Rozdział 15 [POPRAWIONY]

719 30 2
                                    

17 maja 2019 roku, San Fraancisco

Grace

Minął ponad tydzień od rozmowy z Elizabeth. Razem z Corą spotkałyśmy się z adwokatem wybranym przez Megi, który wyjaśnił naszą sytuację prawną. Tymczasem Jaydena ojciec krąży wokół nas, próbując odzyskać względy swojej rodziny, co irytuje zarówno jego córkę, jak i byłą żonę. Elizabeth postanowiła zostać dłużej w San Francisco, aby pomóc mi w opiece nad Lucasem, zapewniając, że zostawiła sklep pod dobrą opieką zastępcy.

Wchodzę do sypialni, aby przejrzeć rzeczy Jaydena zwrócone mi ze szpitala. Tydzień temu wyjęłam jedynie jego obrączkę, którą zawiesiłam na naszyjniku, aby mieć ją zawsze przy sobie. Resztę zostawiłam nietkniętą, ukryte w szufladzie szafki nocnej. Gdy Lucas jest z babcią w cukierni, mogę w końcu na spokojnie przyjrzeć się reszcie rzeczy.

Wyciągam foliowy woreczek i wysypuję zawartość na narzutę. Zajmuję miejsce na łóżku, przeglądając drobiazgi, które Jayden zawsze zabierał ze sobą w podróż: dokumenty, w tym paszport, zniszczony telefon, który prawdopodobnie nie działa, oraz zegarek, który dostał ode mnie na urodziny. Sięgam po kalendarz, aby sprawdzić, czy zaznaczył coś na dzień katastrofy. Nadal nurtuje mnie, dlaczego powiedział, że przyleci później – może chciał zrobić nam niespodziankę? Przewracam kolejne strony i znajduję zapisek przy dacie trzydziestego kwietnia.

„Spotkanie z Benem przed 11"

Ben dzwonił zaraz po doniesieniach o katastrofie, nie wspomniał jednak o spotkaniu z Jaydenem. Wpatruję się w zdjęcie na szafce, pytając w myślach: „O czym miałam się nie dowiedzieć?" Na zdjęciu widać nas razem, uchwyconych podczas pierwszych wspólnych świąt, gdy byliśmy już narzeczonymi. Chorowałam wtedy na grypę, ale Jayden wytrwale czuwał przy mnie, karmiąc gorącą zupą. Wiem jedno – gdyby Jayden mnie okłamał, miałby ku temu ważny powód. Nie ryzykowałby zaufania, które budowaliśmy od początku.

·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆

— Jak było w cukierni? — pytam, gdy Lucas wchodzi do kuchni, a za nim Elizabeth. Przygotowuję obiad, próbując zmobilizować go później do nadrobienia zaległości w szkole, choć wiem, że przez napiętą atmosferę nie będzie to łatwe.

— Babcia pozwoliła mi spróbować nowego ciasta — odpowiada obojętnie, siadając przy stole. Elizabeth spogląda na mnie wymownie; Lucas od spotkania z Jaydenem w szpitalu pozostaje przygaszony. Nie żałuję, że pozwoliłam mu zobaczyć ojca, choć żadne z rozwiązań nie wydawało się dobre.

Zdejmuję fartuch i siadam obok niego, przytulając go do siebie i delikatnie głaszcząc po plecach. Po chwili czuję, że się rozluźnia. Elizabeth opuszcza kuchnię, a ja zbieram myśli, jak zacząć rozmowę.

— Lucas, chciałabym, żebyśmy jutro poszli razem do kogoś, kto pomoże nam przejść przez całą tę sytuację.

Chłopiec podnosi na mnie wzrok z konsternacją.

— Nie chcę psychologa. Rozmawiałem z Panią Lee i to nic nie dało — mówi stanowczo, próbując wyjść. Łapię go za ramię, a on odwraca się z gniewem w oczach.

— To będzie ktoś inny, kochanie. Opowiesz jej, jak się czujesz z tym, co spotkało tatę.

— Potrzebuję taty, nie jakiejś rozmowy! — wybucha, a potem zaczyna płakać. Przytulam go, a moje serce pęka na widok jego bólu. — Chcę tylko taty — szepcze przez łzy.

W progu kuchni stoi Elizabeth, patrząc na nas zapłakanymi oczami. Dla Lucasa jej syn stał się prawdziwym ojcem – nie tylko z powodu adopcji, ale dzięki oddaniu i miłości, jaką go obdarzył.

·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆

Na prośbę lekarza przyjeżdżam do szpitala, gdzie chcą podjąć próbę wybudzenia Jaydena ze śpiączki farmakologicznej. Siadam na plastikowym krześle na korytarzu, wpatrując się w drzwi.

— Dzień dobry, pani Nash — mówi lekarz, wychodząc po chwili.

— Czy na pewno to nie za wcześnie? — pytam, nie kryjąc obaw.

— Wprowadziliśmy pana Jaydena w stan śpiączki ponad dwa tygodnie temu. Zwykle utrzymujemy pacjenta w takim stanie maksymalnie do sześciu miesięcy, ale im dłużej trwa, tym większe ryzyko śmierci mózgu. Będziemy stopniowo zmniejszać dawkę leków nasennych i obserwować reakcję organizmu — wyjaśnia. — Zazwyczaj pacjenci budzą się w ciągu piętnastu minut, choć czasem potrzeba kilku prób.

— Proszę czekać tu, bądźmy dobrej myśli — dodaje i wraca na oddział.

·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆

Wracam do domu i widzę rodzinę zgromadzoną w salonie. Moi rodzice siedzą z Lucasem na kanapie, a Elizabeth, Megi i Greyson zajmują miejsca przy stole. Wśród nich krąży ojciec Jaydena, co tylko wzbudza moje rozdrażnienie.

— Udało się? — pyta Elizabeth, wstając.

— Próba się nie powiodła. Lekarze zdecydowali się jeszcze odroczyć wybudzenie — odpowiadam mechanicznie.

— To absurd. Powinniśmy przenieść go do prywatnej kliniki — rzuca podniesionym głosem Anthony.

Emocjonalnie wyczerpana podchodzę do niego i wymierzam mu policzek. W salonie zapada cisza, ale nie przejmuję się tym.

— Przez lata nie interesowałeś się swoimi dziećmi, a teraz masz czelność decydować w ich sprawach — krzyczę.

Megi podchodzi i uderza ojca w drugi policzek.

— Natychmiast wynoś się z naszego życia — mówi, wskazując na drzwi.

Anthony obrzuca nasgniewnym spojrzeniem, po czym wychodzi z domu.


Trajektoria Lotu [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz