Rozdział 14

759 67 11
                                    

   Uśmiech nie schodził z twarzy Lilyanne od dobrych kilku dni. Wszystko przychodziło jej z niesłychaną łatwością i przynosiło dużo lepsze efekty niż przedtem – zwłaszcza pisanie. Pisała jeszcze więcej niż to robiła wcześniej, o ile to w ogóle było możliwe. Każdego dnia budziła się z nową, nieopisaną chęcią do życia oraz naglącą potrzebą, aby się nią z kimś podzielić. I mimo że początkowo jej dobry humor całkowicie udzielał się jej najlepszemu (i jednocześnie jedynemu) przyjacielowi, po paru dniach Dan zaczął przeklinać tego, który był jego przyczyną. Nie to, że nie cieszył się szczęściem swojej przyjaciółki. Cieszył, i to bardzo. Ale wszystko miało swoje granice.

   - To była najlepsza kawa, jaką kiedykolwiek wypiłam – powiedziała Lilyanne, odstawiając pustą filiżankę na spodek.

   Dan spojrzał na nią z politowaniem i pokręcił głową.

   - To samo mówiłaś dziś rano. I wczoraj. I przedwczoraj. Nie wspomnę już o…

   - Musisz być taki marudny? – przerwała mu dziewczyna, wywracając oczami. – Mógłbyś się trochę rozchmurzyć, dziś jest naprawdę piękny dzień.

   - Czy ten Harry wyprał ci mózg? To jego sprawka, no nie? Zahipnotyzował cię?

   Lily posłała mu najbardziej mordercze spojrzenie, na jakie było ją stać. Nie rozumiała, w czym tkwił jego problem. Była naprawdę szczęśliwa i chciała to tylko okazać. Nie widziała nic złego w pozytywnym nastawieniu do życia.

   - O co ci chodzi, Dan?

   Chłopak wzruszył ramionami i machnął na nią ręką.

   - Zawsze sądziłem, że kiedy już się zakochasz, będziesz spędzać więcej czasu ze swoją drugą połówką, nie ze mną – wyjaśnił, stukając palcami o blat stolika. – Poza tym, jesteś strasznie wkurzająca.

   Lilyanne postanowiła zignorować pierwszą część jego wypowiedzi i udała oburzenie.

   - Ja jestem wkurzająca?

   Dan położył dłoń na jej dłoni i pokiwał głową, próbując ukryć rozbawienie.

   - Ja też nad tym ubolewam – wydusił, zanim oboje wybuchli śmiechem. – Na szczęście zaplanowałem coś, dzięki czemu staniesz się odrobinę mniej nieznośna.

   Lily uniosła brew, przekrzywiając lekko głowę.

   - Zamieniam się w słuch.

   - Pamiętasz Kirę, tę dziewczynę ze szkoły, o której ci kiedyś mówiłem? – zapytał Dan i nie czekając na odpowiedź, mówił dalej: – Robi dziś wieczorem u siebie imprezę. Możesz czuć się zaproszona.

   Widząc błysk, który niemal natychmiast pojawił się w oczach jego przyjaciółki, dodał:

   - Tak, możesz zabrać Harry’ego.  

   Gdy Lilyanne stanęła przed drzwiami studia tatuażu Harry’ego, nagle zalały ją wątpliwości. Do tej pory nie dopuszczała do myśli żadnego innego scenariusza od tego pozytywnego, którym żyła przez ostatnie dni, ale jakby na to nie patrzeć, minął już prawie tydzień od ich ostatniego spotkania, a Harry nie wykonał żadnego kroku w stronę dalszego rozwinięcia ich relacji. Nawet się do niej nie odezwał, żeby spytać, jak jej minął dzień. Może trzymając się od niej z daleka, chciał dać jej do zrozumienia, że już nie chce mieć z nią nic wspólnego? Może on odebrał ich pocałunek zupełnie inaczej niż ona? Może właśnie w tym momencie obmyślał plan, jak pozbyć się jej z jego życia? A może po prostu za bardzo dramatyzowała, jednak zanim zdążyła złożyć swoje myśli w całość, uznać swój pomysł za niesamowicie głupi i jak najszybciej się wycofać, została wciągnięta do środka przez uśmiechniętego od ucha do ucha Maxwella, który pojawił się nie wiadomo skąd.

   To, co zastała w środku, kompletnie ją zaskoczyło. Tego zdecydowanie się nie spodziewała.

   Na jednej z kanap ustawionej naprzeciw okna leżał Harry. Nie to jednak było przyczyną jej szoku. Zaskakujące było to, że jego głowa ułożona była wygodnie na kolanach nieznajomej jej dziewczyny. Chłopak uśmiechał się radośnie, podczas gdy śliczna szatynka śmiała się z czegoś, co prawdopodobnie powiedział.

   Lilyanne stała jak zamurowana.

   - Lily! – donośny głos Maxwella wyrwał ją z transu. – Dawno cię u nas nie było.

   Lily uśmiechnęła się do niego, wzruszając ramionami i kątem oka zauważyła, że Harry i jego towarzyszka zwrócili ku nim swoją uwagę. Szatyn momentalnie podniósł się ze swojego miejsca na kanapie, nieznacznie się przy tym krzywiąc z bólu. Szybko zamaskował swój dyskomfort nieśmiałym uśmiechem i podszedł kilka kroków bliżej.

   - Cześć – powiedział cicho.

   Lilyanne wymusiła niewielki uśmiech i przestąpiła z nogi na nogę.

   - Cześć.

   Przez chwilę, która wydawała się wiecznością, wpatrywali się w siebie w milczeniu – Lilyanne nie wiedząc, co ze sobą zrobić, a Harry szukając słów, którymi mógłby rozpocząć rozmowę. Gdy wreszcie otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, chwilowo zapomniana ciemnowłosa dziewczyna przerwała mu, zanim jeszcze zdążył wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk.

   - Miło mi cię wreszcie poznać – zwróciła się do Lily z szerokim uśmiechem na twarzy. – Harry dużo mi o tobie opowiadał.

   Lilyanne zmarszczyła brwi, czując się lekko zdezorientowana i spojrzała pytającym wzrokiem najpierw na dziewczynę, a następnie na Harry’ego, który szybko zauważył jej zmieszanie i na jej szczęście postanowił zainterweniować.

   - Lilyanne, to jest Gemma, moja siostra – powiedział, wskazując na szatynkę dłonią.

   Siostra.

   Lily nigdy w życiu nie czuła się równie niemądrze. Pochopnie wywnioskowała, że Harry ma dziewczynę… którą jest jego siostra. Poczuła, jak rumieniec zalewa jej policzki.

   - Miło mi – wymamrotała, ściskając rękę Gemmy, która wydawała się nie zauważyć jej zażenowania. Zauważył je jednak Harry i nie miał najmniejszego zamiaru pozwolić dziewczynie spalić się ze wstydu – nawet jeśli nie miał pojęcia, co było jego przyczyną.

   Odchrząknął głośno, zwracając na siebie całą uwagę.

   - Gemma, nie musisz przypadkiem zacząć się już pakować? – zwrócił się do swojej siostry.

   Gemma machnęła lekceważąco ręką.

   - Mam jeszcze dobre parę godzin, więc mogę… – urwała, widząc znaczące spojrzenie swojego brata i szybko się poprawiła. – Chociaż w zasadzie masz rację, powinnam już się za to zabrać. Naprawdę miło było cię poznać, Lilyanne – posyłając ostatni życzliwy uśmiech, obróciła się i zniknęła za drzwiami kuchni.

   Maxwell podrapał się po głowie.

   - To może ja pójdę jej pomóc – wymamrotał, podążając śladami Gemmy odprowadzany przez surowe spojrzenie szatyna.

   Gdy Harry i Lilyanne zostali sami, oboje odetchnęli z ulgą. On mógł wreszcie powiedzieć to, co nie dane mu było zakomunikować wcześniej, a ona mogła ochłonąć i zrobić to, po co tak naprawdę tu przyszła.

   - Cieszę się, że przyszłaś. – Harry odezwał się jako pierwszy.

   Lilyanne uśmiechnęła się na jego słowa. Teraz mogła wyzbyć się wszystkich swoich wcześniejszych wątpliwości i przyznać przed sobą, że tak, ona też się cieszy.

   - Przyszłam, żeby… Chciałam… To znaczy, moja znajoma, a właściwie znajoma Dana organizuje imprezę i zastanawiałam się, czy może… nie chciałbyś pójść? Ze mną?

   Na twarz Harry’ego natychmiast wstąpił szeroki uśmiech. Nie musiał zastanawiać się długo.

   - Z wielką przyjemnością.

Chłopak z tatuażem (Harry Styles AU)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz