Rozdział 15

277 18 29
                                    

Grady

- Cieszę się, że postanowiłaś ze mną zjeść kolację, ale jesteś spięta i zdenerwowana, Ivy. To widać od razu.

- Czuję się nieswojo.- wymruczała.

Ledwo usłyszałem co do mnie powiedziała. Wyglądała dzisiaj niezwykle ładnie, nawet jeśli nie pozbyła się tych workowatych ciuchów, które przysłaniały wszystkie jej atuty. Może chciała ukryć zbyt wychudzone ciało, co nawet umiałbym zrozumieć. Nie zamierzałem jej krępować bardziej, dlatego nic o tym nie wspomniałem.
Siedzieliśmy w przyjemnej knajpce, ponieważ Ivy nie wyglądała na taką, której zależało na wystawnych kolacjach, w jakichś ekskluzywnych restauracjach. Poza tym nie byliśmy na randce, a jedynie na spotkaniu towarzyskim. Nic więcej.

Ivy rozglądała się co chwila, jakby ktoś miał zaraz pojawić w lokalu. Ktoś kogo nie chciała tutaj widzieć.

- A ja źle.- przyznałem bez zająknięcia.

- Dlaczego?- jej brwi powędrowały w górę.

- Z twojego powodu. Odbywasz u mnie praktyki, a ja wcześniej nie miałem czegoś takiego, że chciałbym pracę pomieszać z życiem prywatnym. Nic na to nie poradzę, bo mimo wszystko, podobasz mi się.

- Co takiego?

- Dobrze usłyszałaś.- wzruszyłem ramionami.- Jesteś za bardzo w moim typie.

- Nie, nie jestem. Nie mogę ci się podobać, Grady. Przestań, proszę.

- Wiem. Masz chłopaka, szanuję to. Nie zamierzam w jakiś sposób wcinać wam się w związek. Po prostu chciałem byś to wiedziała. To wszystko, Ivy.

- Ale…

- Poczekaj.

Uniosłem lekko dłoń, by chociaż na chwilę zamilkła. Wtedy akurat kelner przyniósł nasze jedzenie. Więc się za nie zabraliśmy. Wolałem poczekać jeszcze chwilę. Najpierw posiłek, a potem cała reszta. Do tego, kiedy Ivy jadła, aż uszy jej się trzęsły. Zupełnie jakby od dłuższego czasu nie miała nic w ustach. A to mi się bardzo nie podobało. Jednak nie zamierzałem pytać, ponieważ mógłbym ją jedynie bardziej speszyć.
Skupiłem się na swoim talerzu. Chciałem jeszcze domówić jej deser, nawet jeśli będzie odmawiać. Mogła zjeść tyle ile tylko będzie chciała. Ewidentnie jadała za mało, co mogło sprawić, iż niedługo kompletnie by zniknęła. Pierwszy raz w życiu spotkałem tak drobną kobietę.

Może zwyczajnie brakowało jej apetytu. Jednak gdzieś podświadomie miałem myśli, że tu chodzi o coś innego. Coś głębszego. Ivy Fontaine, była dla mnie jedną, wielką zagadką. A jeszcze nigdy nie chciałem kogoś tak bardzo odkryć, jak to miałem w jej przypadku. Robiło się niebezpieczne. Zaczynałem się bardzo angażować, więc już niedługo, w niedalekiej przyszłości, mogłem kompletnie stracić głowę. Mogłem zupełnie przepaść.

- Długo jesteś z tym swoim facetem?

Naprawdę o to zapytałeś, pacanie?

- Wiesz… nie chcę teraz rozmawiać o Milo.

Heh, głupie imię.

- W porządku, przepraszam. W tym roku kończysz studia, prawda?

- Zgadza się. Za parę miesięcy.

- Posłuchaj, Ivy. Dobrze się sprawujesz na tych praktykach, naprawdę. Jeśli byłabyś zainteresowana, to ja też bardzo bym się cieszył, gdybym mógł mieć cię w swoim zespole. Na pełny etat. Zaraz po zakończeniu studiów, będziesz miała możliwość pracowania dla mnie.

Save our tomorrowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz