14.

750 34 5
                                    



Dzisiaj jest właśnie dzień na który czekałam już okropnie długo czyli w końcu moje osiemnaste urodziny i impreza związana z tym. Miało jej nie być, bo nie chcę używać pieniędzy taty, ale została on zorganizowana przez mamę, która nie dała za wygraną.

Powiedziała, że przygotowała ją dla mnie żeby zrekompensować mi to, że jej nie będzie chociaż dobrze wie, że zamiast tej imprezy wolałabym ją. Mówiłam jej wiele razy, że tego nie potrzebuję, bo dała mi już mieszkanie które nie jest ani trochę tanie, ale ona uparła się jeszcze na imprezę.

Tata oczywiście zadbał o moją ochronę i bezpieczeństwo, bo chodzi za mną tabun ochroniarzy gdziekolwiek nie pójdę co jest irytujące, ale muszę powiedzieć, że czuję się wtedy bardzo bezpiecznie, bo mam jeszcze małe obawy wychodzić sama.

Jeżeli chodzi o moją rękę to jest już naprawdę dobrze, a mogę nawet powiedzieć, że świetnie, bo po postrzale została mi tylko prawie niewidoczna blizna. Codziennie chodziłam na rehabilitacje żeby ręka wróciła do sprawności jak najszybciej dzięki czemu teraz nie mam z nią żadnych problemów.

Jeśli chodzi o Chrisa nadal nic się nie zmieniło i nie zmieni, bo oprócz naszej rozmowy z doktorem Grantem nie zrobiłam żadnych kroków do przodu, a jak się okazało miał mi przynieść tylko receptę, a na moje nieszczęście rozmowa przeniosła się na Chrisa.

Pomimo tego, że bardzo mnie urzekło jego martwienie się o moje zdrowie to nic innego nie mogę z tym zrobić. Po prostu się martwił, bo mnie kiedyś znał, a nie dlatego, że mu na mnie w jakimś stopniu zależy, bo wtedy by napisał czy zadzwonił.

Na szczęście narzeczona mojego ojca nie wprowadziła się do nas i nie wprowadzi, aż do jego ślubu, a to też nie będzie prędko, bo pismo o rozwód jeszcze nie wpłynęło. Mama najpewniej zostanie już na stałe w Nowym Jorku, a ja gdy tylko skończę szkołę też tam wyjeżdżam nie zważając na zakazy ojca.

Za parę godzin zaczyna się przyjęcie i jestem niemiłosiernie podekscytowana, bo mama powiedziała, że wszystko przygotuje sama, abym ja się niczym nie martwiła. Nie muszę się bać jeżeli chodzi o wystrój, bo jest to oczywiste, że mama zrobi to najlepiej z nas wszystkich.

- Wiesz w jakiej sukience w końcu idziesz? - zapytałam się Rose, bo teraz właśnie razem sobie leżymy na leżakach i się opalamy.

- Tak, wybieram tą beżową - powiedziała, na co ja pokiwałam głową ze zrozumieniem.

Moja sukienka jest od Berta Privee i jest ona przecudowna uszyta w stylu księżniczki ze srebrnymi dodatkami, a cała jest beżowa z białym tiulem co wygląda bosko. Zawsze marzyłam o takiej sukience, a dzięki znajomością mojej mamy właśnie taką dostałam.

Do tego będę miała beżowe sandałki na obcasie i jakiś delikatny makijaż oraz włosy pokręcone w delikatne fale, bo właśnie w takich wyglądam najlepiej.

- Rose zbieramy się - powiedział mój brat wychodząc na taras na co dziewczyna zaczęła jęczeć z niezadowolenia.

- Jeszcze chwilkę ja też chce spędzać czas z Charlotte - rzekła, a ja się do niej przytuliłam.

To fakt ostatnio bardzo rzadko się widujemy, bo albo ja nie mam czasu ponieważ jestem z Paolo albo Rose niema czasu i tak cały czas w kółko, ale na szczęście znajdujemy chwilkę na to żeby się spotkać.

- Widzimy się na imprezie, leć - powiedziałam wstając z niej i podając rękę, aby również mogła to zrobić.

Zmroziła mojego brata wzrokiem wchodząc do środka na co się zaśmiał i posłał mi uśmiech również wchodząc do środka. Widzę, że są szczęśliwi razem i o dziwo niebyło jeszcze ani raz płaczu, że cos się stało.

Aż do grobuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz