Rozdział 4

2.2K 122 10
                                    

   - Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś?

   Harry wydał z siebie niezadowolone jęknięcie, wiercąc się na swoim miejscu. To było właśnie to pytanie, którego chciał uniknąć, głównie dlatego, że nie miał na nie żadnej odpowiedzi.

   - Ermm… - spuścił wzrok, pocierając dłonią kark. – Przepraszam, Maxwell. Nie mam nic, co mógłbym ci powiedzieć – wymamrotał i zaczął nerwowo bawić się swoimi palcami. Zdjął sygnet, który do tej pory zdobił palec wskazujący jego prawej dłoni i zamknął go w ciasnym uścisku swoich długich palców. – Po prostu… chyba ciężko mi o tym mówić. To nie jest coś, co chciałbym wykrzyczeć całemu światu.

   Max przekrzywił lekko głowę, mrużąc oczy.

   - Nie musiałeś mówić tego wszystkim dookoła – westchnął. – Harry, jestem twoim przyjacielem – powiedział, nie do końca będąc już pewnym swoich słów.

   - Wiem, wiem i dlatego jest mi strasznie przykro – odparł szatyn, masując skronie. – To wszystko – machnął ręką w stronę okna – nie jest takie piękne, jak się wydaje. Sam nie daję sobie z tym rady i nie chcę cię w to wszystko plątać.

   Mężczyzna skinął głową, starając się przetworzyć wszystkie nowe informacje, jednak nie mógł w pełni skupić się na swoich myślach. Widział, że coś wciąż było nie tak z Harrym i z pewnością było to coś więcej niż tylko fakt, że jego przyjaciel teraz wiedział, kim tak naprawdę był. Maxwell czuł, że nie wytrzyma kolejnych rewelacji, ale postanowił spytać dla pewności.

   - Wszystko w porządku?

   Harry szybko skinął głową, przeczesując palcami włosy. Wstał i włożył ręce do kieszeni spodni, przestępując niespokojnie z nogi na nogę.

   - To nic takiego – powiedział, posyłając przyjacielowi mały uśmiech na potwierdzenie swoich słów. Przez głowę przemknęła mu myśl, żeby powiedzieć mu wszystko, co go męczyło i tym samym zakończyć swoją opowieść, ale szybko zepchnął ją na bok. – Chyba starczy tych dobrych wieści na jeden dzień, nie sądzisz?

   Maxwell odetchnął, czując ulgę, że Harry nie miał mu nic więcej do powiedzenia. Chciał dowiedzieć się wszystkiego, ale nie był pewny, czy jego słabe nerwy wytrzymałyby kolejny napływ informacji.

   - Pójdę się przejść – oznajmił Styles, zakładając swój sygnet z powrotem na palec i biorąc swój długi płaszcz z wieszaka obok drzwi, po czym zerkając przelotnie na Maxa, wyszedł na zewnątrz.

   Gdy wziął głęboki oddech, poczuł, jak ogarnia go pewnego rodzaju spokój. Tak bardzo jak nienawidził deszczu, tak powietrze po nim działało na niego kojąco. Padać przestało parę godzin wcześniej i teraz całe ulice, jak i chodniki lśniły od mokrych kropel i niezliczonych kałuż, w których odbijały się promienie zachodzącego już słońca. Ruszył wolnym krokiem przed siebie, stawiając kołnierz płaszcza do góry. Stwierdzenie, że był nie w humorze zdecydowanie było niedomówieniem. Był bardziej niż tylko niezadowolony, że przez to, co się wydarzyło, musiał powiedzieć prawdę Maxwellowi. Ciągle był zdania, że jego przyjaciel nie powinien o tym wiedzieć.

   I tak nie powiedziałeś mu wszystkiego.

   Potrząsnął głową i kopnął leżący na chodniku kamyk, który z pluskiem wpadł do pobliskiej kałuży, rozbryzgując wodę na jego spodnie. Wydał z siebie ciche westchnięcie, przechodząc na drugą stronę ulicy. Doskonale wiedział, gdzie niosą go jego nogi, ale wolał na razie o tym nie myśleć. Gdy postawił stopę na jezdni, usłyszał niespodziewanie pisk opon i obrócił gwałtownie głowę, żeby zobaczyć parę reflektorów samochodowych, oślepiających go. Zamarł w miejscu, kiedy zdał sobie sprawę, że za chwilę może zostać potrącony przez jakiegoś idiotę, który nie zauważył go przechodzącego przez ulicę. Przez jego ciało przeszła fala niesamowitej ulgi, kiedy zobaczył, że samochód zatrzymał się. Nie zdążył jednak zrobić tego wystarczająco szybko, bo zderzak auta uderzył lekko w bok Harry’ego, na tyle jednak mocno, żeby ten stracił równowagę i upadł na mokry asfalt. Szatyn wyrzucił z siebie wiązankę przekleństw pod adresem kierowcy i podparł się rękami o ziemię, unosząc się lekko do góry. Pomimo że uderzenie samochodu nie było silne, był pewny, że następnego dnia jego bok będzie zdobił ogromny siniak. Podniósł się szybko, otrzepując spodnie, które teraz razem z jego płaszczem były kompletnie przemoczone. Słaniając się na nogach, podszedł bliżej maski samochodu i oparł się o nią, tracąc równowagę. Zaczął wykrzykiwać wyzwiska w stronę sprawcy wypadku, który wydawał się równie zaskoczony co przestraszony całym zdarzeniem. Wysiadł szybko z samochodu i podszedł do Harry’ego wyrzucając z siebie słowa z prędkością światła.

Chłopak z tatuażem (Harry Styles AU)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz