Pędzi do biura tuż po odwiezieniu Giselle do przedszkola. Nie chciał zamykać dziecka z opiekunką w domu, towarzystwo innych rówieśników dobrze jej zrobi. Choć z wielkimi oporami udało mu się wydostać ją z łóżka, wstała w lepszym humorze niż on, jakby zupełnie zapomniała o sytuacji z wczoraj.
Szura butami i w końcu otwiera drzwi do gabinetu.
- Louis? Czym sobie zasłużyłem na Twoją obecność tutaj? - pyta z przekąsem Liam, pospiesznie ściągając nogi z biurka. Strzepuje z siebie jakieś pozostałości po naprawdopodobniej paluszkach bekonowych, gdyż otwarta i do połowy zjedzona paczka wystaje lekko spod papierów.
- Jak chcesz mnie wkurwiać, to się zamknij i najlepiej nic nie mów. - rzuca okularami na własne biurko i z niesmakiem przygląda się przyjacielowi. - I ogarnij trochę swoją przestrzeń. To nie chlew.
- Co się ugryzło w dupę, co? Albo raczej kto? - zakłada ręce na piersi, uważnie wyczekując odpowiedzi.
- Nie chcę o tym gadać okej? Zajmij się robotą. Zdaje się, że przed nami ważny projekt.
- Jak mam z Tobą pracować, kiedy nawet długopis trzymasz odwrotną stroną? Louis, cholera, co się dzieje? Nie zgrywaj niedostępnej cnotki.
Parska pod nosem na porównanie, nawet śmieje się, kiedy przypomina sobie o tym, co za chwilę powie.
- Harry wyjechał.
Cisza. Cisza która rozdziera pomieszczenie i tylko te mądre oczy Liama przypatrujące mu się wzrokiem typu "A nie mówiłem?".
- I co? Nic nie powiesz? Nie nakrzyczysz na mnie jaki byłem durny? Weźże coś powiedz, bo oszaleję za chwilę.
- Nie chcę mówić..
- A nie mówiłem? - Louis mu przerywa i kończy za niego, a chytry uśmieszek zdobi jego piękną buźkę.
- Dokładnie. Wiedziałem, że to się tak skończy. - mówi cicho oglądając swoje paznokcie, jak gdyby nagle zauważył za nimi brud. - Koleś od razu wydawał mi się dziwny. Poza tym niepotrzebnie mieszałeś go w sprawy firmy. Co jak teraz rozpowie, że jesteśmy najgorsi w tej części stanu?
- Kurwa Liam, naprawdę? - ściąga brwi w konsternacji. - Tylko to Cię obchodzi? Nie to, że moja córka snuje się po domu jak cień, płacze bo wspomina jego syna, a ja jestem rozdarty pomiędzy jebać to, a kocham tego skurwysyna?
- Nie znaliście się zbyt długo, a on zdążył rozwalić Twój ład. Życie poukładane perfekcyjnie.
- Mówisz o Evie? To nie miało prawa bytu. W końcu sam bym z tym skończył, a on tylko mi pomógł. - opiera się o ścianę chłonąc przez okno widoki słonecznego Hollywood.
- Powinienem pójść i mu pogratulować? Nigdy Cię nie zrozumiem. - machnął ręką i ułożył wygodnie na fotelu.
- Poza tym jakie sprawy firmy? Był tylko na jednym spotkaniu z tym debilem Horanem.
- Uważaj na słowa. Zapewni nam dochód przekraczający sześć miesięcy tyrania.
- W dupie mam jego i jego pieniądze. Robię to bo to kocham, a kasa to efekt uboczny satysfakcji.
- Poeta romantyk się znalazł. - Liam prycha pod nosem nieco zirytowany i sfrustrowany zachowaniem przyjaciela. - Widzę za to, że wcale najgorzej się nie miewasz.
- Jest jak jest.. - słowa wylatują z niego maszynowo. - Tak miało być. Zakończyłem ten rozdział z dniem wczorajszym i daje sobie spokój. W końcu jestem wolny jak nigdy przedtem, a nie chcę siedzieć i roztrząsać się nad faktem czy pewnego dnia sobie o mnie przypomni i wejdzie przez drzwi mojego domu z bukietem róż na przeprosiny.
CZYTASZ
Cockblocker [Larry]
FanfictionGdzieś w Hollywood, na Hillcrest Road, zaczyna się właśnie nowe życie biznesmena Styles'a, który na pierwszym miejscu stawia zawsze dobro swojej rodziny. Albo opowieść o Harrym i Louisie, gdzie ten drugi zostaje bardzo skutecznym i prywatnym 'cockb...