Rozdział 13

139 15 3
                                    

Kiedy obudziła się następnego dnia, czuła, że wypity alkohol nadal lekko szumi jej w głowie. Wróciła do swoich komnat praktycznie nad ranem i nie spała zbyt dobrze. Irytek, który uznał, że doczepi się do niej, kiedy szła lekko podchmielona do siebie, nie był czynnikiem powodujący dobry sen. Przetoczyła się po łóżku i mozolnie wstała z posłania. Za godzinę skończy się ostatni przedświąteczny posiłek i dzieci zostaną zapakowane do pociągu i nastaną niecałe dwa tygodnie spokoju. Względnego.

Seria zaklęć ułatwiająca czarownicom życie została wykorzystana przez Wenancję, by powrócić do przyzwoitego wyglądu. Śniadanie zjadła w błyskawicznym tempie, stojąc pośrodku własnego salonu i za pomocą magii sprzątając roztłuczony wazon, który prawdopodobnie był jej sprawką. Kontrolując upływ czasu, zarzuciła na ramiona gruby, ocieplany płaszcza, a na ręce wsunęła rękawiczki.

Korytarze były opustoszałe, ale im bliżej dziedzińca się znajdowała, tym gwar był większy. Uczniowie z niewielkimi torbami rozmawiali między sobą mimo wczesnej pory i zacierali dłonie z zimna. Wenancja przywitała się uprzejmie z profesor McGonagall, która odczytywała listę obecności i stanęła obok opiekuna domu Roweny Ravenclaw. Znowu czuła na sobie te wszystkie spojrzenia. Przewróciła oczami zirytowana tą dziecinadą, ale nie zamierzała reagować i bardziej ich podjudzać. Wczoraj tak narzekała, że sam się sobie dziwiła, jakim cudem Mistrz Eliksirów nie wywalił jej za drzwi na zbity pysk.

Widząc Malfoya w drogim płaszczu, który przechodził obok niej ze swoją świtą gorylów, zatrzymała go, na co ten popatrzył na nią ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

– Proszę, przekaż ten list matce – powiedziała ściszonym głosem i podała mu kopertę z czerwoną pieczęcią.

Draco bez słowa zabrał list i skinął obcej kobiecie głową. Musiał przyznać, że gdy wczoraj zobaczył ją pierwszy raz z bliska, zrobiła na nim duże wrażenie. Teraz z włosami białymi jak śnieg, wyglądała zimno i surowo. Niechętnie stwierdził, że roztacza podobną aurę, jak większość współpracowników jego ojca z Ministerstwa.

– Już zaczynasz grać na emocjach i manipulować opinią – wyszeptał jej do ucha Snape, tak by tylko ona była w stanie go usłyszeć.

– Wiesz, mój drogi przyjacielu, uczę się od najlepszych – parsknęła, idąc na końcu grupy uczniów, zmierzających na peron. Kiedy szli na końcu, nikt nawet nie chciał się odłączać od grupy.

– Cóż takiego łączy cię z Narcyzą Malfoy, że korespondujecie między sobą i to przez młodego Dracona?

– Absolutnie nic osobistego, czysty biznes. Ja stawiam potężne bariery ochronne wokół Malfoy Manor, a ona cieszy się bezpieczeństwem.

Severus uniósł w górę ciemną brew i dał jej sygnał, że go zaciekawiła i chciałby, aby kontynuowała myśl. Ta jednak pokręciła głową, uznając, że jednak wolałaby porozmawiać o tym na osobności, najlepiej pod osłoną zaklęć wygłuszających.

– Jakiż ten świat jest mały.

Czarownica zagryzła wargę i zgodziła się z towarzyszem. Obserwowała głowy uczniów i patrzyła, jak po kolei wchodzą do pociągu, by zająć miejsca. Ona nie była odpowiedzialna za pilnowanie nastolatków w podróży. Severus z tego co się orientowała, również. Odetchnęła z ulgą, kiedy ostatnie osoby zniknęły wewnątrz pociągu, który po chwili odjechał oznajmiając to głośną syreną i kłębami białej pary.

– Wracasz do Hogwartu i zostajesz na święta, czy masz inne plany?

– Nie mam innych planów, a cisza i spokój brzmią świetnie, chociaż nadal muszę pilnować ciszy nocnej.

Znak Lustrzany [S.Snape x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz