15.

722 30 0
                                    



- Charlott! - krzyknął mój ojciec, abym zapewne do niego przyszła choć nie mam na to, ani trochę ochoty po ostatniej akcji z tymi zaręczynami.

Dzisiaj jest ostatni dzień lata, a co za tym idzie impreza i jutrzejsze powitanie szkoły z czego nie cieszę się, ani trochę, bo mam dość chodzenia do tego miejsca ona mnie wykańcza psychicznie jak pewnie większość ludzi.

- Co? - zapytałam się wchodząc do holu gdzie stoi już mój ojciec.

Z Chrisem?

Co on tu kurwa robi?

- Chris wrócił do nas, więc znów jest twoim głównym ochroniarzem i tym razem go nie wywal - powiedział z groźnym wzrokiem który działa tylko na jego pracowników i ludzi których porywa, a nie na mnie.

Wiem, że pomimo naszych kłótni nigdy w życiu by mnie nie skrzywdził i nie pozwolił, aby chociaż jeden włos z mojej głowy spadł, bo za bardzo mnie kocha. Dla wszystkich wydaje się ogromnym twardzielem, ale jeżeli chodzi o rodzinę mógłby nawet uronić łzy.

- Oczywiście - powiedziałam z sarkastycznym uśmiechem.

- Wychodzę, więc jej pilnuj - oznajmił szatynowi i odwrócił się jeszcze do mnie - Grzecznie - rzekł i zaczął kierować się do drzwi które po chwili zostały zamknięte.

Jestem ciekawa gdzie znów jedzie, bo na pewno nie kogoś zabić tylko w interesach lub do swojej narzeczonej. Mam tylko nadzieję, że nie to drugie, bo zaraz zwymiotuję kiedy pomyślę sobie, że się całują albo robią coś jeszcze gorszego.

- Co Ci się dzieje? - zapytał Chris marszcząc brwi i patrząc na mnie.

- Nic - powiedziałam i zaczęłam iść w stronę kuchni gdzie mam już przygotowane śniadanie przez Rebekę.

Wchodząc do pomieszczenia już widzę niedużą miseczkę z pyszną czekoladową owsianką, która jest darem od Boga. Usiadłam na stołku barowym i zaczęłam jeść swój posiłek, bo jest już późno, a ja teraz jem pierwszy raz.

- Nie podzielisz się? - zapytał się mnie chłopak próbując sięgnąć po mój talerz, lecz ja się oddaliłam i pokiwałam przecząco głową - Yhh - westchnął i zaczął wyciągać z szafki płatki, a mi w oczy wpadła jedna rzecz.

Na jego ramieniu z tył pojawił się tatuaż, dokładnie ten sam który mi podarował i był w paczce chipsów czyli mały koliberek który wygląda bardzo uroczo na ręce takiego faceta.

Chłopak usiadł obok mnie i zaczął się uśmiechać nie wiedząc dlaczego się na niego patrzę, ale nie mogę przestać tego robić, bo czuję się jakbym była w jakimś transie.

- Koliberek? - zapytałam w końcu pokazując na ramię.

Chris na te słowa się lekko uśmiechnął patrząc przed siebie jakby przypominał sobie jakąś sytuację ze swojego życia, którą chciałabym teraz bardzo usłyszeć.

- Ta - powiedział po dłuższej ciszy - Taka mała pamiątka po tobie - rzekł i nadal kontynuował swoje śniadanie.

Czuję się teraz dobrze pomimo tych zaręczyn, bo choć zapierałabym się rękami i nogami to wiem, że zaczęłabym się sama okłamywać, że jego obecność tutaj ma na mnie dobrego wpływu albo właśnie złego już sama nie wiem.

Jeśli ktoś powiedziałby mi jakieś parę miesięcy temu, że będę w jakikolwiek sposób darzyć Chrisa uczuciem zaśmiałabym mu się w twarz, bo wtedy wydawało się to takie nierealne, a teraz siedzimy przy stole rozmawiając jak normalni ludzie.

Aż do grobuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz