Nie mógł oddychać. W uszach wyraźnie słyszał ciężkie bicie swojego serca.To wszystko moja wina.
Harry podążał za Draco wzdłuż ulicy Pokątnej w nadziei, że dowie się, co ten szykuje dla niego na Boże Narodzenie. Powinien się zatrzymać, gdy blondyn wkroczył na ulicę Śmiertelnego Nokturnu, był jednak zbyt ciekawy. Nie sądził, że wciąż robi tu zakupy, a już na pewno nie wiedział o tym, że kiedykolwiek robił to w czarodziejskiej Wiosce Rozkoszy. Szedł za nim prosto do skrzyżowania alejek, rozjaśnionych tak jaskrawym i nieprzyzwoitym światłem wystaw, że nawet George Weasley by się takimi nie posłużył. Za nimi rozkwitał ledwie legalny, czarodziejski handel erotyką.
Nie może tu robić świątecznych zakupów, mamy dość zabawek, żeby otworzyć własny sex-shop.
Draco zniknął w jakimś budynku, a Harry zawahał się przed jego drzwiami. Nagłówek głosił: HOTEL MIŁOŚCI. Litery namalowane były pomiędzy pokaźną, azjatycką postacią. Wyciągnął pelerynę niewidkę, uprzednio rozglądając się dookoła. Upewnił się, czy nikt nie zauważy, że drzwi otworzą się całkiem same, i wszedł do ciasnej recepcji. Biurko, kominek, dwa krzesła. Pochwycił wzrokiem buty Draco, znikające na schodach w rogu pomieszczenia.
Powietrze wypełniał ciepły, mdły zapach - czy to jakaś nowa perfumeria? Przy biurku siedziała drobna Azjatka, marszcząc brwi na Harry'ego, nie - na otwarte drzwi. Zatrzasnęły się za nim, ale kobieta wzruszyła tylko ramionami, powracając do lektury magazynu z modą. Zaintrygowany Harry, stąpając ostrożnie, podążył na górę w ślad za butami. Wchodząc po schodach, usłyszał dwa głosy.
- Długo czekałeś? - Draco.
- Nie, dopiero przyszedłem - odpowiedział mu męski głos, którego nie rozpoznał.
Stopnie się skończyły, co wprawiło Harry'ego w zakłopotanie.
Stał na samej górze schodów, trzymając się mocno poręczy i obserwując Draco, który całował innego mężczyznę. Jego ręce pieściły ramiona nieznajomego, a palce zaciskały się na gustownym płaszczu. Jasna grzywka musnęła twarz mężczyzny w dokładnie taki sam sposób, jaki muska Harry'ego, miękka i delikatna, pachnąca szamponem z drzewa cedrowego. Teraz jednak stał sześć stóp od Draco, a ten całował obcą osobę. Pocałunek przepełniony był intymnością i ledwie powstrzymywaną pasją. Odsunęli się od siebie na moment, by potem, wymieniając uśmiechy, znów złączyć wargi, jakby nie mogli zbyt długo znieść rozdzielenia. Harry znał to uczucie i rozpoznawał wesoły błysk w oczach Draco, który powinien być przeznaczony dla niego.
Był oszołomiony, ale mimo wszystko nie mógł przestać patrzeć. Zmieszanie zdawało się przejmować nad nim kontrolę, a dłoń, spoczywająca na poręczy w żelaznym uścisku, zaczęła niebezpiecznie się trząść. Jakaś okrutna i podła część w środku Harry'ego chciała wyrwać poręcz ze schodów, zamachnąć nią i roztrzaskać na blond głowie. Łup. Myśl o tym, że tak łatwo mógł to sobie wyobrazić, że w ogóle mógł o czymś takim pomyśleć, przyprawiała go o mdłości. To był Draco. A Harry go kochał.
To Draco, który całował obcego mężczyznę w ten sam sposób, w który całował Harry'ego. Znów poczuł się, jakby miał zwymiotować. Jeśli szybko stąd nie wyjdzie, prędzej czy później ujawni swą obecność. Nie chciał, żeby ktokolwiek zobaczył go w takim stanie, świeżo zdradzonego i gotowego do bójki. Odciągnął spojrzenie od uśmiechniętych, kłamliwych ust blondyna i odszedł dostatecznie daleko w dół schodów, by aportować się bez ryzyka, że ktoś go usłyszy.***
Dźwięk zegara dziadka w ich sypialni od zawsze denerwował Harry'ego, lecz właśnie teraz był wszystkim, co utrzymywało go w spokoju. Rytm wahadła wypełniał cały świat, rozbrzmiewając w pokoju, w pustych korytarzach Malfoy Manor, w pokrytym śniegową pluchą, nagim lesie na zewnątrz. Wciąż i wciąż dźwięk tykania przelatywał w umyśle Harry'ego, docierając aż do Londynu, do Draco.
Czas się zbierać, sukinsynu. Czas, żebyś wrócił do domu i stanął ze mną twarzą w twarz, jeśli tylko potrafisz.
Po wyjściu z Wioski Rozkoszy, Harry zamiast magicznego środka transportu wybrał podróż pociągiem. Jego umysł wypełniony był tym, co widział i nie mógłby skupić się na długodystansowej aportacji. W domu przebywał dopiero niecałą godzinę, siedząc bezczynnie na łóżku - ich łóżku. Draco powinien niedługo wrócić. Jak będzie się zachowywał? Czy w ogóle będzie w stanie spojrzeć na Harry'ego? Czy w kącikach jego oczu przyczai się wina, tak jak wtedy, gdy rozkazał skrzatom zniszczyć nie otwarte listy od Ginny? Częściowo przez nie, Harry nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek mógłby go zdradzić: Draco Malfoy był bezpodstawnie, patologicznie zazdrosny. Nie lubił, gdy Harry wspominał przelotem o Ginny, nawet po tym, gdy zostawił ją właśnie dla niego, nie patrząc w przeszłość. Nie zdradził jej - opierał się prowokacjom Draco, jak tylko potrafił. Opuścił ją na długo przed ich pierwszym pocałunkiem, co zdarzyło się w tej właśnie sypialni cztery lata temu. Naszej sypialni.
Harry nie myślał jasno, obraz Draco i obcego mężczyzny z Hotelu Miłości nakładał się na wszystkie jego myśli. Siedział na krańcu łóżka, które dzielił razem z nim, czując się jak intruz, nieproszony gość. Był cały spocony i nagle poczuł się brudny. Prysznic mógłby ukoić jego nerwy lub przynajmniej odwrócić uwagę, a właśnie teraz Harry ewidentnie tego potrzebował. Otworzył szafę na bieliznę i w tym momencie zdał sobie sprawę, że stoi przy garderobie Draco. Jego żołądek zaczął się kurczyć: na górze schludnie ułożonej bielizny blondyna leżał srebrny pierścionek, który Harry podarował mu dwa lata temu. Nigdy go bez niego nie widział. Wyglądało na to, że Harry tak przyzwyczaił się do myśli, że jego kochanek nigdy go nie zdejmuje, że nie zauważył jego braku, gdy widzieli się dzisiejszego popołudnia. Zwalczył falę mdłości.
Zatrzasnął szafę i przeturlał się po łóżku do swojej garderoby. Nie mógł pokazać się nikomu w tym stanie, karmiąc wszystkich mieszaniną wściekłości. Powinien wziąć prysznic i się uspokoić. Musiał to zrobić, zanim ponownie stanie twarzą w twarz z Draco.
Gdy wyszedł spod prysznica, nie do końca uspokojony, ale za to czystszy, ten leżał już nagi w łóżku, przykryty pościelą.
- Cześć - powiedział, uśmiechając się znacząco. - Strasznie długo tam siedziałeś.
Harry wzruszył ramionami, czując, jak skręca mu się żołądek.
- To był cholernie długi dzień.
Dlaczego nawet po tym, co widział, chciał wdrapać się na łóżko obok niego, przesunąć dłońmi po bladych ramionach, sprawić, by obaj wzdychali z rozkoszy?
CZYTASZ
One shots | Drarry (Harco) +18
FanfictionDzieła nie są moje, ja tylko udostępniam. Większość one shotów są z strony drarry.pl .