Rozdział 10 [POPRAWIONY]

840 33 1
                                    


25 czerwca 2015 roku, San Francisco International Airport

Jayden

Po ponad tygodniu wracam do San Francisco i nie mogę się doczekać spotkania z Grace. Tak jak sobie obiecaliśmy, byliśmy w stałym kontakcie przez te dni. Co najlepsze, nie pamiętam, kiedy ostatnio spędziłem tyle czasu na telefonie – wymieniając szybkie wiadomości o różnych sprawach, albo rozmawiając godzinami wieczorami.

Mój kolega z pracy, Henry, zauważył, jak się zachowuję, i śmiejąc się, poklepał mnie po ramieniu, mówiąc: „Wreszcie cię grzmotnęło". Zaintrygowało mnie, dlaczego właśnie tak to określił, i nie mogłem przestać o tym myśleć. Po locie nie wytrzymałem i zapytałem go o to. Rozbawiony moim zaciekawieniem, wyjaśnił: „Jak cię piorun trzaśnie, możesz stracić przytomność, a czasem nawet wzrok czy słuch. Z zakochaniem jest podobnie – kiedy spotykasz tę jedyną, przez chwilę tracisz kontakt z rzeczywistością, a potem przestajesz zauważać inne kobiety".

W hotelu, podczas rozmowy, Henry zdradził mi, że od razu, gdy zobaczył mnie w kokpicie po powrocie od Grace, wiedział, co się dzieje. Pracowaliśmy razem od lat – był moim mentorem i przyjacielem, który znał mnie jak mało kto.

Westchnąłem, patrząc na tłum ludzi przede mną, czekających na wyjście z samolotu. Jeszcze tylko przejście przez rękaw, kontrola paszportowa, i będę w hali przylotów, gdzie czeka na mnie Grace z Lucasem.

Wczoraj, podekscytowany, zdradził mi, że przygotował specjalny transparent z moim imieniem, aby powitać mnie jak w filmie. Z dokumentacji zdjęciowej, którą później otrzymałem, widziałem, jak bardzo był zaangażowany w jego tworzenie – farba pokrywała jego dłonie, policzki, a nawet włosy, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Kilka minut później drzwi się otwierają, a ja widzę ich na środku lotniska. Lucas trzyma swój transparent, który prawie całkowicie go zasłania. Moje imię jest napisane czarną farbą, a wokół namalowane są chmury, samolot i... moja podobizna. Muszę przyznać, że nawet mi się to podoba, choć nie wiedziałem, że mam tak owalną twarz – tu przypomina wręcz jajko.

Ale i tak jestem fanem tego rysunku. Powoli ruszam w ich kierunku, ciągnąc walizkę i machając na przywitanie. Lucas podaje transparent mamie i biegnie do mnie. Łapię go w biegu i podnoszę, przytulając do siebie.

Jego drobne rączki oplatają moją szyję, a ja zamykam oczy, czując, jak bardzo za nimi tęskniłem. Patrzę na niego, a on szeroko się do mnie uśmiecha i podekscytowany mówi:

– Cześć, Jayden.

Z początku nie wiedział, jak się do mnie zwracać, więc poprosiłem, by mówił mi po imieniu. Chciałem, żeby czuł się swobodnie.

– Cześć, Jayden – słyszę, jak podchodzi do nas Grace, rozpromieniona.

– Cześć, kochani – mówię, pocierając włosy chłopca, na co on próbuje mi się wyrwać.

Zaczynamy się śmiać, a ja przyciągam Grace do siebie, obejmując ją ramieniem. Składam delikatny pocałunek na jej czole, a ona wtula się mocniej w moje ciało.

Z boku, dla innych ludzi na lotnisku, wyglądamy pewnie jak zwykła rodzina witająca się po podróży. Ale ja mam nadzieję, że kiedyś takie powitania staną się moją codziennością.

·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆

– Mogę poprowadzić twój samochód? – pytam, kiedy przechodzimy przez parking lotniska. Grace, niepewnie spoglądając na mnie, podaje kluczyki.

Widzę, jak jej myśli pracują na pełnych obrotach, zastanawiając się, co znów wymyśliłem. Pomagam Lucasowi usiąść w foteliku, a potem zajmuję miejsce za kierownicą.

Kiedy ruszamy, spoglądam w lusterko na Lucasa, przeglądającego książkę o samolotach, którą mu przywiozłem. Jest trochę zniszczona, bo ma już swoje lata, ale chciałem, żeby prezent miał swoją historię.

Dlatego spędziłem dwa dni w Atlancie, przeszukując stare pudła, żeby ją znaleźć. Z myśli wyrywa mnie wspomnienie o Megi, która niespodziewanie wpadła do mnie wtedy z mamą. Stałem brudny od kurzu, prosto z piwnicy, gdy usłyszałem jej słowa: „Znalazł ci synową!". Moja mama patrzyła na mnie z miną, która przypominała coś z horroru, i już po chwili zaczęło się przesłuchanie o Grace. Największym zaskoczeniem było pytanie: „Kiedy ślub?".

Po raz pierwszy w życiu zabrakło mi słów. Kilka minut później, gdy zjeżdżam na boczną drogę, Grace zaczyna rozglądać się, próbując rozpoznać okolicę. Łapię jej dłoń i zmieniam bieg. Lekko się odpręża, a z radia zaczyna lecieć „Love Me Now" Johna Legenda.

Spoglądam na nią, a ona uśmiecha się szeroko. Wiem, że przeszłość będzie wymagała rozmowy, ale na razie liczy się tylko tu i teraz. Chcę uczyć się kochać ją każdego dnia, poznawać jej zalety i wady, by dać jej powód, żeby została. Lucas, podekscytowany, woła:

– Mamo, mam tutaj największy samolot! Leciałeś nim kiedyś, Jayden?

– Niestety, nasze linie go nie mają – odpowiadam mu.

W tym momencie Grace odbiera telefon. Słyszę strzępki rozmowy z jej mamą, która zaprasza nas na obiad. Widzę, jak Grace staje się niespokojna, a ja delikatnie głaszczę jej dłoń, próbując ją uspokoić. W końcu odkłada telefon i mówi szybko: – Moi rodzice zapraszają cię na obiad.

Przełykam ślinę, czując narastający stres.

Nasza relacja rozwija się szybko, ale nie spodziewałem się, że etap poznania rodziny nadejdzie tak nagle. Trudno, przyjmę to na klatę.

·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆

Pół godziny później jesteśmy już w samolocie na terenie Livermore Municipal Airport. Lucas jest podekscytowany, a Grace uśmiecha się z nutą niepewności. W końcu ruszamy, a widok zatoki San Francisco i słynnego Golden Gate sprawia, że oboje są zachwyceni.

– Teraz czuję się w pełni przekonana do latania – mówi Grace, a ja przybijam piątkę z Lucasem.

Lot przynosi mi ogromną radość, a wspólne chwile w powietrzu są jak powrót do pasji, którą przez rutynę zacząłem tracić.


·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆

„Oh, będę kochał cię teraz, jakby to było wszystkim co mam" [„Oh I'm gonna love you now, like it's all I have"]

Trajektoria Lotu [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz