38

2K 237 52
                                    

a/n Dobra, po kombinowaniu z wsadzeniem do fabuły początków JK w liceum stwierdziłam, że to może w jakiś sposób nawiązywać do poprzedniego rozdziału, w którym laska z jego klasy podeszła do vmina.

Przeprowadzka do nowego miejsca pozwoliła Jeonowi na zupełnie nowy start. Nie ukrywał obaw, które trzymał w sobie pierwszego września, gdy przygotowywał się do szkoły. Przez całą drogę samochodem zaciskał dłonie na telefonie, który od rana milczał. Kolejne urodziny z rzędu zamierzał spędzić w samotności, oglądając do wieczora seriale. Przyzwyczaił się do swojej samotności. Zaczął wierzyć, że był samowystarczalny. Po wejściu do budynku od razu spuścił głowę, idąc jak najszybciej w stronę klasy, gdzie mieli się spotkać. Z początku nie spodziewał się, że po rozpoczęciu tego samego dnia odbywają się lekcje zgodnie z planem. W poprzedniej szkole dla takich wydarzeń był zarezerwowany osobny dzień, w którym każdy przychodził wystrojony. Gdy tylko zajrzał do klasy zorientował się, że praktycznie wszystkie ławki były już zajęte. Po cichu wszedł do środka, czując na sobie wzrok pozostałych uczniów. Zajął drugą ławkę przy ścianie, starając się zignorować wszelkie szepty. W porównaniu do pozostałych jego wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Chociaż miał pieniądze, jego ubiór nie był czymś specjalnym, wręcz przeciwnie. Przyciął uwagę, lecz w ten negatywny sposób. W wakacje rówieśnicy zdążyli się poznać, a Jeongguk zajęty przeprowadzką nie miał nawet okazji zorientować się, czy pozostali zorganizowali spotkania na mieście, by spędzić ze sobą trochę czasu. Dlatego, w tej chwili czuł się wykluczony, a nie był na tyle pewny siebie, aby do kogoś podejść. Wsunął do uszu bezprzewodowe słuchawki, nie od razu włączając muzykę. Jednakże, słysząc rozmowę w ławce obok już żałował, że tego nie zrobił.

- A ten pryszczaty to klasy czasem nie pomylił? – rzekła jedna z uczennic, opierając podbródek na dłoni.

- Pierwszy dzień i już wiemy, kto będzie klasowym odludkiem. – parsknął rówieśnik. – A te buty to chyba po starszym bracie ma.

- Żeby tylko buty. – zadrwiła siedemnastolatka. – Nigdy nie zrozumiem, dlaczego niektórzy w ogóle o siebie nie dbają.

- Tylko w bajkach brzydkie kaczątko staje się pięknym łabędziem. Dla pewnych osób po prostu nie ma nadziei. – po tych słowach grupa pierwszoklasistów głośno się zaśmiała, a Jeongguk przygryzł dolną wargę, chcąc wmówić sobie, że wszystko, co słyszał nie było prawdą.

Pierwsza lekcja z wychowawcą zawierała integrację. Poprzez nieparzystą liczbę osób w klasie Jeon siedział sam i wiedział, że będzie tak na każdej kolejnej lekcji. Z początku zebrał się w sobie, podszedł do trójki rówieśników, lecz nie otrzymał żadnej odpowiedzi w postaci słów, jedynie śmiech. W czasie trzeciej godziny lekcyjnej wyszedł do toalety, gdyż nie chciał w czasie przerw wchodzić do męskiej łazienki. Prędko załatwił swoje potrzeby, po czym podszedł do umywalek. Namydlił ręce, spoglądając w swoje odbicie w lustrze. Widział każdą pojedynczą niedoskonałość, ciemne cienie pod oczami i suche usta, których nigdy nie dało się odpowiednio nawilżyć. Ubierał się niechlujnie, nie miał swojego własnego stylu.

Wpierw chciał wrócić od razu do klasy. Jednakże, nie miał ochoty ponownie widzieć się z rówieśnikami. Wszedł z powrotem na część z kabinami, zamykając się w jednej. Odłożył ciemnoczerwony plecak na bok, po czym sam zasiadł na zimnych kafelkach. Wyciągnął z kieszeni materiałowych spodni telefon, nie widząc żadnego nowego powiadomienia na ekranie. Zacisnął dłonie na urządzeniu, biorąc głęboki wdech.

Pierwszy dzień szkoły, a on już miał dosyć.

O godzinie czternastej zakończył lekcje, kierując się do wyjścia. Przechodząc przez główne drzwi został popchnięty, przez co upadł. Mając jeszcze niezagojone w pełni ślady na nogach, syknął. Nie otrzymał żadnej pomocy, licealiści z obojętnością wymijali go lub mierzyli wzrokiem pełnym pogardy. Po przetarciu kolan wstał, podchodząc do najbliższej ławki. Z niej obserwował pozostałych, którzy w grupkach opuszczali szkolę. Co druga osoba była roześmiana, nikt nie wydawał się przygaszony. Szturchali się, obejmowali. Wymieniali się historiami, żartami. Smutno się uśmiechnął, spuszczając wzrok na swoje zaczerwienione dłonie. Chwilę później podjechał samochód, który miał odbierać go ze szkoły. Rodzice nie chcieli, by syn jeździł zapchaną komunikacją miejską po centrum stolicy. Z kierowcą nie wymienił ani słowa, od razu po zajęciu miejsca wyciągnął z kieszeni słuchawki, puszczając jedną z playlist. Przez całą drogę wyglądał przez okno, nie myśląc o niczym. Również w ciszy przemierzył korytarz drogiego apartamentowca, a po wejściu do domu dał znać o swojej obecności.

✓No Broken Hearts | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz