Rozdział 28

251 23 1
                                    

Patrzyłam na zaskoczoną twarz Staina gdy przyglądał się moim skrzydłom. 

- Więc to jest ta pilna sprawa? - zapytał.

- Tak... - odpowiedziałam niepewnie.

Później musiałam mu wszystko wytłumaczyć. O spotkaniu z Eizo, zielonej aurze i o moim planie. Gdy wspomniałam, że zamierzam zamieszkać w magazynie na jakiś czas tylko pokiwał głową i powiedział:

- Nie ma mowy. Nie masz tu odpowiednich warunków. Zamieszkasz u mnie. 

Nie chciałam się z nim sprzeczać więc po prostu się zgodziłam. Miałam zatrzymać się w jego mieszkaniu do czasu, aż nie uda mi się opanować moich skrzydeł albo uda mi się je ukryć. 

- Nie znam się za bardzo na skrzydłach ale myślę, że powinnaś zacząć je traktować jak część twojego ciała. - powiedział złoczyńca gdy zaczęłam trening.

Niejedna osoba miała indywidualność związaną ze skrzydłami. Ale dostawała je ona już w młodszych latach więc miała więcej czasu na opanowanie i przyzwyczajenie się do nich. Ja mam swoje od rana. Jak w tak krótkim czasie mam je niby opanować? Robiłam jednak tak jak powiedział mój sensei. Starałam się myśleć, że mam je od urodzenia i, że to moja zwyczajna część ciała. Za każdym razem gdy skrzydła choć trochę ruszały się w stronę, w którą chciałam byłam naprawdę szczęśliwa, a gdy w końcu udało mi się je całkowicie złożyć i rozłożyć zaczęłam biegać po magazynie z uniesionymi rękoma.

Już umiałam nimi ruszać zgodnie z moją wolą co było ogromnym sukcesem jak na tak niewiele czasu. Wciąż jednak musiałam nauczyć się je ukrywać. Miałam nadzieję, że to potrafią. Zrobiłam pierwsze co przyszło mi do głowy...

- Słuchajcie mnie teraz skrzydła. Macie się schować. Już. - mówiłam.

Usłyszałam śmiech Staina, który na to patrzył. Na mojej twarzy pojawił się wstydliwy rumieniec. Jak niby inaczej miałam sprawić, by się ukryły? Na razie postanowiłam poćwiczyć coś innego, bo nie miałam pomysłu jak schować skrzydła. Może później coś wpadnie mi do głowy? W każdym razie, zaczęłam energicznie machać skrzydłami. Próbowałam wzbić się w powietrze. Naśladowałam ruchy, które widziałam u Hawksa, skrzydlatego bohatera. Nie raz widziałam go w telewizji. Był w końcu jednym z tych najbardziej popularnych w Japonii. Jednak nie udało mi się to ale nie martwiłam się, bo miałam jeszcze czas. Do zachodu słońca trenowałam moją władzę nad skrzydłami robiąc coraz szybsze ruchy. Jedyną przerwa w ćwiczeniach był czas na jedzenie, które przyniósł mi Stain.


* * *


Domem mojego senseia było jednoosobowe mieszkanie. Nie było ono jakieś ekskluzywne ale można było tu mieszkać. W końcu Stain przez większość czasu był na misjach więc nie musiał się tym przejmować. Było tu dużo kurzu i niejedną rzecz przydałoby się naprawić. 

Po całodniowym treningu byłam bardzo zmęczona. Usiadłam na kanapie i owinęłam się skrzydłami. Nie wiedziałam, że są aż tak miękkie. Zanim złoczyńca wrócił z kocem ja już spałam...



* * *


Codziennie trenowałam, by jeszcze lepiej panować nad skrzydłami. Pisałam też do mojej mamy, żeby powiadomić ją, że nic mi nie jest i, że wciąż jestem u znajomego. Kazała mi to robić. Czy każda matka jest aż tak nadopiekuńcza? 

Ostatnio podeszłam do Staina i powiedziałam mu, że zanim nauczę się latać powinnam opanować szybowanie. Zapytałam go, czy nie zna przypadkiem miejsca, które by się do tego nadawało...

Właśnie tak znalazłam się tutaj gdzie jestem teraz. Idąc za moim senseiem do miejsca, o którym prawie nikt nie wie. Przedzieraliśmy się przez zarośla. Moje skrzydła bardzo mi to utrudniały, bo ciągle o coś zahaczały. Gdy w końcu dotarliśmy do celu zrozumiałam, że jesteśmy na klifie. Faktycznie podczas drogi miałam wrażenie, że idziemy pod górę. Powoli zaczęłam iść w kierunku urwiska. Po dłuższej chwili namysłu wyjrzałam przez jego krawędź. Na samym dole znajdowała się woda. Podejrzewałam, że to jakieś jezioro. Gdybym skoczyła z takiej wysokości zapewne bym się zabiła. Czy Stain myślał, że właśnie w ten sposób zamierzam nauczyć się latać? Choć mogło się to udać nie zamierzałam ryzykować mojego życia.

- Czy ty naprawdę chcesz, żebym skoczyła? - zapytałam się złoczyńcy.

On tylko wzruszył ramionami. Chciałam iść w jego kierunku ale już po pierwszym kroku poczułam okropny ból w stopie. Uderzyłam nią w kamień. Moje buty za grube nie były więc to poczułam. Odruchowo przyłożyłam nogę do siebie. Zapomniałam, że za mną jest klif. Straciłam równowagę. Zaczęłam spadać.






Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział.

Nieobdarzona (Bnha/Mha)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz