Każdego kiedyś dopada to dziwne uczucie, kiedy jest się na pograniczu między tym co wypada, a jest absolutnie niewłaściwe. Tym razem dopadło to Harry'ego, który jak burza wypadł z szkolnej sali eliksirów. Wiedział, że były to ostatnie lekcje oklumencji, jakie zostały mu udzielone przez cholernego Severusa Snape'a. Poprzednim razem nie zamierzał wchodzić mu do głowy! Zareagował instynktownie i teraz z jednej strony czuł mściwą satysfakcję, że zdołał zaszokować i tak upokorzyć znienawidzonego nauczyciela, a z drugiej czuł się przez to podle.
Przynajmniej dostał odpowiedź na pytanie, które zadawał sobie od początku nauki w Hogwarcie. Dlaczego Severus Snape tak go nienawidził? Teraz już wiedział, że to była kwestia tego, co mężczyzna przeżył w swoich szkolnych latach. Harry nie raz słyszał, że jest wierną kopia swojego ojca z oczyma matki. Przypominał nauczycielowi jego prześladowcę za czasów szkolnych i może czułby się z tym gorzej, gdyby nie świadomość, jak był przez te ostatnie kilka lat traktowany. W końcu w jego mniemaniu nauczyciel nie miał prawa mieszać spraw prywatnych z tymi zawodowymi, a Severus Snape zdecydowanie zgubił gdzieś tą cienką granicę.
Podświadomie wiedział, że nie powinien pokazywać się czarodziejowi na oczy przynajmniej przez najbliższą dekadę, ale zobowiązania wobec dyrektora skutecznie zmusiły go do ruszenia tyłka z wieży Gryffindoru. Burcząc pod nosem i pokonując szybkim krokiem schody nie podnosił głowy do góry i szybko przekonał się o błędzie własnego postępowania.
Nie zauważył postaci schodzącej w dół i zahaczył o nią ramieniem. Zwykłe mugolskie trampki, które lubił zakładać miały wyjątkowo śliską podeszwę i nie współpracowały z wygładzonymi stopniami prowadzącymi do sali eliksirów. Harry czuł, jak jego prawa stopa traci oparcie, a on bezradnie odchyla się do tyłu.
Przed niechybnym upadkiem uratowała go odziana w rękawiczkę dłoń, która mocno chwyciła go za ramię i szarpnęła w górę. Harry stojąc już pewnie uniósł wzrok i poprawił zsuwające się z oczu okulary. Musiał nieznacznie zadrzeć głowę do góry, ponieważ osoba, na którą wpadł, kobieta którą widział wcześniej, górowała nad nim wzrostem i faktem, że stała na wyższym stopniu.
– Dziękuję – powiedział zachrypniętym głosem Harry.
– Uważaj następnym razem, schody są strome, a lokator straszy.
Zakłopotany Harry nie wiedział, gdzie podziać wzrok. Wzburzenie, które czuł jeszcze chwilę temu, ustąpiło jak ręką odjął. Poprawił rozczochrane włosy, a przynajmniej próbował i odezwał się po chwili obustronnego milczenia.
– Muszę z panią porozmawiać.
– Ach tak? – odparła unosząc lewą brew. – O czym, jeśli można spytać, słynny Harry Potterze?
Nastolatek niespokojnie przygryzł wargę i wytężył zmysły próbując ustalić, czy nikt nie czai się za załamaniem schodów i nie podsłuchuje.
– Widziałem panią wcześniej.
– Możliwe, przybyłam do zamku w popołudniową porę.
– Nie mówię o dzisiejszym dniu, wcześniej. Dużo wcześniej.
Wenancja uśmiechnęła się krzywo. Nie był to specjalnie przyjemny uśmiech, ale nie wywoływał u rozmówcy ochoty do ucieczki. Sprawiała wrażenie, jakby wiedziała, że nastolatek wcześniej czy później zmusi ją do konfrontacji, rozmowy. Spodziewała się tego, lecz liczyła na odroczenie wydarzenia w czasie. Żałowała, że się pomyliła.
– Zgoda, porozmawiamy – skinęła delikatnie głową. – Lecz teraz nie jest na to odpowiednia pora. Wyślę do ciebie sowę, młody Harry Potterze.
CZYTASZ
Znak Lustrzany [S.Snape x OC]
FanfictieJeden list potrafi zmienić wszystko. Jeden czarnoksiężnik doprowadzić do zagłady tysiąca osób. Jeden Wybraniec nie zdoła sam jeden pokonać Tego Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Córka Dumbledore'a, pojawiła się na szachownicy, jako kolejny pion...