Biblioteka jest pogrążona w ciszy i w półmroku. Powietrze zdaje się być ciężkie od powagi, unosi się w nim zapach starych książek, kurzu i gorącej kawy. Harry zerka na siedzącego obok Draco, pochłoniętego studiowaniem swoich notatek z eliksirów. Pergaminy pokryte są rzędami idealnie równego pisma i starannie wykaligrafowanych runów, a Draco, z wyrazem skupienia wymalowanym na twarzy i kosmykiem jasnych włosów opadającym niesfornie na czoło wygląda piękniej niż kiedykolwiek. Harry rozpiera się wygodniej na starej kanapie, ukrytej między regałami działu historii magii, które uginają się od nadmiaru ksiąg tak nudnych, że rzadko kiedy ktoś zapuszcza się w te rejony biblioteki.Po powrocie do Hogwartu często wędrował samotnie po bibliotece, udając, że szuka ksiąg, a tak naprawdę starając się zabić czas. Bez Rona, który rozpoczął szkolenie aurorskie rezygnując z szansy na zdanie OWTM-ów, szkoła wydawała mu się niezwykle pusta. Gdyby nie naciski Ginny także od razu rozpocząłby szkolenie, jednak jej argumenty o spędzeniu razem dodatkowego roku zdołały go przekonać do powrotu. Po ich rozstaniu sprawy nagle się skomplikowały i Harry uświadomił sobie, że czuje się bardzo samotny i nic, nawet Quidditch, nie daje mu już takiej radości jak kiedyś.
Hermiona spędzała całe dnie pochłonięta nauką i zrzędziła za każdym razem, kiedy odmawiał wspólnego wyjścia do biblioteki, dlatego przychodził tu z nią, a później wędrował między regałami rozmyślając o wszystkich przytłaczających go sprawach.
Pewnego dnia natknął się na Malfoya, siedzącego właśnie na tej kanapie. Wojna go zmieniła. Stracił wiele ze swojej aroganckiej butności, przemykał korytarzami przygarbiony i z nie rozmawiał prawie z nikim. Pozdrowili się skinieniem głowy i Harry poszedł dalej, ale od tego czasu coś ciągnęło go do działu historii magii. Któregoś dnia zapytał go, czy może się przysiąść. Malfoy wyglądał na wstrząśniętego, ale przytaknął. Harry tłumaczył sobie, że chce mieć na niego oko. Kiedy wrócił następnego dnia, zauważył, że ślizgon zostawił pustą połowę kanapy, jakby założył, że Harry się pojawi. Więc przychodził codziennie i siedzieli razem w napiętym milczeniu, studiując tę samą stronę księgi kilka godzin.
Harry pragnął przerwać tę niezręczną ciszę, ale zupełnie nie wiedział co mógłby powiedzieć Malfoyowi. Zastanawiał się nad tym całymi dniami, siedząc obok niego na tej kanapie, czasem otwierając już usta, tylko po to, żeby zamknąć je po sekundzie w geście rezygnacji. Kiedy więc pewnego dnia Draco, wciąż wpatrując się w rozłożoną na kolanach księgę, niespodziewanie powiedział cicho „dziękuję", Harry aż podskoczył rozsypując wokół pergaminy. Spojrzał na blondyna z lekkim niedowierzaniem. Nie był pewien za co Malfoy mu dziękuje, ale uznał, że to nie ma właściwie żadnego znaczenia.
Z każdym dniem siadali nieco bliżej siebie i choć atmosfera zaczęła się rozluźniać, jednocześnie pojawił się między nimi zupełnie nowy rodzaj napięcia, od którego Harry'emu przyspieszał oddech i drżało udo. Coś kłuło go w mostku za każdym razem, gdy ich łokcie przypadkiem się stykały i sądząc po rumieńcu pokrywającym szyję Malfoya, on czuł podobnie. Ale żaden z nich nie chciał się odsunąć od drugiego, więc ostatniego dnia przed świętami, kiedy siedzieli tuż obok siebie na samym środku kanapy a ich kolana stykały się ze sobą, Harry postanowił przerwać niezręczną ciszę między nimi, a ponieważ nadal zupełnie nie wiedział, co mógłby powiedzieć, po prostu sięgnął i zamknął dłoń Draco w swojej. Obaj zastygli w bezruchu i Harry wiedział, że drży mimowolnie i że Malfoy musi to czuć, ale to nic, bo on także drżał i oddychał o wiele za szybko. A później zaczął gładzić kciukiem wewnętrzną stronę jego dłoni i ten delikatny gest wystarczył, aby Harry'emu pociemniało przed oczami z podniecenia.Z czasem zaczęli rozmawiać. Najpierw tylko rzucali niezobowiązującymi komentarzami, później zaczęli pozwalać sobie na żarty aż wreszcie Harry wyznał mu pewnego ranka jak obcy stał się dla niego Hogwart i Draco to rozumiał, bo czuł tak samo. Rozliczenie z wojną było trudne i kiedy zaczęli okładać się pięściami, Pani Pince wyrzuciła ich z biblioteki a Hermiona patrzyła na niego z troską. Ale później Draco naprawił Harry'emu stłuczone okulary, a Harry nie znał zaklęcia, którym mógłby wyleczyć jego rozciętą wargę, więc scałował krew z kącika jego ust.
- Nie gap się na mnie, Potter - głos blondyna wyrywa go z zamyślenia i Harry uśmiecha się szeroko, sięgając po stojący na stoliku kubek z kawą. Wraca do lektury podręcznika do obrony przed czarną magią, pozwalając swojemu ciału cieszyć się tą kojącą obecnością pozbawioną słów, zapachem skupienia, drażniącym pragnieniem. Po prostu są obok siebie, stykając się ramionami i kolanami, każdy w innym świecie, tak odległym od świata tego drugiego. Żyłka na skroni Harry'ego pulsuje zabawnie i zdaje się szeptać mu obietnice przyszłości, w której nie ma ani Ginny ani szkolenia aurorskiego.
Draco lubi rozmawiać o tym co zrobią, gdy skończą wreszcie szkołę. Nocami zakradają się do biblioteki i kochają na tej starej, wysłużonej kanapie, nerwowo i intensywnie, a potem Draco leży wtulony w Harry'ego i snuje plany, buduje im wspólną przyszłość, kreśląc palcem mapy nieznanych lądów na jego nagiej piersi. W takich chwilach sprawia wrażenie niezwykle kruchego i Harry czuje niemal fizyczną potrzebę otoczenia go opieką. Kiedy w ciągu dnia uczą się razem w milczeniu, Harry wspomina wspólne noce i wyobraża sobie, że wszystkie te fantazje Draco się spełniają.
Więc czyta o boginach i dementorach, ale na jego ustach błąka się uśmiech, bo ta zabawna żyłka szepce o cieple i o zapachu bzu w czerwcowe poranki, wdzierającym się przez uchylone okno wraz z pierwszymi promieniami słońca.
I o nich, sennych, pachnących jeszcze nocą, z włosami rozsypanymi na śnieżnobiałych poduszkach, o całych dniach przepełnionych tylko wzajemną bliskością, ciepłem skóry, bielą pościeli i ciężkim zapachem bzu. Myśli o tym, że ta obietnica ciepła i nagości jest skryta tuż obok, pod szkolnymi szatami i że może ją poczuć gdy jego kolano, przyciśnięte do kolana Draco, lekko drży. Przestrzeń między nimi wypełnia nerwowe oczekiwanie i Harry czuje, że pomimo szalejącej wokół zimowej szarości, pustki i beznadziei po jego ciele rozlewa się gorąco. Przyciąga do siebie ślizgona i całuje go we włosy, suche i szorstkie od zimna i wiatru, wyobrażając sobie ich miękkość w czerwcu, gdy rozsypane będą na białej poduszce, po czym powtarzając w myślach jak mantrę tę czerwcową obietnicę błogości pogrąża się w zadrukowanym świecie białych kartek, smaku kawy i miękkości kanapy. Draco marszczy czoło w skupieniu, tak całkowicie w swoim świecie, do którego Harry ma wstęp tylko na tyle, na ile uda mu się wniknąć do niego przez warstwę wełny swetra, przez stykające się ze sobą ramiona i kolana, przez pozbawioną słów ciszę i wymieniane czasem spojrzenia, zawsze o chwilę za późno, by ich oczy zdołały się spotkać i na zbyt krótko, by zdołały się przeniknąć.Przez myśl przemyka mu jeszcze tylko, że Hermiona miała rację, kiedy przez te wszystkie lata zmuszała go do wizyt w bibliotece. Przypomina sobie wszystkie sytuacje, w których ratowała im skórę informacją, którą znalazła w jakiejś księdze właśnie w tym miejscu i nie ma wątpliwości, że tym razem nie jest inaczej i znalazł między regałami coś, co nie tylko odmieniło jego życie, ale być może także ocaliło.
CZYTASZ
One shots | Drarry (Harco) +18
Fiksi PenggemarDzieła nie są moje, ja tylko udostępniam. Większość one shotów są z strony drarry.pl .