14

74 10 5
                                    

Error p.o.v.

Szliśmy kolejny dzień przez dystrykt KillerTale. Musiałem sobie dobrze ręce pobrudzić przez tego bogatego idiotę. Kto by pomyślał, że nie potrafi pistoletu odbezpieczyć!?! Szczyt wszystkiego po prostu!
Ale wracając... Byliśmy na pograniczu tego dystryktu. Staliśmy na krawędzi urwiska z którego widać było cały HorrorTale. Osobiście obawiałem się tego miejsca. Horror z Killerem i Dustem nie raz opowiadali o tym miejscu. Miałem przez nich wyrobione o tym miejscu zdanie. Zeszliśmy kamienną ścianą w dół na ulice. Było gorzej niż myślałem. W KillerTale to było w miarę schludnie w porównaniu do HorrorTale. Widziałem wielkie kałuże krwi w których były poszczególne narządy nie zdatne do zjedzenia, lub kości. Po ciemnym chodniku walał się pył, a w powietrzu czułem ostry metaliczny zapach przyprawiający o mdłości. Teraz już rozumiałem, dlaczego Horror mówił, że nasze miasto PIĘKNIE PACHNIE.

-Fujjj...-usłyszałem szept od strony Inka-Jaki tu smród-zatkał nos.

-Muszę ci racje przyznać, nawet po całym dniu w klubie striptizu tak nie śmierdziałem-odparł Lust.

-Nie marudźcie-burknąłem do nich-Musimy tędy przejść i to zrobimy.

Poszliśmy dalej myśląc, że nikt nas nie zauważył.

Reaper p.o.v.

Siedziałem na dachu jednego z bloków. Szary dym wydobył się z moich ust tworząc chumrę zatrówającą przestrzeń mojego kompana siedzącego obok.

-Ble. Kurwo. Przynajmniej nie na mnie tym dmuchaj-powiedział wkórzony szkielet ze złotym zębem.

-Taaaa... Już to robię Fell-odparłem i nagle żuciło mi się w oczy znajomy kształt czarnego szkileta jak i jego kompana z kimś jeszcze-Oho. I miałem racje. Wisisz dwie stówy.

-Nic ci idioto nie jestem do kurwy jasnej winny-wysyczał-Mam już powiadomić moich debili?

Patrzyłem chwilę jeszcze za moim celem aby dokładniej rozeznać gdzie się wybierają, po czym kiwnąłem głową.

-Dajesz. Idą ścieżką A7 w kierunku DustTale-powiedziałem po czym przeskoczyłem przez barierkę na schody przeciw pożarowe.

-Oddział B6-usłyszałem jak Fell mówi przez wookie tokie-Cel na A7 w kierunku DustTale. Nie spieprzcie tego.

"-A więc, przedstawienie czas zacząć"-pomyślałem z uśmiechem-"Zaraz Error zostanie z ciebie tylko pył a Inka weźmiemy na stół."

Lust p.o.v.

Szliśmy cały czas tą sieżką. Parę razy ktoś próbował nas zjeść, lecz im umykaliśmy. Pozostała dwójka szła jakby bez zmartwień, za to ja czułem się, jakby ktoś nas obserwował. Trwało to od dłuższego czasu co mnie zaczynało powoli martwić.

Przyśpieszyłem kroku zrównając się z Errorem.

-Hej-szepnąłem-Mam wrażenie, że ktoś za nami i...-przerwał mi huk.

Wszyscy spojrzeliśmy w stronę skąd dochodził. Stał tam szkielet ubrany w czarny płaszcz i miał rękę skierowaną do góry z pistoletem. Uśmiechał się chytro.
-No, no, no... Koguż me oczodoły widzą-powiedział z szyderczo.

-Reaper-wysyczał Error wyciągając pistolet.

-Ha ha ha-zaśmiał się nowoprzybyły-Widzę, że nadal mnie pamiętacie. To świetnie.

Kątem oczodołu zauważyłem jak Ink cofnął się ze strachu.
Wyciągnąłem pistolet i wycelowałem w szkieleta.

-Widzę, że macie chłopcy sprzymierzeńca-uśmiechnął się szyderczo.

-Nie wiem kim jesteś ale nic ci do tego-odparłem.

Zaśmiał się:
-Oj dzieciaku. Ty nawet nie wiesz z kim masz do czynienia! Zmykaj stąd, zanim się rozmyśle.

-Nie mam zamiaru-powiedziałem pewny swych słów.

Error i Ink zrobili dla mnie więcej niż wszyscy goście których spotkałem. Przywiązałem się do tej dwójki. Nie chciałem ich opuszczać w potrzebie.

-Cóż-wzruszył ramionami-Twoja wola-pstryknął palcami-Tylko nie mów, że nie ostrzegałem.

Z dachów zeskoczyli ludzie i potwory. Wszyscy ubrani w kuloodporne kamizelki z napisem S.C.P.
Nasza trójka odwróciła się do siebie plecami trzymając odbezpieczone pistolety. Reaper się zaśmiał.

-Nie macie szans!-krzyknął a w naszą stronę wystrzeliły naboje.

Omijaliśmy je jak mogliśmy. Ukryłem się za najbliższym śmietnikiem wychylając się by strzelać. Error zajął miejsce za skrzynką i także używał swojej broni. Nie widziałem tylko nigdzie Inka. Nagle zniknął!

-ERROR! GDZIE INK!?!-krzyknąłem w stronę kompana pzestrzeliwując jakiegoś faceta.

-NIE MAM POJĘCIA!-odkrzyknął i także strzelił.

Nagle usłyszałem ruch nade mną. Spojrzałem do góry spotykając swój wzrok z białymi ślepiami i ostrymi zębami. Była to kobieta. Ryba o morskim kolorze łusek z przewiązanym bandażem przez lewe oko. Jej uszy miały tysiące małych dziur jak w serze szwajcarskim. Długie czerwone włosy w które wplątały się ludzkie żebra. Celowała we mnie z elektrycznej dzidy.
Przełknąłem ślinę. Byłem pewien, że jestem już martwy. Lecz...

-Odczep się od niego!-usłyszałem krzyk i na rybę jak z horroru spadła kula atramentu!

Spojrzałem skąd to się wzięło. Stał tam Ink! Ze szczotką ubrudzoną w atramencie.

Zrobił zamach a z szczotki poleciały kości atramentu w stronę przeciwników. Trafił.

-BRAWO TĘCZOWY DUPKU!-krzyknął Error i posłał w resztę swe linki-Lust! Zajmij się naszą drogą dalej!

Uśmiechnąłem się.
-JUŻ SIĘ ROBI SZEFIE!-wziąłem śmietnik do rąk i żuciłem nim w stojących ludzi.

Musieli odskoczyć co szybko wykorzystaliśmy. Biegliśmy ile sił w nogach. Pogoń nas goniła dalej. Ink próbował stworzyć ścianę atramentu ale jedyne co mu się udało to kałuża. Strzelałem co chwilę za siebie a Error odsuwał przeszkody przed nami i nas prowadził. Nagle wpadliśmy w tłum potworów. Zaczęliśmy przez niego się przedzierać i po chwili zgubiliśmy pościg wtapiając się w otoczenie.

-Uff... Zgubiliśmy ich-odetchnąłem.

-Racja-powiedzieli jednocześnie.

-UWAGA UWAGA!-usłyszeliśmy nagły krzyk-OTO ALIZA! CZŁOWIEK!!!

Dookoła nas stworzył się rumor. Wiele osób się szaleńczo uśmiechnęło, a dzieci wyglądały na zadowolone.
Okazało się że staliśmy na placu na którym był podest. Na nim stał jakiś potwór z ostrymi zębami trzymający ludzkie dziecko za rękę. Było zakrwawiona i płakała.

-UWAGA! ZACZYNAMY CENE OD 5 GOLDA!! KTO DA WIĘCEJ?!-krzyknął potwór.

Zgromadzeni zaczęli krzyczeć swoje ceny. Wyglądało to jak wielka licytacja, lecz... Nie rozumiałem, po co ona.
W pewnym momencie powiedziano bardzo dużą kwotę i wszyscy zamilki.

-157! PO RAZ PIERWSZY! 157 PO RAZ DRUGI! 157 PO RAZ TRZECI! I SPRZEDANE!-wykrzyknął radośnie potwór-ŻYCZYMY DLA SZCZĘŚLIWCA SMACZNEGO!

Na podest wszedł wielki wilk. Podszedł on do dziecka po czym rozszarpało mu ramię i je zjadło. Byłem zszokowany. Mały człowiek padł na ziemię płacząc. Krzyczało, błagało o pomoc, a tu nikt. Wszyscy olali cierpienie tej dziewczynki. Po chwili, ten wilk, zjadł tą dziewczynkę pozostawiając tylko plamę krwi.

-Mój boże...-szepnął przerażony Ink.

-Chodźmy stąd-powiedział Error i poszedł dalej-To nie nasza sprawa. Tu, w tym dystrykcie, rząd, ani policja, nie mają tu kontroli.

Utopia //ErrinkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz