Rozdział 18

346 19 39
                                    

Grady

Lekarz obejrzał Ivy, starał się nie komentować przy niej, ale potem pogadaliśmy na osobności. Już mu powiedziałem, że zamierzamy zgłosić sprawę na policję. Jednak na razie Ivy powinna odpocząć. Nie wiedziałem czy jej chłopak się zorientował, że zniknęła, ale to bardzo prawdopodobne. Może już jej szukał, i nie wydawało mi się by zawędrował do jednej z lepszych dzielnic, w której mieszkałem.

Następnego dnia wziąłem sobie wolne, przekonałem też Ivy, że powinna zostać w łóżku. Oddałem jej pokój gościnny. Zadzwoniłem do kliniki do Melissy, która opiekowała się Ivy, wyjaśniłem, iż dziewczyna dzisiaj źle się czuje. Może to podejrzane, skoro oboje nie pojawiliśmy się w pracy, ale teraz miałem to gdzieś. Mogli sobie rozsiewać plotki, ponieważ dla mnie, liczyło się wyłącznie samopoczucie Ivette.

Zapukałem do pokoju gościnnego, a potem wszedłem do środka. Ivy opierała się na poduszkach, była odkryta. Potwór umościł się obok niej na kołdrze. Bardzo ją polubił, co mnie zdziwiło. Ten pies jest strasznie nieufny w stosunku do obcych ludzi. A jednak do Ivy przekonał się zaskakująco szybko.

- Dzień dobry.- uśmiechnąłem się.- Jak się spało?

- Bardzo dobrze. Jeszcze nigdy nie przespałam całej nocy.

- Zrobiłem ci śniadanie. Cały czas pamiętam, że jesteś weganką, ale jeśli coś z tego nie będzie ci smakować, powiedz mi. Przygotuję coś innego.

- Dziękuję, Grady. Umieram z głodu. Poza tym… nikt nigdy nie przygotował mi śniadania. To zawsze należało do moich obowiązków.- skrzywiła się nieznacznie.

- A ja nie chcę żebyś się przemęczała, Aniele.- położyłem jej tacę na kolanach.- Smacznego.

Potwór od razu się poderwał, wywiesił język, i wpatrywał się w jedzenie pożądliwie. Machnąłem na niego palcem, na co od razu usiadł, a potem się położył. Podrapałem pupila za uszami.

- Dobry pies.- pochwaliłem go.

Przysiadłem na łóżku, a Ivy zabrała się za pałaszowanie posiłku. Chyba jej smakowało, co wywnioskowałem po reakcji. Poza tym wcześniej głośno zaburczało jej w brzuchu. Musiała być wygłodzona, to dlatego była taka drobniutka. Nie chciałem jej krępować, więc nic nie wspomniałem na ten temat. Tylko na nią patrzyłem, nie potrafiłem oderwać wzroku. Jest piękna. Uważałem tak od pierwszej chwili kiedy ją ujrzałem. Weszła do mojego biura, wtedy zatrząsnęła moim światem. O czym na pewno nie miała pojęcia. Ale ja wtedy sobie pomyślałem, że to jest kobieta z którą nie powinienem być (moja praktykantka), ale równocześnie pragnę.

- Dlaczego tak mi się przyglądasz?

- Bo jesteś śliczna.- powiedziałem bez zająknięcia.

- Przestań.- zarumieniła się, co doskonale było widać na jej bladej skórze.- Zawstydzasz mnie, Grady.

- Nawet ładnie się rumienisz, wiesz?

Spuściła wzrok, jakby już nie mogła dłużej na mnie patrzeć.

- Chciałabyś się ze mną gdzieś wybrać w tą sobotę?

- Gdzie?

- W jednym klubie będą się odbywać walki bokserskie. Mój przyjaciel będzie walczyć. Zbierają pieniądze na utrzymanie tego miejsca. Mam jeszcze jeden dodatkowy bilet. Były trzy, ale dałem też Kentowi, który uwielbia tego typu wydarzenia. Pomyślałem, że potrzebowałabyś oderwać myśli i…

- Bardzo chętnie.- przerwała mi z lekkim uśmiechem.- Brzmi świetnie. Wiesz jaki mam stosunek do przemocy, ale mimo wszystko chcę z tobą iść. Nie umiem tego wyjaśnić, Grady, bo nie znamy się długo, tylko średnio ponad miesiąc, ale czuję się przy tobie bezpieczna. Jesteś moją opoką, mógłbyś zostać bezpieczną przystanią.

Save our tomorrowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz