, urocza. Taka kochająca. Jak mogłem się mylić, jak? 

Ona już nic nie mówi. Patrzy na niego ze łzami w oczach. Nigdy ze sobą nie rozmawiają. 

- Może da się to naprawić, kochanie. Pójdziemy na terapię. - mówi cicho, bo boi się, że słowami może go zranić. 

Cockblocker [Larry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz