Rozdział 7

922 9 4
                                    

🔞Harry Styles🔞

Leniwie się przeciągnąłem. Obudziłem się w dobrym humorze i już od rana miałem cudowny pomysł. Zdenerwuję rodziców i zrobię imprezę jak pójdą do pracy. Myślą, że to oni tu rządzą? To źle myślą.

Długo się zastanawiałem czy zaproszenie doktorka na imprezę będzie dobrym pomysłem. On niby nie wygląda na miłośnika klimatór rodem z nocnego klubu ze striptizem, ale przynajmniej będzie wesoło jeśli zdecyduje się dołączyć do mojej zabawy.

- Przyjdziesz do mnie na imprezę? - zapytałem.

Porwierdził i z ulgą zakończyłem połączenie. Oj, będzie się działo.

Poszedłem do sklepu i zamówiłem alkohol. Whisky, wódka i wytrawne wino. Do wyboru do koloru. Mam nadzieję, że upojeni mieszanką procentową goście zrobią mi z domu chlew i pobojowisko. Anne i Desmond chcą mieć synka? Ależ bardzo proszę. Uważajcie drodzy rodzice, bo marzenia się spełniają. A ja bad boy Harry Styles zrobię z waszego życia piekło.

Nie ma dobrej imprezy bez dobrego pieprzenia i dziś na pewno namówię doktorka na pozycję 69. Niby byłem już przygotowany psychicznie na zabawy w BDSM, ale na przyjemność warto poczekać. Schłodziłem w zamrażarce szampana i rozpuściłem w garnuszku tabliczkę czekolady. Intensywne doznania? Będzie gorąco, obiecuję.

Usłyszałem dzwonek do drzwi i poszedłem je otworzyć. Imprezę planowałem na 21:00, ale skłamałem doktorkowi, że jest o 18:00. Najpierw musimy sobie ulżyć żeby potem móc się bawić z moimi przyjaciółmi.

- Dobry wieczór Harry. - wymruczał seksownie i pocałował mnie w policzek. Westchnąłem. Miał takie cudowne usta i już widziałem jak obejmuje nimi mojego twardniejącego chuja. Cholera, już czuję w spodniach tą okropną ciasnotę. Hazzakonda pragnie znaleźć się na wolności.

- Siemasz doktorku. - zachichotałem. Patrzyłem jak zsuwa ze stóp szare vansy. Nie byłem fetyszystą, ale miałem nadzieję, że jego seksowne stópki uczyną mi zaszczyt i wykonają na mnie profesjonalny footjob. Doktorek się wystroił jakby szedł conajmniej do kościoła, a czekała go przecież zwykła impreza z niewyżytym młodzieńcem z loczkami na głowie. Miał na sobie szarą koszulę, z trzeba rozpiętymi guzikami i granatowe dżinsy z modnymi dziurami. Wyglądał gorąco.

- Gdzie są wszyscy? - rozejrzał się po pomieszczeniu.

- Przyjdą później. Chodź, chciałbym abyś coś ze mną zrobił. - Złapałem go za przedramię i zacząłem prowadzić na piętro. Później zamierzałem zapoznać go z rozkładem domu. Teraz chciałem się zabawić.

Byliśmy w moim pokoju. Okno wychodziło na ulicę. Odsunąłem seledynowe zasłony i wpuściłem do pokoju światła latarni.

- To ty? - Louis przystanął przy tablicy korkowej, do której miałem przyczepione zdjęcia z okresu pieluchowego. Mały ja leżałem na przewijaku a dumny Desmond trzymał w dłoniach pieluchę. Oby ona nie była z tym z czym myślałem, że była. Zabiję tego kto powiesił tu to nikczemne zdjęcie.

- Tak. - jęknąłem słabo. Dlaczego takie upokorzenie spotyka mnie ze strony tego dawcy plemnika i nosicielki komórek jajowych. Oni chyba rozum potracili. To przecież jest obrzydliwe zdjęcie i nie powinno leżeć na widoku. Powinni je w album schować czy coś.

- Słodki byłeś. - zachichotał. Odłożył fotografię na miejsce.

- Uklęknij Louis. - poprosiłem. Rozpiąłem spodnie i je zdjąłem. To samo uczyniłem z bokserkami. Doktorek zbliżył się i wypełnił usta moim penisem. Westchnąłem. Robił to rewelacyjnie.

We choose loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz