30 kwietnia 2019 roku, San Francisco
Grace
Gdy zaczynam się przebudzać, słyszę dźwięk powiadomienia o przychodzącej wiadomości. Przeciągam się i sięgam po telefon leżący na szafce nocnej. Na wyświetlaczu widzę imię męża, a na mojej twarzy automatycznie pojawia się uśmiech.
Odblokowuję urządzenie, a moim oczom ukazuje się tapeta z jego radosną twarzą. Zdjęcie zostało zrobione rok temu podczas ósmych urodzin Lucasa. Jayden przebrał się wtedy za ulubionego bohatera naszego synka, Ben 10.
Jeszcze tylko kilka godzin i znów będzie z nami przez dwa tygodnie. Nic tego nie zepsuje. W tym czasie istnieje tylko nasza trójka, a może już wkrótce czwórka. Jayden często powtarza, że gdybyśmy mieli kolejne dziecko, zmieniłby pracę, żeby więcej czasu spędzać w domu.
Wiem jednak, jak ważne jest dla niego latanie. Nie mogę pozwolić, aby porzucił swoją pasję. Można pogodzić wszystko – nawet bycie pilotem z wychowywaniem dzieci.
Nagle drzwi sypialni otwierają się z hukiem. Podnoszę wzrok i widzę przerażoną twarz mojego synka. Stoi w przejściu, ubrany w piżamkę w samoloty, w ręce trzyma pilota od telewizora.
— Co się stało? — pytam zaniepokojona. — Coś cię boli?
Podchodzę do niego, kucając. W mieszkaniu jest zbyt cicho jak na szóstą rano, i to mnie martwi.
— Zaraz leci odcinek Bena, a telewizor wariuje. Muszę obejrzeć go przed szkołą, bo inaczej będę ciągle myślał, co działo się dalej — tłumaczy rozgorączkowany.
Wzdycham z ulgą. Dla dziecka to prawdziwa katastrofa, niepewność, czy uda się naprawić szkodę na czas.
— Zaraz coś na to poradzę, nie tylko tata jest złotą rączką — mówię, czochrając jego ciemne włosy.
Lucas jest bardzo podobny do Jaydena. Nikt nie wierzy, że nie jest jego biologicznym synem. Lucas wie jednak o swoim pochodzeniu – dziecko nie powinno być okłamywane.
Nigdy nie mogłam sobie wymarzyć lepszego ojca dla mojego synka. Ojcostwo to nie tylko więzy krwi, ale przede wszystkim miłość i odpowiedzialność.
Rozbawieni wychodzimy z pokoju, a ja zapominam odczytać wiadomość od Jaydena.
·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆
Otwieram drzwi do naszej kawiarni Myosotis, a dzwonek przy wejściu informuje wszystkich o moim przybyciu. Mama odwraca się w moją stronę, zdejmując kolejne krzesło ze stolika. Za nią widzę tatę, który wnosi na zaplecze skrzynki z produktami. Stawiam torebkę na ladzie i szybko związuję włosy w niechlujnego koka.
Podchodzę do mamy, całując ją w policzek na powitanie, a ona odwzajemnia mój gest.
— Może odbiorę dzisiaj Lucasa po szkole i zawiozę go na trening? — proponuje. — Będziecie mieli chwilę dla siebie z Jaydenem, zanim Lucas go dopadnie.
Zazwyczaj odbieramy Jaydena z lotniska we dwoje, a w drodze do domu Lucas musi zdać mu sprawozdanie z tego, co się działo. Informuje tatę o nowym komiksie czy bójce w szkole starszych dzieciaków. Wydarzenia z „linii frontu" muszą zostać przekazane i skomentowane.
— W San Francisco powinni wylądować około dwunastej, a Lucas kończy wtedy trening. Możecie zabrać go na obiad i potem odwieźć — tłumaczę. — Przywiozę dla Jaydena fraisier.
Po takim locie należy mu się porządny kawałek ciasta. Mama przytula mnie, po czym kieruje się na zaplecze. Tata znów czegoś nie może znaleźć na regałach w magazynie.
CZYTASZ
Trajektoria Lotu [Zakończona]
RomanceTo historia Grace - samotnej matki, która prowadzi cukiernię na obrzeżach San Francisco, i Jaydena - pilota linii lotniczych szukającego szczęścia. Ich pierwsze spotkanie ma miejsce w samolocie, gdy mężczyzna przybywa z pomocą naszej bohaterce podcz...