Rozdział 5

1.1K 10 12
                                    

🔞Louis Tomlinson🔞

Obudziłem się w wyjątkowo dobrym humorze. Nie zdarzało mi się to zbyt często, ale dziś przyszedłem do pracy z uśmiechem na ustach. Lubiłem pracować, miałem odpowiedzialny zawód, który sprawiał mi satysfakcję. Problem stanowili niektórzy ludzie, z którymi miałem nieprzyjemność pracować. Zachowywali się jakby to oni zjedli na śniadanie wszystkie rozumy, a jak przyszło co do czego to byli głupi jak ta przysłowiowa ćma lecąca do płomieni.

- Serio? Ludzie dlaczego tutaj? - wszedłem do pracy i zastałem niecodzienną sytuację. Niall siedział półnagi na kontuarze a Liam stał między jego nogami i namiętnie go obcałowywał.

Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Nie miałem nic przeciwko publicznej miłości, ale są jakieś granice.

- Może się jeszcze przelecicie tutaj. - zasugerowałem i dopiero wtedy zdecydowali się przerwać namiętne obmacywanie.

Westchnąłem teatralnie. Wszedłem do gabinetu, otworzyłem wszystkie okna i przysiadłem na biurku. Miałem dziś pełny tłum pacjentów i jeszcze Harry przesunął na dziś swoją wizytę.

- Ja dłużej nie wytrzymam! - drzwi trzasnęły i wszedł Zayn. Spojrzałem na niego jak na wariata. Nieumyte włosy, tygodniowy zarost, pognieciona koszula, poplamione spodnie. Oj, bardzo źle z nim było.

- Chcesz loda? - zapytałem i odwróciłem się do niego plecami. Chciałem dobrze, ale wyszło jak zwykle, bo bardzo się zdenerwował. Nie był osobą, która rzuca się na kogoś i okłada go pięściami za krzywe spojrzenie, ale w tej chwili tak wyglądał.

- Ty tępy, niewyżyty zboczeńcu! - zacisnął dłoń w pięść i ruszył w moją stronę. Zrobiłem unik i wskoczyłem mu na plecy. Warknął i podjął bezskuteczną próbę zrzucenia mnie z siebie.

- Morda w kubeł Malik! Siadaj, ale już! - krzyknąłem mu do ucha. Nie był zbyt zadowolony, ale zaczął zachowywać się jak człowiek. Już się bałem, że go zwerbowali i oprócz psychiatrycznych pacjentów będę miał do czynienia z terrorystą.

- Czego chcesz? - wyjęczał. Akurat schodziłem mu z pleców i niby przypadkiem przycisnąłem mu stopę do podbrzusza.

- Czego ty chcesz. - odbiłem piłeczkę. - To ty przychodzisz do mnie rano, a jak usiłuję pomóc to zachowujesz się jakby ci czerwie mózg wyżarły. Gadaj!

Milczał. Usiadłem obok i też milczałem. Zayn był bardzo upartym człowiekiem. Jeżeli sam nie zdecydyduje mi się zwierzyć ze swoich problemów to nie będę potrafił mu pomóc. Choćbym go torturował to nic z niego nie wyciągnę. Podałem mu czekoladowego cukierka. Wziął go, odwinął z papierka i zjadł. W kącikach ust miał jeszcze resztkę czekolady. Patrzyłem jak bawi się papierkiem. Zwijał go i rozwijał. Pozwoliłem mu na to. Jeżeli to sprawi, że się wyciszy i nie będzie chciał mnie wypatroszyć może robić wszystko co pomoże mu utrzymać nerwy na wodzy.

Zdecydowanie był trudnym pacjentem. Widziałem, że coś go gryzie, ale on uparcie nie pozwalał sobie pomóc.

- Muszę wracać do pacjentów. - odezwał się cicho. - Miłego dnia Louis.

Uśmiechnął się słabo i wyszedł. Zostawił mnie z milionem myśli, które kłębiły mi się pod czaszką. Co jeszcze mogłem zrobić aby pomóc mu poradzić sobie z tym co go dręczy?

We choose loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz