Rozdział 17

302 16 33
                                    

Ivy

Byłam tak zdenerwowana, że nie miałam nawet możliwości myśleć racjonalnie. Kiedy otwierałam drzwi mieszkania, serce już tkwiło mi w gardle. Miałam raptem chwilę. Grady miał później czekać na zewnątrz, tak jak obiecał wcześniej. Drzwi nie były zamknięte na klucz, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło. Milo mógł gdzieś pójść, i właśnie na to liczyłam. To dałoby mi odpowiednią ilość czasu, bym mogła spakować jakieś rzeczy, a potem od razu uciec.

Było mi niedobrze, słaniałam się na nogach, jakbym za chwilę mogła stracić grunt pod stopami. Myśli o Gradym Prestonie trochę podnosiły mnie na duchu. A nawet bardzo. Cały czas miałam w głowie jego obraz, co ułatwiało mi sprawę. Jednak nadal bałam się wejść do środka, bałam się natknąć na Milo. Wtedy musiałabym grać, że wcale nie zamierzałam się ulotnić. Ale jeśli będzie mieć wyjątkowo spieprzony nastrój, to koniec. Przyjdzie mi się pogodzić z tym, że znowu skończę pobita, a Grady będzie czekał na dole, nie mając pojęcia co się ze mną dzieje.

Kiedy wreszcie przekroczyłam próg, uderzyła mnie głucha cisza. Było ciemno, ale kiedy wytężałam wzrok, wszystko mogłam dojrzeć. Wiadomo za kim się rozglądałam. Pierwsze co zrobiłam, to sprawdziłam salon. Jeśli Milo miałby gdzieś być, to właśnie w nim. Jednak kanapa okazała się pusta, na co odetchnęłam z ulgą. A potem poszłam do sypialni. Stąpałam na palcach, i krzywiłam się za każdym razem kiedy podłoga skrzypiała pod moimi stopami.
Zrobiłam dokładny rekonesans, który utwierdził mnie w przekonaniu, że Milo gdzieś wyszedł. Byłam zupełnie sama i musiałam działać bardzo szybko.
Wyjęłam obszerną torbę i wrzucałam do niej wszystko co wpadło mi w ręce. Miałam wrażenie, jakby ktoś dyszał mi w kark, przez co jeszcze bardziej się denerwowałam.

W tylnej kieszeni dżinsów zaczął wibrować mój telefon. Przełączyłem go na wibracje, żeby nikt nie usłyszał dzwonka, gdyby jednak Milo był w mieszkaniu i po prostu spał. Wyjęłam pospiesznie urządzenie, położyłam go na łóżku i włączyłam na głośnik. Jednak cały czas skupiałam się na pakowaniu rzeczy.

- Ivy, jestem na dole. Co się dzieje?

- Nie ma go.- wymruczałam.- Pakuję rzeczy. Potrzebuję jeszcze kilka minut, ale... Grady?

- Tak?

- Zostań na linii. Potrzebuję słyszeć twój głos.

- Dobrze, jestem tutaj.

- Mów do mnie.- powiedziałam niemal błagalnie.

- Czekam na ciebie. Jeszcze chwila i się stamtąd wydostaniesz. Bierz tylko to co najpotrzebniejsze. Ubrania, parę kosmetyków i uciekaj.

- Tak, tak. Już prawie skończyłam.

Kiedy wpakowałam ubrania oraz kilka par butów, pobiegłam do łazienki i wrzuciłam kosmetyki. Tak mi się dłonie trzęsły, że nie potrafiłam zasunąć suwaka torby. Dopiero po paru próbach mi się udało. Zarzuciłam ją na ramię, w drugiej dłoni trzymałam telefon. Wyłączyłam głośnik, powiedziałam Grady’emu że schodzę, i się rozłączyłam.
Z duszą na ramieniu zbiegałam po schodach. Potykałam się o swoje stopy, a gdyby nie barierka, już dawno bym coś sobie zrobiła. Nogi miałam jak z waty, kręciło mi się w głowie, a mgła strachu przysłaniała mi widoczność.

W końcu wypadłam na mroźne powietrze. Grady opierał się o maskę swojego samochodu, jednak na mój widok się od niej odepchnął. Zbliżył, a ja bezwiednie wpadłam mu w ramiona. Nie planowałam tego. Po prostu źle się poczułam, i wreszcie nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Kolana się pode mną ugięły, ale dłonie Grady’ego na moim ciele dawały mi ukojenie.

- Patrz na mnie, Ivette.- ujął moją twarz w swoje ciepłe dłonie.

A ja wciąż się słaniałam na nogach. Miałam mroczki przed oczami, byłam bliska łez, które mogły być spowodowane ulgą. Powieki zaczęły mi opadać, robiły się ciężkie jak z ołowiu. Do tego zbierało mi się na mdłości.

Save our tomorrowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz