Rozdział 6 [POPRAWIONY]

982 38 2
                                    

15 czerwca 2015 roku, Atlanta

Jayden

Zatrzymałem samochód na podjeździe domu mojej młodszej siostry, Megi, która już czekała na schodach przy wejściu. Z powodu pracy i wyjazdu do Boonville na spotkanie z ojcem, nie widzieliśmy się od prawie miesiąca.

Na szczęście po rozwodzie mama postanowiła przeprowadzić się bliżej nas, do Atlanty, więc teraz cała nasza trójka mieszka w odległości około trzydziestu minut od siebie.

Z siedzenia pasażera zabieram drobne upominki przywiezione z miast, do których latałem, oraz trzy słoiczki papryki chili, uprawianej w Boonville i Anderson Valley. To Piment d'Ville – odmiana chili znana jako piment d'Espelette we francuskiej gminie Espelette, a Megi ma na jej punkcie bzika. Zawsze żartuję, że przyszły ojciec jej dzieci będzie miał ciężko, jeśli chodzi o jej ciążowe zachcianki – będzie prawdziwy kosmos.

— Cześć, maluchu — mówię, zamykając drzwi auta

— Przywiozłem ci trochę tego twojego magicznego czerwonego proszku. Tylko nie przedawkowuj.

Natychmiast reaguje na przezwisko, które nadałem jej, gdy była jeszcze niemowlęciem. Odkąd rodzice przywieźli ją ze szpitala, a ja ledwo mogłem ją dostrzec w nosidełku, nazywam ją „maluchem". Teraz, ze względu na jej wzrost, nadal mam pretekst, by używać tego przezwiska.

— Witam mojego wkurzającego dilera — rzuca kąśliwie — Ostatnio przyjechałeś tydzień wcześniej, a teraz masz opóźnienie.

— Jak zawsze pełna wdzięku, miła i kulturalna — odpowiadam z uśmiechem, przytulając ją jedną ręką.

Bez względu na to, jak bardzo potrafi mnie czasem zdenerwować, zawsze jestem gotów jej pomóc. Megi może na mnie liczyć, choćby świat się walił.

— Wchodź do środka — wskazuje korytarz — Właśnie próbowałam coś ugotować. Niespodzianka: zapiekanka nie jest spalona.

Śmieję się cicho. Żadne z nas nie ma talentu do gotowania. Na szczęście ktoś wynalazł mrożonki dla takich osób jak my.

·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆

Siedzimy w jadalni skąpanej w słońcu, jedząc obiad, a Megi opowiada o jakimś snobistycznym dupku imieniem Grayson, który próbował podważyć jej zdanie podczas zajęć w szkole prawniczej.

Ja jednak myślami jestem zupełnie gdzie indziej. Konkretnie, przy pewnej kobiecie — Grace. Ostatni raz widziałem ją na lotnisku w San Francisco. Zniknęła bez słowa, nawet nie zostawiła numeru telefonu. Czy pomyślała, że to, co się wydarzyło, było dla mnie bez znaczenia? A może uznała, że jej zobowiązania stoją na przeszkodzie?

— Jayden, przestań torturować tego ziemniaka — upomina mnie Megi — Powiedz lepiej, co się dzieje, że jesteś taki nieobecny.

Odkładam widelec na talerz i wzdycham. Myśl o Grace ciągle mnie prześladuje, ale nie zamierzam zdradzać Megi wszystkich szczegółów.

— Poznałem kobietę podczas lotu do Paryża — zaczynam niepewnie.

Widzę, jak siostra patrzy na mnie podejrzliwie, a potem szeroko otwiera oczy, jakby właśnie zrozumiała coś ważnego.

— Przespałeś się z nią, prawda? — wypala

— Musisz to od razu tak nazywać? — mruczę, zirytowany.

Megi wstaje, zbiera talerze i wraca po chwili, siadając naprzeciwko mnie. Jej postawa przypomina mi mamę, kiedy karciła mnie za bójkę w szkole. Zawsze mnie to zaskakuje, bo to przecież ona jest tą młodszą.

Trajektoria Lotu [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz