Rozdział 5

326 31 0
                                    

[tylko tak wspomnę, że SMS-y będą zaznaczone tekstem pochyłym]

Gdy obudziłam się następnego dnia z radością stwierdziłam, że nogi nie bolą mnie już tak bardzo. Musiałam jednak iść dzisiaj do szkoły. Kolejny dzień unikania dręczycieli. Wykonałam moją poranną rutynę, zjadłam śniadanie, ubrałam się w mój granatowy szkolny mundurek i ruszyłam w drogę. Mój plecak był dziś wyjątkowo ciężki. Kiedyś pewnie uznałabym to za wkurzające ale dzisiaj widziałam w tym okazję do zwiększenia siły. Postanowiłam pobiec do szkoły. Chciałam robić wszystko by tylko móc wykonać ćwiczenie Staina. Mój plecak podskakiwał na moich plecach przez całą drogę, co niemiłosiernie mnie drażniło. Jednak nie zwolniłam tępa. Gdy stałam u wejścia do szkoły byłam zmęczona i zdyszana. Choć, czego ja się spodziewałam? Przecież logiczne było, że jeden dzień treningu nie zmieni mojej kondycji na lepszą. 

Byłam pierwsza w klasie. Do rozpoczęcia lekcji zostało jeszcze całkiem sporo czasu. Jako wzorowa uczennica usiadłam na moim miejscu i wyciągnęłam książki do matematyki. Zaczęłam nawet robić zadania z dzisiejszego tematu żeby nie mieć nic do domu. Po pewnym czasie do klasy zaczęli wchodzić inni uczniowie. Zbierali się w niewielkie grupy i rozmawiali. Chyba nie wiedzieli, że słyszę jak mnie obgadują. Praktycznie każdy tu miał swoją grupę, każdy oprócz mnie. Od dłuższego czasu przestałam się tym obchodzić co było kolejnym powodem do rozmowy o mnie. W pewnym momencie ktoś gwałtownie otworzył drzwi. Jak podejrzewałam był do już dobrze znany mi dręczyciel.

- Ty...! - krzyknął, zwracając się w moją stronę. 

Na jego twarzy malowała się złość. Jednak nie zdążył powiedzieć tego co planował gdyż zadzwonił dzwonek. Chwile po tym do klasy wszedł nauczyciel i powiedział:

- Dzień dobry! Wyjmijcie książki i otwórzcie je na stronie...


* * *


O dziwo na żadnej z przerw nie natknęłam się na dręczyciela. Z jednaj strony bardzo się cieszyłam, a z drugiej czułam, że to tylko cisza przed burzą. Nie miałam żadnych zadań domowych więc od razu ruszyłam w kierunku opuszczonego magazynu. Postanowiłam, że napiszę do mojej mamy by się o mnie nie martwiła.

Ja: Mamo, wrócę później. Nie martw się o mnie.

Mama: Dobrze. Tylko uważaj na siebie.

Naprawdę zdziwiło mnie, że tak szybko odpisała. Przecież dopiero co wysłałam wiadomość. Nagle ktoś brutalnie wybrał mi telefon z ręki. Jak się okazał był to nikt inny jak mój dręczyciel.

- A co my tutaj mamy? - zapytał retorycznie i podał moją własność jednemu z dwóch swoich kolegów, których przyprowadził ze sobą - Nigdzie się nie wybierasz. W piątek postanowiłem, że jeszcze ci pokarzę, a ty się nie zjawiłaś. Naprawdę mnie wkurzyłaś, wiesz? Teraz dostaniesz nauczkę.

Gdy tylko wypowiedział te słowa jego dwaj koledzy złapali mnie z dwóch stron, a on... Chyba można się domyślić co było dalej. Powiem tyle, że skończyłam z bólem leżąc na ziemi trzymając się za brzuch. Wiedziałam, że zostaną mi po tym siniaki. 

- Ha ha, przegryw. - powiedział do mnie dręczyciel i rzucił we mnie moim telefonem. Później odszedł ze swoimi kolegami ciągle się ze mnie śmiejąc. 

Sięgnęłam do mojego plecaka. Tak jak zawsze miałam tam moją apteczkę. Znalazłam tam maść przeciw bólową i leczniczą. Posmarowałam nią zranione miejsca. Nie było potrzeby bym używała bandaży. Mimo tego co się stało nie zrezygnowałam z dzisiejszego treningu. Dalej kierowałam się w kierunku opuszczonego magazynu. Postanowiłam dostać się do niego truchtem. Nie był to spacer jednak nie marnowałam przy tym wiele energii. 

Gdy byłam już na miejscu zaczęłam obiegać opuszczony budynek. Ze zmęczenia musiałam zatrzymać się chwile po skończeniu drugiego okrążenia. To wciąż nie za dużo ale przynajmniej lepiej niż ostatnio. Próbowałam poprawić mój wynik jeszcze kilka razy. Zakończył się na tym, że pokonywałam połowę tego czego oczekiwał ode mnie Stain, czyli dwa i pół okrążenia. Nawet nie zauważyłam gdy było już późno. Mimo iż moja mama wiedziała, że wrócę później, wszystko miało swoje granice. Postanowiłam wrócić do domu.

O dziwo gdy byłam już w mieszkaniu moja mama nie mówiła nic o tym jak to się o mnie martwiła, co było naprawdę u niej niespotykane. Była natomiast cała zapłakana. Gdy zapytałam ją co się stało, powiedział że Izuku był na miejscu walki bohatera i złoczyńcy, a nawet sam się w nią wtrącił. Oczywiści chodziło tu o szlamowego złoczyńcę, o którym w Internecie było teraz naprawdę głośno. Mój brat był w swoim pokoju, więc postanowiłam dać mu spokój i nie zadręczać go moimi pytaniami. Po kolacji sama udałam się do mojego, a gdy przebrałam się w piżamę położyłam się spać...





Dziękuję za czytanie.



Nieobdarzona (Bnha/Mha)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz