- Podaj, proszę, masło - powiedziała Hermiona.
- Więc, jak Ron sobie teraz radzi? - spytał Blaise, przysuwając jej maselniczkę.
- Och, lepiej. Dzięki Bogu - odparła, smarując tost.
- Nieźle nas nastraszył - dodał Harry.
- Co on w ogóle zrobił? - drążył dalej Blaise, przewracając oczami, kiedy Harry i Hermiona wymienili skrępowane spojrzenia. - Nieważne, o nic nie pytałem.
- To nie tak, że nie chcemy ci powiedzieć...
- Nie ma sprawy - powtórzył Blaise. W jego głosie słychać było irytację zabarwioną sympatią. - To nie ma znaczenia. Wykonywał jakąś strasznie bohaterską misję i gdybyście mi powiedzieli, musielibyście mnie zabić. Miał wypadek, ale teraz czuje się już lepiej. To wszystko, co musimy wiedzieć.
- Tak, i jeszcze to, że za dwa dni wyjdzie ze szpitala - powiedział Draco i z zadowoleniem zauważył, że jego ton nie zdradził go za bardzo. Podczas swojej ostatniej wyprawy trio zniknęło na całe trzy tygodnie i Draco niecierpliwie czekał, aż będzie mógł mieć Harry'ego znowu tylko dla siebie. Ale Weasley był ranny i Harry nalegał, żeby Hermiona została z nimi, póki mu się nie polepszy. I nie chodziło o to, że Granger była przez ostatnie dni dosyć nieznośna - po prostu chciał, żeby przestała im włazić pod nogi przynajmniej przez jakiś czas, zanim znowu gdzieś nie znikną.
Blaise rzucił mu złośliwy uśmieszek.
- Tak, jeszcze to. Och, Draco - powiedział z niewinnym wyrazem twarzy. - Zapomniałem, jak się ma twoja... eee, miotła? Latasz na niej dużo?
Draco powstrzymał śmiech i kopnął Blaise'a pod stołem.
- Wszystko z nią w porządku. Ale nie latam za dużo.
- Co jest nie tak z twoją miotłą? - zapytała Hermiona.
- Eee, po prostu nie używam jej zbyt często. Zrobiła się kapryśna. Nie ma się czym przejmować.
- Pewnie potrzebuje trochę czułej opieki - stwierdził Blaise i przygryzł wargę, kiedy Draco znowu go kopnął.
Harry zmarszczył brwi, zajęty swoim tostem.
- Nigdy mi nie mówiłeś, że coś jest nie tak z twoją miotłą. Kiedy to się stało?
Draco już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, ale uratowała go dziwnie znajoma, brązowa sowa stukająca w okno. Harry wstał, żeby wpuścić ją do środka.
- Zamawiałeś coś? - spytał, odczepiając od jej nóżki małą kopertę i podając ją Draco.
Draco potrząsnął głową i otworzył list.
- Jest zaadresowany także do ciebie, Harry - stwierdził, wyjmując kartkę. - Kurwa! - krzyknął, a Blaise spojrzał mu przez ramię, natychmiast otwierając usta ze zdumienia.
- Mordredzie! Co ona sobie myślała?
- Mam nadzieję, że ten dzień mija wam wspaniale... oszalała! - wykrztusił Draco z niedowierzaniem.
- Co to jest? - zapytali jednocześnie Harry i Hermiona.
- Wiedziałem, że znam skądś tę sowę - rzucił Blaise, ciągle zszokowany. - To od Pansy.
- Parkinson? - krzyknęła znowu jednocześnie dwójka Gryfonów.
- Podpisała się jako Jennifer Stuyvesant, ale to na pewno Pansy.
- Co pisze? Chce uciec? - spytał Harry.
- Nie, nie chce - odpowiedział Draco stanowczo, czytając ponownie wiadomość. - Życzy nam wszystkiego dobrego w dniu naszej pierwszej rocznicy ślubu.
- Naszej co?
- Dzisiaj najwidoczniej jest nasza rocznica - powiedział Draco, potrząsając głową z niedowierzaniem. - A ona stwierdziła, że to będzie idealny moment, żeby porzucić wszystkie środki ostrożności, wysłać mózg na wakacje i narazić się na niebezpieczeństwo, żeby przekazać nam gratulacje. Cóż to byłby za piękny prezent na pierwszą rocznicę. Pansy potraktowana Cruciatusem.
- Ale ubaw - mruknął Blaise, lecz w jego głosie nie słychać było rozbawienia. - To powinna być papierowa rocznica, a nie rocznica martwych przyjaciół.
- Cholera, ona zwariowała. I ze wszystkich rzeczy nasza cholerna rocznica!
- Nie wiedziałem nawet, że to dzisiaj... - powiedział Harry.
- Ja też nie - rzucił Draco. - Boże, co za idiotka!
- Rozumiem, że nie zrobiła tego na waszą pierwszą prawdziwą rocznicę - stwierdziła Hermiona.
- Cóż, nie sądzę, żeby liczyło się to jako rocznica, skoro rozwiedliście się przed upływem roku - wytknął Blaise.
- Nie wspominając już o braku zgody na ślub czy chociażby pamiętaniu o tym, kiedy to się stało - dodał Draco. - Cholera jasna. Co z nią nie tak?
- Mówiłem ci, że nie jest tam szczęśliwa - powiedział Blaise.
- Więc postradanie zmysłów od Cruciatusa bardziej ją uszczęśliwi? A może to już się stało, przynajmniej tłumaczyłoby to tę pieprzoną kartkę. - Rzucił pocztówkę na stół i sięgnął po dzbanek.
- Daj już spokój, Draco, to tylko kartka - powiedział Harry.
- To kartka wysłana przez kogoś, kto zbyt luzacko podchodzi do metod śmierciożerców i zaadresowana do kogoś, kto traktuje ich zdecydowanie poważniej - warknął Draco w odpowiedzi i nalał sobie herbaty. - To głupie, niepotrzebne i szalone. - Utkwił na chwilę wzrok w herbacie, po czym wylał ją do zlewu i sięgnął po espresso.
- Czyli nie planowaliście świętowania waszej rocznicy? - spytała Hermiona neutralnym tonem.
- Co? Nie, oczywiście, że nie, czemu mielibyśmy? - odparł Draco opryskliwie, nalewając kawy do filiżanki.
- Zwykle ludzie to robią.
- Zwykle ludzie nie spędzają połowy pierwszego roku małżeństwa na ściganiu najróżniejszych śmierciożerców - zauważył Harry. - Albo na ukrywaniu się. To nie jest takie ważne.
- Nie przejmujesz się tym? - zapytała.
- Nie, oczywiście, że nie - odparł Harry. - Czemu miałbym?
Draco odetchnął z ulgą, przełykając kawę i zmusił się do otrząśnięcia z szoku wywołanego kartką od Pansy. Co za głupia... I te wszystkie razy, kiedy Pansy nazywała go Puchonem... Teraz, kiedy Harry i reszta Zakonu byli tak blisko znalezienia ostatnich rozproszonych grup śmierciożerców, które popadły w szaleństwo na punkcie zdrad, zdrajców i zemsty... teraz Pansy zdecydowała się na coś takiego...
Chociaż może to rzeczywiście jakiś ruch z jej strony. Może wkrótce będzie próbowała odejść albo jej grupa jest bliska złapania i chciała przypomnieć Draco, że obiecał być jej kontaktem po drugiej stronie, jeśli kiedykolwiek by tego potrzebowała. Tak jakby musiała mu o tym przypominać.
Przełknął ostatni łyk espresso i podniósł kartkę.
- Granger, mogłabyś sprawdzić, czy nie ma na tym żadnych uroków czy zaklęć?
- Nie sądzisz chyba, że przysłałaby coś, co mogłoby zrobić ci jakąś krzywdę... - zaczęła zaskoczona Hermiona i Draco, zniecierpliwiony, przewrócił oczami.
- Nie, oczywiście, że nie, ale zastanawiam się, czy nie chciała nam przekazać jakiejś informacji. Może wydać jakiegoś szpiega albo prosić nas o wydostanie jej stamtąd.
- Tak, to całkiem możliwe - zgodził się Blaise i zmarszczył brwi. - Ja to wezmę, będę miał pewnie więcej szczęścia niż ty, Granger, znam Pansy o wiele lepiej. Wiem, co mogłaby wysłać.
- Spal to, kiedy skończysz - polecił Draco.
- Jasne - odparł Blaise i zabrał kartkę. - Ufam, że jesteście na tyle mądrzy, żeby nikomu o tym nie wspominać? - rzucił do Harry'ego i Hermiony, a oni pokiwali głowami. - Cóż, w takim razie czas na mnie. Muszę się spotkać z matką na Pokątnej za kilka godzin. Nie martw się, Draco, jeśli chciała nam coś przekazać, znajdę to. - Nabrał garść proszku Fiuu i wszedł do kominka.
- Dzięki - powiedział Draco i odstawił filiżankę. - Cholera jasna, zapomniałem o moim spotkaniu z Severusem za godzinę. - Ruszył szybko w stronę kominka.
- Tylko nie mów nic w stylu „wszystkiego najlepszego z okazji naszej rocznicy" - powiedziała Hermiona cicho, a Draco, wchodząc do kominka, rzucił jej pytające spojrzenie.
CZYTASZ
One shots | Drarry (Harco) +18
FanfictionDzieła nie są moje, ja tylko udostępniam. Większość one shotów są z strony drarry.pl .