Chapter sixteen

4 1 0
                                    

od Louis, 21:26

Mam nadzieję, że żałujesz

Co ja gadam, jestem tego pewien, żałujesz

Wal się Harry

Pieprzę Cię z całego serca

Nienawidzę Cię

Harry rzuca telefonem przez całą długość pokoju. Przeciera zmęczoną twarz rękoma, które kleją się od potu i czekolady. Dopiero po całej tabliczce Noah stwierdził, że jest zmęczony i chce spać. Położył go na antresoli, zaraz do niego dołączy. 

Wychodzi na ogródek, wdychając świeże, ciepłe morskie powietrze. 

Błagalnie unosi wzrok do góry i składa modły do wszystkich pieprzonych gwiazd i planet, żeby Louisowi nie przyszło nawet na myśl żeby przyjechać do tego domku. Zaciska dłonie na drewnianej barierce, przypominając sobie jak bardzo chciałby żeby on był tutaj z nim. 

Nie, to nie możliwe. Uciekł od niego tylko po to, żeby zrozumieć, że to zły pomysł? Powinien z nim tam być, układać sobie życie dalej? To nie tak. 

I Harry nie wie czego chce. Listuje wszystkie plusy i minusy rzucenia tego w cholerę i powrotu. Rzucenia się w jego ramiona i zasmakowania szczęścia. Szczęścia, które ma na imię Louis, szczerze się uśmiecha, nosi te swoje śmieszne okulary, a najbardziej w świecie lubi się chwalić swoim humorem. 

Nie znajduje żadnych minusów. 

Dziesiątki świetlików plątają się wśród kwiatów i drzew, a on chce je zamknąć szczelnie w słoiku i patrzeć. Podziwiać. Piękno, które ma na wyciągnięcie ręki. 

I wszystko znów pachnie jak ten pieprzony nowojorski sernik w deszczowy dzień i kawa którą miał tutaj pić razem z Louisem. 

- Pieprzyć to. 

Cockblocker [Larry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz